Ponoć my, Polacy, mamy nadmierną skłonność do gloryfikowania pięknych porażek. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że za kilkanaście lat Władimir Kliczko z najszczerszym rozrzewnieniem będzie wracał pamięcią właśnie do 29 kwietnia 2017 roku. Nie do wielu innych zwycięskich pojedynków, a do tego legendarnego starcia na Wembley. Pośród wszystkich jego sukcesów, a te rozpoczęły się na dobre w 1996 roku na igrzyskach olimpijskich w Atlancie, będzie gdzieś ta rysa w postaci porażki z Anthonym Joshuą. A może ta rysa, pięknie postawiona na cennym płótnie, dopełni dzieła sztuki?
Prawdopodobnie przez następne długie lata będzie mówiło się o starciu Kliczki z Joshuą. Nie tylko ze względu na całą otoczkę, 90 tysięcy widzów na trybunach, scenerię jak z hollywoodzkiej superprodukcji. Przede wszystkim ze względu na obraz, jaki namalowali dwaj gladiatorzy wagi ciężkiej z dwóch różnych epok.
Przed Joshuą jeszcze cała wspaniała kariera. Jeśli się nie pogubi, to z przytupem wejdzie do bokserskiej galerii sław. Kliczko jest już na końcu drogi, która prowadziła przez dwukrotne zdobycie mistrzostwa świata wszechwag. I myślę, że potrzebował Joshuy, jak nikt inny nikogo innego. Rzucił się na lwa, w dodatku w jego jaskini. Przegrał, ale prawdopodobnie skradł serca wielu milionów widzów na całym świecie (pojedynek transmitowany był w ponad 140 krajach). Skończyły się drwiny ze stylu, ze szklanej szczęki, z nadmiernej asekuracji w walce. Jesteś tak dobry, jak twój ostatni występ. "Doktor" z nudnego mistrza stał się pretendentem pełnym pasji, oczywiście kalkulacji, ale tylko do pewnego momentu.
Bo gdy w ringu przyjął pierwszy naprawdę mocny cios, nie klęknął, choć padł na deski. Wstał i poszedł na wymianę. Ten sam Kliczko, który kochał się w klinczu! Ten sam, który na widok atakującego w 2003 roku Corrie'ego Sandersa wpadł w histerię i zanim został znokautowany, to marzył już o tym, by znaleźć się w szatni.
ZOBACZ WIDEO Primera Division: olbrzymie emocje w meczu Realu Madryt! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
41-letni pięściarz z Kijowa pokazywał w sobotę fragmentami wyborną formę. Weteran? A widzieliście, jak on się porusza po ringu! Wszyscy mogą mu zazdrościć tej formy. To wzór atlety i erudyty. Ta erudycja była też jego zgubą na Wembley. Nie zrobił tego, co później dokonał Joshua. Nie ruszył wściekle na oponenta, gdy miał go na widelcu w szóstej rundzie. Właśnie to kosztowało go porażkę.
Wygrał Joshua, to dlaczego koncentrujesz się na Kliczce? Bo "AJ" będzie miał jeszcze całą litanię ringowych wzlotów i zapewne upadków. Trzeba oddać hołd legendzie. Duma, umiejętności i ta cholerna obsesja, która zaprowadziła go na Wembley. Dzięki temu stworzył z Brytyjczykiem jedną z najmocniejszych batalii wagi ciężkiej ostatnich piętnastu lat. Jeśli ktoś powie, że boks umiera, to włączę mu fragment 5. rundy ekscytującej konfrontacji, w której Kliczko siada na tyłku. Potem 6. odsłona, w której głowa Joshuy przeżywa turbulencję jak stąd do piekła. A na koniec skwituje to 11. rundą. W tej walce zmartwychwstało dwóch bohaterów - jeden powstał jako wojownik, drugi jako młody czempion.
Rok 2037.
"Tato, a którą walkę wspominasz najbardziej?" - pyta nastoletni syn Kliczki.
"Nie uwierzysz, synu. Tę przegraną z Joshuą, który potem stał się ikoną i gwiazdą sportu" - odpowiada emerytowany wojownik.
"Ale dlaczego? Przecież byłeś dwukrotnym mistrzem świata wagi ciężkiej, 23 razy obroniłeś tytuł" - nie dowierza młokos.
"Przegrałem walkę, synu. Ale wygrałem coś zdecydowanie cenniejszego. Wygrałem pamięć".