Miał być gwiazdą zawodowego boksu i pokonać Władimira Kliczkę. Nazywano go "Rosyjskim Tysonem". Aż do feralnej walki z pięściarzem z Kuby, która odbyła się 2 listopada 2013 roku, wszystko układało się doskonale. Rosjanin odniósł 18 zwycięstw (wszystkie przed czasem).
Mike'owi Perezowi rady jednak nie dał, poległ na punkty, a to co wydarzyło się później, można nazwać prawdziwym dramatem. Lekarze zwlekali z wzywaniem karetki, zaś Magomed Abdusalamow zaczął mieć zawroty głowy, wymiotował, a w jego moczu pojawiła się krew.
Późniejsze badania wykazały złamanie ręki, nosa i - co najgorsze - skrzep krwi w mózgu. Po operacji Rosjanin został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej, lecz sytuacja jeszcze się pogarszała. Doszło do rozległego udaru mózgu.
Dopiero 9 grudnia (ponad miesiąc po walce) boksera wybudzono, natomiast do domu wrócił we wrześniu 2014 roku (po dziesięciomiesięcznym pobycie w szpitalu). Aktualnie przebywa w USA i przechodzi rehabilitację. Wciąż jest jednak sparaliżowany i nie może chodzić.
Leczenie pochłania ogromne koszty, jednak przynajmniej pod tym względem Abdusalamow i jego najbliżsi mogą odetchnąć. Sąd przyznał im bowiem 22 mln dolarów odszkodowania za rażące zaniedbania dotyczące opieki lekarskiej tuż po zakończeniu pojedynku z Perezem. Ta kwota zapewni rodzinie spokojną przyszłość, pozwoli też pokryć długi, które już w 2015 roku wynosiły 2 mln w amerykańskiej walucie.
ZOBACZ WIDEO "Klatka po klatce" #7: niespotykana niemoc Gamrota