Starcie w Wieliczce, na głębokości 125 metrów, miało być dla Cieślaka pojedynkiem prawdy. Pierwszym w wadze ciężkiej i pierwszym po 10-miesięcznej przerwie spowodowanej dyskwalifikacją za stosowanie dopingu.
Polak od początku walczył odważnie, był agresywny. Próbował punktować rywala. A w czwartej rundzie sprzedał Bacurinowi takiego sierpowego, że ten był liczony.
Chorwat nie położył jednak uszu po sobie i wrócił do gry. Wygrał kolejną rundę, a w szóstej przetrzymał kryzys. Im dalej w las, tym w ringu wyglądał lepiej. Dało o sobie znać doświadczenie. Bacurin zaczął odgryzać się Polakowi, lewe proste Cieślaka nie robiły na nim większego wrażenia.
28-latek z Radomia wytrzymał jednak napór przeciwnika. Wygrał jednogłośnie na punkty. I to bardzo wyraźnie (79:72, 78:74, 80:72).
ZOBACZ WIDEO "Klatka po klatce" #11: Materla o nokautach podczas sparingów