Krzysztof Głowacki: Wyglądało groźnie. Od razu wiedziałem, że to koniec

WP SportoweFakty / Waldermar Ossowski / Na zdjęciu: Krzysztof Głowacki
WP SportoweFakty / Waldermar Ossowski / Na zdjęciu: Krzysztof Głowacki

Krzysztof Głowacki (30-1, 19 KO) efektownie triumfował na Knockout Boxing Night. W walce wieczoru wałczanin błyskawicznie znokautował Santandera Silgado (28-5, 22 KO). - Od razu wiedziałem, że to koniec walki. Wyglądało groźnie - mówi Głowacki.

W tym artykule dowiesz się o:

Już w pierwszej rundzie walki wieczoru, po potężnym ciosie Krzysztofa Głowackiego z lewej ręki, Santander Silgado padł na ring. Kolumbijczyk wyglądał jak po bardzo ciężkim nokaucie. - Fajnie, że wszedł cios i skończyło się w pierwszej rundzie. Oczywiście popełniłem kilka błędów, sam przyjąłem lewy sierp, a to nie powinno się wydarzyć - mówi wałczanin w rozmowie z "ringpolska.pl".
Po efektownym nokaucie, Głowacki, w stylu Mike'a Tysona, chciał pomóc rywalowi wstać na nogi. Silgado nie chciał jednak wsparcia od rywala. - Od razu wiedziałem, że to koniec walki. Wyglądało bardzo groźnie. Wszedł bardzo mocny cios. Widziałem, że rywal długo leżał, potem usiadł. Gdy podszedłem do niego po raz pierwszy i chciałem go podnieść, to nie było takiej możliwości, mówił "nie, nie, nie", że nie ma sił - wyjaśnia.

Dla Głowackiego był to drugi triumf w zawodowym ringu w tym roku. W lutym pokonał na punkty mniej doświadczonego Sergieja Radczenkę, jednak było to zwycięstwo w kiepskim stylu. - Przede wszystkim bardzo się cieszę, że znów zacząłem czuć siłę w ciosach. W ostatnich walkach w ogóle nie czułem swojego uderzenia. Teraz widzę, że wróciłem stary ja i naprawdę mocno bije. Z tego jestem najbardziej zadowolony. Odblokowałem się i teraz będzie tylko lepiej - komentuje.

Głowackiego czekają teraz dwa tygodnie przerwy, a później wróci do treningów. Kolejną walkę chce stoczyć na przełomie września i października. - Mam nadzieję, że będzie lepszy przeciwnik i wyższa stawka - kończy wałczanin.

ZOBACZ WIDEO Wielkie emocje w derbach Sewilli [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Komentarze (0)