5 maja fani boksu mieli zobaczyć wielką walkę Saula Alvareza z Giennadijem Gołowkinem. Obaj pięściarze pierwszy raz spotkali się w ringu we wrześniu ubiegłego roku, a ich starcie zakończyło się remisem. Rewanż jednak został odłożony w czasie, a wszystko przez wpadkę dopingową Meksykanina. Testy antydopingowe wykryły u "Canelo" zakazany środek clenbuterol.
27-latek tłumaczył się, że świadomie nie stosował dopingu, a wpadka jest konsekwencją zjedzenia skażonego mięsa. Komisja Stanu Nevada jednak zawiesiła go na pół roku. W dodatku federacja WBC usunęła go ze swojego rankingu, bo pięściarz nie chciał podpisać umowy na poddanie się programowi Clean Boxing Program.
Alvarez jednak szybko zmienił zdanie. Mistrz świata dogadał się ze światową agencją antydopingową (WADA) i podpisał dokumenty. - Chcę was poinformować, że podpisałem umowę z WADA na całoroczne testy antydopingowe - poinformował "Canelo".
W praktyce oznacza to, że meksykański gwiazdor przez dwanaście miesięcy, siedem dni w tygodniu i dwadzieścia cztery godziny na dobę może spodziewać się wizyty kontrolerów WADA. Każda kolejna wpadka może go tylko pogrążyć.
- Saul chce udowodnić, że jest czystym pięściarzem. Zrobił to dla kibiców i podda się kontroli w każdej chwili, gdy będzie tego chciała WADA - komentuje jego promotor Oscar De La Hoya.
Cały czas trwają także rozmowy na temat zorganizowania rewanżu z Gołowkinem. Prawdopodobnie hitowe starcie odbędzie się 15 września, gdy w Meksyku będzie obchodzone Święto Niepodległości.
ZOBACZ WIDEO Izu Ugonoh będzie chciał coś udowodnić Polakom? To będzie jego pierwsza walka w kraju od 2013 roku