Kariera Adama Kownackiego wyhamowała, gdy w marcu tego roku niespodziewanie przegrał przed czasem z Robertem Heleniusem. Polski pięściarz jednak od razu dążył do rewanżu z Finem. Wszystko wskazuje na to, że pojedynek odbędzie się na początku 2021 roku w USA.
31-latek liczy, że znowu rozpocznie drogę w kierunku walki o mistrzostwo świata. Nasz rodak ma konkretnie zaplanowaną karierę i nawet wie, kiedy zawiesi rękawice na kołku.
- Zamierzam osiągnąć cel, zostać pierwszym polskim mistrzem świata wagi ciężkiej. Daję sobie pięć lat, dziesięć walk. Chcę zdobyć pas, obronić go, wystąpić w Polsce. A potem zobaczymy. Może zostanę przy boksie jako trener? - mówi w "Przeglądzie Sportowym".
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: w takiej roli Władimira Kliczko jeszcze nie widzieliśmy
Najpierw jednak musi wygrać z Heleniusem. Do dzisiaj siedzi w nim marcowa porażka. Zdaje sobie sprawę, że zwycięstwo miał na wyciągnięcie ręki, ale sam zawinił.
- Z Heleniusem wygrywałem, lecz trafił mnie dobrym strzałem, wszystko poszło się walić. I tyle. Chcę rewanżu, bo wiem, na co mnie stać - komentuje.
Kownackiego jednak dodatkowo zabolało coś jeszcze. Chodzi o rankingi światowych federacji. Jedno potknięcie wystarczyło, aby zniknął ze wszystkich, z wyjątkiem rankingu WBA, gdzie zajmuje piąte miejsce.
- Większość czołowych federacji wyrzuciło mnie z rankingów, co według mnie jest chore. Ilu dobrych zawodników pokonałem? Popatrzcie na moje CV, ci pięściarze nie są słabi. I nagle wszystko przestało się liczyć? To trochę śmieszne - denerwuje się Polak.
"Babyface" już jest w treningu, aby być gotowym na drugie starcie z Heleniusem. W międzyczasie czeka na oficjalne potwierdzenie rewanżu.
Boks. Adam Kownacki utrzymał wysoką pozycję w rankingu WBA >>
Boks. Oficjalnie! Kolejny duży pojedynek Mariusza Wacha! Polak wystąpi na gali z Joshuą i Głowackim >>