W tym artykule dowiesz się o:
Stopujący nokaut
Ostatni pojedynek Artur Szpilka stoczył 16 stycznia 2016 roku. Stanął wówczas przed życiową szansą zdobycia pierwszego dla Polski tytułu mistrza świata wagi ciężkiej. Na jego drodze znalazł się czempion federacji WBC, Deontay Wilder. Amerykanin miał na początku walki sporo problemów z mańkutem pochodzącym z Wieliczki i nie potrafił ustawić sobie Polaka.
Słynący z potwornej siły ciosu "Bronze Bomber" cierpliwie czekał na błąd Szpilki, a ten nastąpił w końcówce dziewiątej rundy. Idealnie wyprowadzony cios kontrujący zupełnie zaskoczył naszego reprezentanta, który został ciężko znokautowany na ringu w Barclays Center. Zdaniem wielu ekspertów, to był najbardziej spektakularny finisz w 2016 roku w zawodowym boksie.
Od tego czasu minęło już blisko 18 miesięcy. Z Adamem Kownackim zmierzy się 15 lipca w Nassau Coliseum w Nowym Jorku. To dla Szpilki najdłuższy rozbrat z pięściarstwem od czasu odsiadki w zakładzie karnym. O tym na następnej stronie.
Więzienie zamiast starcia z weteranem
Gdy Szpilka był w gazie, potrafił walczyć niemal co kilka tygodni, narzucając momentami mordercze tempo startów. Dynamicznie rozwijająca się kariera została zastopowana na dłużej po raz pierwszy 23 października 2009 roku. Wtedy to podczas oficjalnej ceremonii ważenia przed Polsat Boxing Night w łódzkiej Atlas Arenie młody sportowiec został zatrzymany przez organa ścigania i doprowadzony do zakładu karnego. Koło nosa przeszła mu potyczka z weteranem Wojciechem Bartnikiem.
W jego sprawie interweniował m.in. Andrzej Gołota, który wtedy rywalizował z Tomaszem Adamkiem. Apele "Andrew" na nic się zdały i młodszy kolega został skazany na 18 miesięcy więzienia za pobicie. Sportowa przyszłość Szpilki stanęła pod znakiem zapytania. Zakład karny w Tarnowie opuścił w kwietniu 2011 roku.
Powrót zaliczył 25 czerwca 2011 roku, niemal dwa lata po ostatniej potyczce. To dotychczas najdłuższy rozbrat "Szpili" z ringiem.
ZOBACZ WIDEO Okniński zdradził kulisy awantury na konferencji (WIDEO)
Po porażce z Wilderem Szpilka miał wrócić wcześniej. W lutym jako jego oponenta anonsowano byłego przeciwnika Anthony'ego Joshuy.
Odwołane wyzwanie
Pierwsze informacje o powrocie Szpilki wskazywały na koniec 2016 roku. Kończyło się wtedy tylko na dywagacjach, a oficjalna data ustalona była na 25 lutego 2017 roku i galę Premier Boxing Champions w Alabamie. Rywalem miał być Dominic Breazeale - silny dwumetrowiec, były pretendent do mistrzostwa świata, który poległ tylko raz, ustępując Anthony'emu Joshule.
W nie do końca wyjaśnionych okolicznościach do tej potyczki ostatecznie nie doszło. Amerykańska telewizja ponoć nie życzyła sobie konfrontacji dwóch zawodników, którzy w ostatnich występach notowali porażki. Miejsce Szpilki zajął Izu Ugonoh - przegrał z Breazealem przez nokaut w 5. rundzie, tworząc jedną z najbardziej dramatycznych wojen 2017 roku.
W mieście Birmingham w stanie Alabama doszło do nocy wagi ciężkiej, gdzie główną atrakcją wieczoru miało być starcie Andrzeja Wawrzyka z Wilderem. Polak został jednak przyłapany na stosowaniu (jak zapewniał nieświadomie) nielegalnych środków. Jego miejsce zajął niepokonany Gerald Washington, przegrywając przez techniczny nokaut w 5. rundzie.
Wydłużająca się przerwa od boksu Szpilki wzbudziła w nim gniew i wściekłość. Mówiło się nawet o końcu kariery w pięściarstwie.
Szpilka myślał o zawieszeniu kariery
Po odwołaniu lutowej walki z Breazealem Szpilka stracił cierpliwość. W programie "Puncher" przyznał bez ogródek, że myśli nawet o zawieszeniu sportowej kariery.
- Jeśli nie pojawi się w miarę poważny przeciwnik, to poczekam na Dominika Breazeale'a. Jak to nie wyjdzie, to na chwilę zawieszam rękawice na kołku. Jestem tym zmęczony. Muszę odpocząć - mówił zirytowany.
A promotor Andrzej Wasilewski wyznał w rozmowie z portalem Po Gongu, że obawiał się nawet o definitywny rozbrat swojego podopiecznego z ukochaną dyscypliną sportu.
- W trakcie negocjacji przed tym pojedynkiem bałem się trochę, że Artur może przedwcześnie zakończyć karierę. Artur wymyślił sobie kwotę, która mu się należy, taką zupełnie z powietrza. Gdyby nie dał się namówić do zejścia w dół, to zrobiłby krzywdę sobie i nam, bo jego kariera mogłaby się zakończyć - mówił Wasilewski.
Przed starciem z niepokonanym Kownackim wielu, w tym trener Szpilki, mówi, że porażka może w istocie oznaczać koniec wznowionej kariery.
Porażka z Kownackim końcem myślenia o elicie
Przed walką z Kownackim trener Szpilki Ronnie Shields został zapytany przez polsatsport.pl, czy przesadą byłoby stwierdzenie, że porażka oznacza dla "Szpili" koniec kariery.
- Nie, nie przesadzasz. To koniec myślenia, że jesteś w szerokiej elicie bardzo dobrych pięściarzy wagi ciężkiej - ocenił były szkoleniowiec Evandera Holyfielda i Mike'a Tysona.
28-latek podstawiony jest więc pod ścianą, choć w opinii większości ekspertów jest wyraźnym faworytem tego starcia. Bukmacherzy nie mają wątpliwości i jego triumf wyceniają na 1.18/1.25, co oznacza, że za postawioną złotówkę można zyskać maksymalnie 25 groszy netto. Z kolei wiktoria "Baby Face'a" równa się pomnożenie kapitału nawet czterokrotnie.