Polacy pokochali darta. Popularność żużla i skoków narciarskich zagrożona? [OPINIA]

Materiały prasowe / Simon O’Connor/PDC / Na zdjęciu: kibice podczas Superbet Poland Darts Masters w Gliwicach
Materiały prasowe / Simon O’Connor/PDC / Na zdjęciu: kibice podczas Superbet Poland Darts Masters w Gliwicach

Czy jest inna dyscyplina sportu, która generuje tyle pozytywnych emocji w tak krótkim czasie? Dzień bez polskich graczy na scenie sprzedaje się szybciej niż z nimi w roli głównej? Tak, bo Polacy pokochali darta i dali temu kolejny dowód.

Z Gliwic - Krzysztof Sędzicki, WP SportoweFakty

Telewizyjny głos polskiego darta, czyli komentator Viaplay Jakub Łokietek w opisie swojego konta na portalu X (dawniej twitter) ma "dart jest lepszy od nart". Jako zapalony narciarz nie do końca się z tym zgadzam, choć już od 10 lat przez ekran telewizora, a drugi rok z rzędu na własne oczy przekonuję się, że w zwykłym rzucaniu lotkami do tarczy jest coś niezwykłego, a nawet magicznego. Jeśli na turniej pokazowy do hali przychodzi więcej ludzi niż na mecze koszykówki czy piłki ręcznej, to znaczy, że mamy do czynienia z dyscypliną, którą trudno nazwać "niszową".

Oczywiście składa się na to mnóstwo czynników. Przede wszystkim prostota zasad. Każdy z nas albo sam kiedyś dla rozrywki w barze próbował gry w darta albo zna kogoś, kto próbował. Rzucasz, trafiasz (lub nie), liczysz punkty. I tak w kółko. A potem przychodzą inni i patrzą. Kibicują albo dołączają do zabawy. Od razu się angażują - zarówno gracze, jak i obserwatorzy.

Wywodzący się z Wielkiej Brytanii dart zaczął się profesjonalizować w latach 70., a w 1994 roku powołano do życia PDC (Professional Darts Cooperation) i dyscyplina nabrała rozpędu dzięki temu, że zainwestowała w nią telewizja. Zresztą miłośnikom telewizyjnych nowinek polecam przyjrzeć się, jak Sky Sports opakowuje transmisje z turniejów darterskich. To jest dbałość o każdy szczegół - zarówno, jeśli chodzi o liczenie punktów, jak i pokazywanie emocji u graczy oraz atmosfery na trybunach. A cały czas mówimy o zwykłym rzucaniu lotkami do tarczy.

ZOBACZ WIDEO: "Najsilniejszy selekcjoner od lat". Jest pod wrażeniem Michała Probierza

Od przypadkowego natknięcia się na darta w telewizji lub towarzyskiej gry ze znajomymi najczęściej zaczyna się zainteresowanie dartem. A później ono ewoluuje. W Polsce pod koniec drugiej dekady XXI wieku kołem zamachowym stały się transmisje w Eurosporcie oraz TVP, a później doszły do tego sukcesy polskich zawodników, przede wszystkim Krzysztofa Ratajskiego, który w 2021 roku dotarł do ćwierćfinału Mistrzostw Świata. Na antenie TVP Sport oglądalność w szczycie przekraczała 450 tysięcy widzów. To są liczby, obok których nie można przejść obojętnie. Szczególnie, że w tym samym czasie odbywał się noworoczny konkurs skoków narciarskich w Garmisch-Partenkirchen, a Telewizja Polska pokazywała w tym samym czasie oba te wydarzenia.

Pamiętajmy jednak, że polski dart to nie tylko Ratajski. Pierwszym Polakiem, który startował w MŚ był Krzysztof Kciuk, na europejskiej scenie pojawia się też Radosław Szagański, a ostatnio także Sebastian Białecki. A za nimi są dziesiątki lub setki graczy, którzy chcą podnosić swoje umiejętności i walczą o to, by móc zmierzyć się na wielkiej scenie ze światową czołówką.

Światowa Federacja Darta (PDC) postanowiła więc eksperymentalnie zorganizować turniej pokazowy Superbet Poland Darts Masters w 2023 roku w Warszawie. Przed rokiem Hala Torwar wyprzedała się w dwie godziny, choć tak na dobrą sprawę mało kto wiedział, czego się spodziewać, szczególnie, jeśli chodzi o atmosferę na trybunach. Dart to sport wywodzący się z Anglii, z tamtejszego kręgu kulturowego, innego niż Polska. Popularność zyskał w Holandii czy Niemczech, czyli niby bliżej naszego kraju, ale nadal inna mentalność. Stąd niepewność, co się stanie.

Okazało się, że Polacy uwielbiają tego typu rozrywkę. Szybko nauczyli się zasad panujących na trybunach - kiedy wolno wstawać, kiedy podnosić kartoniki z napisem "180", kiedy robić wrzawę. Niby są pewne reguły, których światowa federacja bardzo pilnuje (ba, nawet przywozi swoich ochroniarzy i swój zespół prasowy), a cała impreza prowadzona jest w języku angielskim, ale to nie przeszkadza w przemycaniu lokalnych, unikalnych zachowań.

Zarówno wtedy w Warszawie, jak i rok później w Gliwicach nawet podczas meczów zawodników spoza Polski cały czas mieliśmy chóralne śpiewy - od "Ogórek - zielony ma garniturek" (na cześć ubranego na zielono Michaela van Gerwena), przez "Hej Sokoły!" po "Barkę" zaśpiewaną dokładnie o 21:37. I nie stoi za tym nic złośliwego, to po prostu ma być jedna wielka zabawa dla wszystkich.

Ktoś powie: "jak ty możesz to oglądać"? A dlaczego oglądamy sporty walki albo freak fighty? Dla przyjemności. W piątek w PreZero Arenie Gliwice na trybunach i przy stołach zasiadło około siedmiu tysięcy widzów. W tej samej hali niespełna rok wcześniej reprezentacja Polski koszykarzy rozgrywała eliminacje do Igrzysk Olimpijskich w Paryżu. Przyszło o połowę mniej ludzi.

Dodatkowo na sobotnią część turnieju - podkreślmy jeszcze raz - pokazowego, spodziewana jest jeszcze większa widownia (około 10 tysięcy widzów). To już są liczby porównywalne z Mistrzostwami Świata w piłce ręcznej rozgrywanych w Polsce w 2023 roku. A drugiego dnia do darterskiej rywalizacji w Gliwicach nie przystąpi żaden Polak. Polski kibic darta przychodzi na darta, niekoniecznie na Polaków.

Ktoś zapyta: "ale w ilu krajach na świecie na poważnie grają w darta?". A ja odpowiem: a w ilu krajach na świecie na poważnie jeżdżą na żużlu? Albo skaczą na nartach? A mimo tego Polacy tłumnie zajmują miejsca na trybunach, a jeszcze liczniej zasiadają przed telewizorami. Czy robią to tylko dla startujących reprezentantów Polski? Też niekoniecznie. Musi być w tym element przyjemności.

A nawet mimo tego Polacy przyjeżdżają na darta. W drodze do hali widziałem mnóstwo ludzi poprzebieranych w kolorowe stroje niczym na bal karnawałowy (to też element widowiska, który obserwujemy na świecie) albo w koszulki lokalnych klubów darterskich z całego kraju. Sam zaobserwowałem kibiców (lub też graczy amatorów) z Augustowa, Siedlec, Łodzi, Katowic czy Krakowa. Oni przyjechali specjalnie po to, by obejrzeć światowego darta na żywo. Nawet jeśli w hali oglądają go tak naprawdę na telebimie, bo z pierwszych rzędów ledwo widać tarczę, o lotkach nie wspominając.

I na koniec powrócę do Kuby Łokietka, który przy okazji sukcesu Krzysztofa Ratajskiego w MŚ wykrzyczał: "Sportowa Polsko, usłysz o darcie!". Polska usłyszała. I nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. Organizatorzy z PDC są pod ogromnym wrażeniem tego, jak w naszym kraju przyjęto darta i nieśmiało mówią, że przydałoby się tu zorganizować coś więcej niż tylko turniej pokazowy. Może European Tour, a może jedna z nocy Premier League? Wszystko zależy od nas.

Zobacz też: Tysiące widzów na darterskim show w Gliwicach! Zabrakło tylko sukcesu Polaków

Komentarze (0)