Wszystko zaczęło od kasety wideo. W 1997 prosto z Nigerii trafiła do Ryszarda Szustera. Agent piłkarski dostał ją w paczce od swojego przyjaciela z klubu Jasper United. Włożył do odtwarzacza VHS i zobaczył utalentowanego napastnika. A ten dryblował, zostawiał w tyle resztę rywali i strzelał mnóstwo goli. Szuster od razu wiedział, że musi go sprowadzić. Tak zaczęła się polska kariera Emmanuel Olisadebe. - A później sprawy potoczyły się już naprawdę ekspresowo - opowiada nam Szuster.
"Olisabebe" obrzucony bananami
- Nawet nigeryjska federacja była zaskoczona, że taki zawodnik istnieje. A potem mieli do mnie pretensje - opowiada Szuster. - Prezes dzwonił do mnie i w kółko powtarzał: "Mr. Ryszard, to nie fair". A ja żartobliwie odpowiadałem, żeby następnym razem lepiej się rozglądali - dodaje.
Nigeryjski Związek Piłki Nożnej pretensje do Szustera miał po tym, jak Olisadebe został polskim obywatelem. To było równoznaczne z jego wejściem do naszej reprezentacji. Był 17 lipca 2000 roku.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: fatalna interwencja bramkarza i gol Polaka w lidze kazachskiej
Olisadebe polski paszport odebrał w sali 131 Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego. Nie była to zwykła urzędnicza rutynowa sytuacja. Dziennikarze z kamerami o mało go nie stratowali. Piłkarz po angielsku mówił, że Polska kojarzy mu się z papieżem Janem Pawłem II. Później dodał kilka słów po polsku. Wojewoda Antoni Pietkiewicz kilka razy przekręcił nazwisko Olisadebe na "Olisabebe". A wysłannicy z klubu zawodnika, Polonii Warszawa prężyli muskuły. Mówili, że to znak nowych czasów, Polska wchodzi do Europy. Przesadzali, bo przecież raptem dwa miesiące wcześniej kibole Zagłębia Lubin obrzucili piłkarza bananami.
Wydarzenie było jednak dziejowe. Oto bowiem pierwszy raz w historii obywatelstwo polskie przyznano w trybie przyspieszonym, z pominięciem obowiązkowego warunku o mieszkaniu w Polsce przez pięć lat. Były rozmowy między PZPN-em, a potem intensywne narady w Pałacu Prezydenckim.
- To był precedens - przyznaje nam ówczesny prezydent Aleksander Kwaśniewski. - Trzeba było się zastanowić. Bardzo zabiegali o to Jerzy Engel i Zbigniew Boniek. Powoływali się na praktyki w innych krajach, w których całkiem dużo było zawodników naturalizowanych - dodaje.
- Olisadebe grał w polskiej lidze. Ale najbardziej przekonało mnie to, że ożenił się z Polką. Dlatego uważałem, że to nie jest naturalizowanie tylko po to, by wzmocnić kadrę. Małżeństwo to poważna sprawa, związał się z naszym krajem. Po wahaniach uznałem, że można to zrobić - tłumaczy Kwaśniewski.
Prezydent, miłośnik i znawca sportu, był bardzo ciekawy nigeryjskiego piłkarza. - Pytał mnie o jego charakter, osobowość i to, czy można na nim polegać. To były jedyne opinie, jakie wystawiłem "Oliemu". I myślę, że pomogły w podjęciu decyzji - wspomina Jerzy Engel, ówczesny selekcjoner piłkarskiej kadry. Niewielu znało Olisadebe tak jak on.
PZPN negocjuje z Kwaśniewskim
Engel jako pierwszy postawił na Olisadebe. Najpierw jednak, gdy Szuster ściągnął Nigeryjczyka do Polski, zaproponował go Wiśle Kraków. Ale trener Wojciech Łazarek nie chciał zawodnika. Piłkarz trafił na testy do Ruchu Chorzów. Tam się spodobał, działacze chcieli dobić targu z klubem Olisadebe za plecami agenta. Nie wiedzieli, że szef nigeryjskiego klubu to przyjaciel Szustera. Sprawa wyszła na jaw, agent zabrał gracza do stolicy.
- Zadzwonił do mnie Szuster - wspomina Engel, wtedy trener Polonii Warszawa. - Zaprosiłem ich do Warszawy, długo rozmawialiśmy. Olisadebe niezbyt chciał grać w Polsce, był zniechęcony przygodami w Wiśle i Ruchu. Przyjechał z urazem nogi, ale nasz lekarz się nim zajął. Potem zagrał pół sparingu z ŁKS-em i to był strzał "10". Świetnie dryblował, przeciwnicy nie mieli na niego sposobu. Szukaliśmy piłkarza z taką szybkością i techniką - opowiada szkoleniowiec.
Zrobił z Olisadebe gwiazdę Polonii. Gdy w grudniu 1999 roku dostał nominację na selekcjonera reprezentacji, Olisadebe grał już w klubie dwa lata. I w tym właśnie sezonie grał znakomicie, "Czarne koszule" zdobyły bowiem wiosną mistrzostwo Polski. Wtedy już Engel działał, bo wiedział, że takiego napastnika brakowało kadrze. Wspierali go prezes PZPN Michał Listkiewicz i jego zastępca Zbigniew Boniek. To oni negocjowali z prezydentem Kwaśniewskim.
Szuster: - Emmanuel miał zagrać z Polonią w pucharach i wyjechać. Zgłosiło się kilka klubów z Rosji i Ukrainy, ale to akurat mu odradzałem. On marzył o Hiszpanii i Włoszech. Ale nigdy nie myślał, że zagra na mistrzostwach świata i to nie w reprezentacji Nigerii.
- Nawet dziś piłkarz z podobnymi umiejętnościami byłby gwiazdą. Z taką szybkością i techniką sprawdziłby się w każdym klubie, nie tylko w Polsce. Gdyby nie kontuzje, "Oli" zrobiłby większą karierę - żałuje Engel.
Oli prowadzi Polskę na mundial
Olisadebe zagrał w 25 meczach reprezentacji i strzelił 11 goli. Świetnie zadebiutował w kadrze. W towarzyskim meczu z Rumunią zdobył bramkę. To był test przed eliminacjami do mundialu. Na starcie Biało-Czerwoni wygrali 3:1 z Ukrainą. Olisadebe strzelił dwa gole. Najpierw uderzył głową po centrze Marka Koźmińskiego, później wykorzystał zamieszanie w polu karnym i trafił z kilku metrów. Po przerwie wywalczył rzut karny, ale spudłował Andrzej Juskowiak.
Po tym spotkaniu prezydent Ukrainy Leonid Kuczma miał wyrzuty do Kwaśniewskiego. Akurat było Zgromadzenie Ogólne ONZ w Nowym Jorku. - Przyjaźniliśmy się. - wspomina Kwaśniewski. - Obaj znaliśmy wynik i przebieg meczu. Przyznał, że wygraliśmy zasłużenie, ale miał jeden problem. Powiedział, że ten czarny zawodnik to nie Polak. Odpowiedziałem mu, że to obywatel Polski. Widziałem, że miał zadrę, że wezwaliśmy Olisadebe na pomoc - uśmiecha się były prezydent.
W eliminacjach Olisadebe strzelił osiem goli. Bardzo pomógł awansować wreszcie, po 16 latach przerwy, na mistrzostwa świata. Plany na mundial w Japonii i Korei były wielkie. Engel mówił nawet o medalach. Wielki też był zawód. Polska nie wyszła nawet z grupy. To wtedy powstało hasło, że polski futbol to: "Mecz otwarcia, mecz o wszystko i mecz o honor".
Później Olisadebe zagrał już tylko w sześciu spotkaniach reprezentacji. Ostatni raz w 2004 roku za kadencji Pawła Janasa.
Życzenia przez internet
W 2001 roku piłkarz wyjechał z Polski do Panathinaikosu Ateny. Grał w kadrze, ale nigdy nie wrócił do naszego kraju na stałe. Miał taką okazję w 2004 roku, kiedy chciała go Wisła Kraków, ale nie zdecydowała się. Olisadebe skończył karierę w Grecji w 2013 roku.
Olisadebe z Engelem ostatni raz widział się z podczas polsko - ukraińskiego Euro 2012. Z Szusterem pisze maile do dzisiaj.
Dziś reprezentant Polski ma 41 lat. Jego żona Beata Smolińska nie chciał wyjeżdżać do Nigerii. Rozwiedli się. Piłkarz sam wrócił do ojczystego kraju.
- W każde święta składamy sobie z "Olim" życzenia. W 2015 roku mieliśmy zakładać agencję menedżerską, ale dostałem wtedy propozycję z polityki. Został przy piłce, jest aktywny na rynku w Nigerii. Od czasu do czasu lata do Grecji, bywał też w Polsce. Przed pandemią mówił, że chciał pojechać do Chin - mówi Szuster.
Były agent nie wyklucza, że ich drogi znowu się przetną. - Być może wróci do Polski jako menedżer i założy agencję. A jeśli tak, to razem ze mną. Tak mi obiecał.
Kacper Przybyłko wyleczył koronawirusa i znowu błyszczy w USA