Dramat Franka Dubaniowskiego rozegrał się w niedzielę, kiedy to polski motocyklista wybrał się z ojcem na przejażdżkę na motocyklach enduro wokół Andrychowa (woj. małopolskie). Gdy znajdowali się w okolicach Pańskiej Góry, postanowili przepuścić mężczyznę spacerującego z psem. Ten jednak rzucił się na nich i zaatakował 21-latka nożem.
- Wiem, że to nielegalne - mówi o jeździe po lesie w rozmowie z lokalnym portalem mamnewsa.pl Paweł Dubaniowski, ojciec polskiego motocyklisty. Dodaje przy tym, że "nie jest to również powód, by kogoś zabić".
Jak podkreślił ojciec zranionego motocyklisty, obaj nie dali powodów napastnikowi, by ten wykonał w ich kierunku jakikolwiek agresywny ruch. - Zwolniliśmy, zatrzymaliśmy się. Ten mężczyzna wyszedł na moją wysokość i powiedział: "Co to jest k...a? Co za jazda motocyklami po lesie?" Odepchnął mnie, że wywróciłem się w krzaki. Franek podbiegł do niego, a on odwrócił się. Wtedy usłyszałem tylko słowa Franka: "Tata, uważaj, on ma nóż" - relacjonuje Paweł Dubaniowski przed kamerami mamnewsa.pl.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: bójka podczas meczu piłki ręcznej. Kobiet!
Ojciec 21-latka na słowa o nożu szybko wydostał się spod własnego motocykla i złapał napastnika za szyję, po czym odrzucił go w kierunku płotu. - Wtedy usłyszałem: Tata, ratuj mnie, on mnie pociął. Zobaczyłem, jak Franek stoi, z lewej ręki tryskała krew - zdradza.
Pomoc rannemu motocykliście utrudnił też leśniczy, który w pierwszej chwili próbował zatrzymać ojca Franka Dubaniowskiego. - Mówię do niego: dzwoń po karetkę, ratuj mi syna, bo pociął go nożem. Wykonał prośbę, ale zamiast się skupić na ratowaniu życia i obezwładnieniu nożownika, zaczął mi utrudniać życie i łapał mnie. Mówiłem, by mnie puścił, że muszę przewieźć syna na parking, bo tam ludzie mają apteczki w samochodach i ktoś nam pomoże - opisuje całe zajście Paweł Dubaniowski.
Ostatecznie 21-latek był w stanie wsiąść na motocykl i odjechać z miejsca zdarzenia. Jednak kilkadziesiąt metrów dalej zasłabł i spadł z maszyny. W tym samym czasie jego ojciec nadal walczył z nożownikiem i leśniczym, który raz za razem łapał Pawła Dubaniowskiego za kurtkę i powtarzał, by "nie uciekał z miejsca przestępstwa".
- Nożownik nie dostał mnie tylko dlatego, że miał psa na smyczy, który zaplątał mu się w krzakach. Mężczyzna rzucił się z tym nożem na mój motocykl. Zaczął dźgać bak, opony. Aż w końcu zrzuciłem leśniczego z pleców, nożownika obezwładniłem ciosem i odjechałem motocyklem - mówi ojciec Franka.
Paweł Dubaniowski jest niezwykle wdzięczny osobom, które pomogły jego synowi i widząc go w kałuży krwi, postanowiły go opatrzeć. On sam dojechał do Franka kilka chwil później i jak sam mówi, niewiele brakowało, a doszłoby do tragedii. - Zobaczyłem syna leżącego w krwi. Założyłem mu opaskę uciskową. On mówi mi nagle: tata, noga mnie boli. Patrzę, a tu dwa razy większe cięcie, 25 na 5 centymetrów - relacjonuje.
Franek Dubaniowski przeszedł dwie operacje w szpitalu, w trakcie których lekarze zszyli rany na nodze i ręce. Musieli także dokonać rekonstrukcji nerwu łokciowego. - Lekarz powiedział, że to cud, że Franek żyje. Milimetr od tętnicy barkowej i nie byłoby, co robić - mówi ojciec 21-latka.
Niedzielne zajście może być jednak równoznaczne z końcem kariery motocyklisty, który ma na swoim koncie m.in. występy w Red Bull 111 Megawatt i Enduro Lidze. - Rehabilitacja będzie bardzo ciężka, zajmie do roku czasu i nie wiadomo, czy Franek będzie władał ręką. Może nawet dojść do zaniku mięśni - informuje Paweł Dubaniowski.
Nożownikiem okazał się 39-letni mieszkaniec Andrychowa, któremu grozi do 5 lat więzienia w związku ze "spowodowaniem uszczerbku na zdrowiu pokrzywdzonego, którego leczenie potrwa powyżej dni siedmiu". Jednak ojciec zawodnika podkreśla, że nie ma żadnych informacji od policji. Próbował kontaktować się z funkcjonariuszami, ale nie dowiedział się, czy mężczyzna w chwili ataku był pod wpływem alkoholu lub też środków odurzających.
- To był nóż myśliwski, ostry. Opony w motocyklu enduro ciężko pociąć nożem kuchennym, bo one są przygotowane do jazdy w trudnym terenie. To, co zrobił ten gościu z bakiem czy oponami, to nie wiem, co chciał osiągnąć. Zachowywał się jakby był w amoku, naćpany - podsumowuje Paweł Dubianowski.
Czytaj także:
Bolidy F1 staną się wolniejsze
Robert Kubica w środku politycznej walki