Co przyniósł mijający rok w esporcie?

Materiały prasowe / Na zdjęciu: gracze AGO Rogue
Materiały prasowe / Na zdjęciu: gracze AGO Rogue

Kończący się rok był dla krajowego esportu rokiem sprawdzającym rodzime organizacje, zawodników i fanów na wielu różnych frontach. Jak w obliczu trudnej sytuacji na świecie odnaleźli się gracze najpopularniejszych tytułów esportowych?

Wszystko zainaugurował siódmy sezon Ultraligi, która wraz z nadejściem zmian w ekosystemie Europejskich Lig Regionalnych stała się ligą akredytowaną przez Riot, przez co jej prestiż, przynajmniej na papierze, nieco wzrósł. Byliśmy też świadkami połączenia mistrzostw Polski z mniejszym regionem - Ligą Bałtycką. Na fali tej zmiany napłynęły do nas zagraniczne organizacje i zawodnicy, a sama liga została rozszerzona do dziesięciu ekip. Pewne rzeczy się jednak nie zmieniły i tak jak to zazwyczaj na wiosnę bywa, najlepszą drużyną zostało AGO ROGUE, które po raz kolejny nie dało szans konkurencji. 3:0 w finale przeciwko Team ESCA Gaming dość klarownie rozsądziło, kto był wówczas nad Wisłą najmocniejszy.

Równolegle w świecie Counter Strike: Global Offensive trwały rozgrywki ESL Mistrzostw Polski. Tu z kolei AGO nie poszło tak dobrze jak w LoL-u, bowiem dywizja CS-a nie zdołała zakwalifikować się do fazy play-off, w której czekało nas sporo emocji, głównie za sprawą Illuminar Gaming. Za murowanego faworyta uchodziła All-in Games Wisła Kraków, która z mocnym składem zameldowała się na rodzimej scenie. W finałowej serii Białą Gwiazdę czekało jednak niemiłe zaskoczenie i porażka 0:2 z drużyną Wielkiego Oka.

Podczas gdy w świecie krajowych FPS-ów czekała nas krótka przerwa, do gry powrócili zawodnicy Ligi Legend. Po dość udanym European Masters, w którym AGO ROGUE dotarło do półfinałów, czekał nas letni split Ultraligi. I gdy po niesamowitej fazie zasadniczej wszyscy spodziewali się historycznej obrony tytułu w wykonaniu akademii LEC, uderzyła w nas szokująca informacja, która odwróciła losy wielkiego finału. Okazało się bowiem, że Nite, jeden z graczy RGO, nie zdąży na finałowe rozgrywki LAN, przez co szanse zespołu na obronę tytułu diametralnie się skurczyły. Zamieszanie doskonale wykorzystali gracze Zero Tenacity, którzy szybko zamknęli serię wynikiem 3:0 i po raz pierwszy mogli cieszyć się z triumfu na taką skalę.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: przypatrz się dobrze! Wiesz, kto pomagał gwieździe tenisa?

Z kolei w świecie CS-a ESL Mistrzostwa Polski wróciły wraz z nadejściem sezonu jesiennego. Przez długi czas zapowiadało się na dominację drużyn z grupy A, ponieważ zarówno los kogutos jak i AGO wyglądało naprawdę dobrze. Faza zasadnicza nie zapowiadała emocji, jakie czekały nas w etapie play-off. Tam znacznie lepiej poradziły sobie ekipy z grupy B, czyli Permitta Esports i PACT. Ci drudzy odprawili z kwitkiem AGO w półfinale, a w najważniejszym meczu sezonu czekała już na nich Permitta. sNx i spółka utrzymali wysoką formę z fazy zasadniczej i w finale nie dali oni szans graczom PACT, pokonując ich wynikiem 2:0 (16:10 i 16:10).

W minionym roku nie żyliśmy więc pod dyktando konkretnej organizacji, a krajowi mistrzowie zmieniali się jak w kalejdoskopie. Byliśmy świadkami wielu nieprzewidywalnych starć i sukcesów underdogów, co mocno zachęca do dalszego kibicowania drużynom na rodzimym gruncie. Czy w 2023 czeka nas powtórka z rozrywki czy może tym razem w LoL-u bądź CS-ie wyklaruje się wyraźny hegemon? Zobaczymy już niedługo.

Czytaj także: 
Wzruszające pożegnanie córki Pelego
La Liga znowu gra. Beniaminek uratował remis po dwóch rzutach karnych

Komentarze (0)