12 października 2017 roku. Mistrzostwa świata League of Legends. Fnatic, które zaliczyło jeden z najgorszych sezonów w Europie, gdzie dwukrotnie zajmowało 3. miejsce w splicie, właśnie dobija swoich fanów postawą na Worldsach. Po 4 meczach, "Rekkles" i spółka legitymują się bilansem 0-4. Pozostały do rozegrania 2 mecze i można pakować walizki do domu.
Immortals oraz GIGABYTE Marines (dzisiejsze GAM Esports), mają bowiem już po 2 zwycięstwa, zaś Longzhu jest poza czyimkolwiek zasięgiem i wygrywa z każdym. I choć matematyczne szanse wciąż się tliły, to przecież nikt nigdy jeszcze nie awansował dalej z czterema porażkami.
Czytaj także: Worlds 2019. Wnioski po porażce G2 Esports. Czas przypomnieć sobie formę z LEC
Na początek mecz z Immortals. Mecz, którego zauważalnie nikt nie chce przegrać. Po 20 minutach oba zespoły mają na koncie zaledwie po 1 zabójstwie. Wówczas jednak następuje przebudzenie. Dwa szybkie zabójstwa zgarnia "Broxah", kolejne dokłada "Rekkles" i Fnatic rozpoczyna marsz po pierwszą wygraną. Opromieniona triumfem, europejska formacja rozbija również GAM, a dzięki temu, że Longzhu kończy fazę grupową z kompletem zwycięstw, zaś GAM w rewanżu pokonuje Immortals, mamy do czynienia z potrójnym remisem, o wszystkim decydować będą tie-breakery.
ZOBACZ WIDEO Stacja Tokio. Szpital zamiast igrzysk. Dramat Joanny Dorociak
Tam równych sobie nie miało już jednak Fnatic i historia stała się faktem. W ćwierćfinałach Worldsów melduje się drużyna, która przegrała pierwsze cztery mecze mistrzostw. Do dziś, nikt inny tego nie dokonał. I choć oczywiście, potrzeba było do tego sporo szczęścia i korzystnych rozstrzygnięć w innych meczach, to również docenić trzeba to, jak silną psychiką wykazali się gracze FNC, nie załamując się po dramatycznym starcie.
Czytaj także: HS. Masters Tour Bukareszt. Bez Polaków w finałowej ósemce
Jednak nie trzeba cofać się aż do 2017 roku, aby pokazać, że Fnatic jak nikt inny, potrafią powracać z trudnej sytuacji. Również i w tym roku wstawali przecież z kolan. Wiosenny split LEC 2019. Fnatic rozpoczyna od czterech porażek. Po 10 kolejkach sytuacja nie wygląda wiele lepiej, bowiem zespół "Rekklesa" wygrywa zaledwie 3 starcia. Eksperci już rozpoczynają dyskusje, czy jest możliwym, że FNC nie awansuje do play-offów?
Przed 6. tygodniem zmagań następuje jednak przełom. Od tego momentu Fnatic zwycięża wszystkie pozostałe 8 meczów i kończy rundę zasadniczą na 3. miejscu!
Najświeższy przykład tego, że "Pomarańczowych" nigdy nie należy skreślać, dostaliśmy podczas trwających Worldsów. Trafili oni bowiem do grupy śmierci, w której przegrali 2 z pierwszych 3 meczów. Przed rewanżami, choć ponownie nadzieje się tliły, raczej spodziewano się ich odpadnięcia. Te opinie jeszcze podsycił fakt, że w pierwszym meczu ostatniego dnia, Fnatic wygrało w bardzo mało przekonującym stylu nad słabiutkim Clutch Gaming. Gdy jednak przyszło co do czego, "Nemesis" i spółka pokazali klasę, odprawiając z kwitkiem nie tylko bezpośredniego rywala w walce o awans - Royal Never Give up, ale także największych faworytów mistrzostw - SKT.
Jeżeli w piłce nożnej funkcjonuje słynny cytat Kazimierza Górskiego "dopóki piłka w grze, wszystko jest możliwe", o tyle w esporcie można śmiało je parafrazować "dopóki Fnatic w grze...". Na kogokolwiek nie trafi w ćwierćfinale zespół Martina "Rekklesa" Larssona, to europejskiej formacji nie należy w nim skreślać, póki nie ujrzymy Nexusa wybuchającego po raz trzeci. Choćby sytuacja wydawała się skrajnie beznadziejna.
[i]
[/i]