League of Legends. LCS. Umarł król, niech żyje król. Cloud9 bezkonkurencyjne w Ameryce

Materiały prasowe / Tina Jo/Riot Games / Na zdjęciu: Yasin 'Nisqy' Dincer
Materiały prasowe / Tina Jo/Riot Games / Na zdjęciu: Yasin 'Nisqy' Dincer

Podczas gdy w Europie niezmiennie panuje G2 Esports, tak w Ameryce nastąpiła zmiana na tronie. Po czterech splitach dominacji Teamu Liquid, nowymi mistrzami zostali gracze Cloud9.

W tym artykule dowiesz się o:

To był wybitny split w wykonaniu Cloud9. Jeżeli przerywać czyjąś dominację, to właśnie w takim stylu. C9 wiosną tego roku było poza zasięgiem. W całym splicie przegrali zaledwie 2(!) mapy. Pierwszą w fazie zasadniczej, drugą w półfinale. W finale całkowicie zdewastowane zostało FlyQuest.

Nawet najwięksi optymiści nie zakładali, że finał może potoczyć się inaczej. Bukmacherzy przed meczem szanse na zwycięstwo C9 wyceniali w okolicach 1,05. Już sam fakt, że FQ znalazło się w wielkim finale był pewnym zaskoczeniem.

Ekipa "PowerOfEvila" realny opór postawiła tak naprawdę tylko na pierwszej mapie. Do 26. minuty gra była wyrównana. Wówczas jednak "IgNar" oraz "Santorin" nieroztropnie spróbowali wyłapać supporta rywali w postaci "Vulcana". Ten bez problemu przyjął sporą dawkę obrażeń, a w międzyczasie "Blaber" oraz "Zven" rozpoczęli swój koncert. Po chwili jedynym graczem FlyQuest pozostałym przy życiu był "IgNar" co oznaczało łatwego Barona.

ZOBACZ WIDEO IEM Katowice 2020. Kapitalna oglądalność imprezy! "Najlepszy wynik w historii"

Od tej pory bardziej niż "czy", zasadne było "kiedy" Cloud9 wygra pierwszą mapę. Dokonało tego tuż przed upływem 40 minuty. To była jednak jedyna tak długa gra. Na drugiej mapie Nexus FlyQuest wybuchł po 30 minutach i przy wyniku 24-6. Na trzeciej, chwilę po 28. minucie.

Cloud9 tym samym po sześciu latach przerwy powróciło na tron najlepszej amerykańskiej ligi League of Legends. Ostatnim razem triumfowało wiosną 2014 roku, gdy w jego składzie były takie legendy jak "Meteos" czy "LemonNation".

Wartym odnotowania faktem jest również to, że "Zven" stał się tym samym pierwszym profesjonalnym zawodnikiem, który wygrał zarówno rozgrywki europejskie jak i amerykańskie. W Europie triumfował dwukrotnie w barwach G2 Esports, teraz natomiast po najcenniejsze trofeum sięgnął również za oceanem.

Tym samym zawodnicy Cloud9, podobnie jak chwilę wcześniej G2 Esports, wywalczyli sobie prawo do gry na MSI. W zeszłym roku Amerykę reprezentował Team Liquid, który niespodziewanie sięgnął po wicemistrzostwo.

Cloud9 3:0 FlyQuest 

Czytaj także:
League of Legends. LEC. Rewanż G2 udany, jednak gra wciąż daleka od ideału
StarCraft II. "Soul" pokazał moc. "Elazer" i "MaNa" nie odstają

Komentarze (0)