Marcin "Jankos" Jankowski: Cieszę się, że Worldsy w ogóle się odbyły. Wielkie "bum" ma być za rok

Materiały prasowe / Michał Konkol/Riot Games / Na zdjęciu: Marcin 'Jankos' Jankowski
Materiały prasowe / Michał Konkol/Riot Games / Na zdjęciu: Marcin 'Jankos' Jankowski

- Byłoby super, gdyby w Polsce odbyły się finały mistrzostw Europy albo część Worldsów. Jeśli będę miał do tego okazję, na pewno zachęcę organizatorów, żeby spojrzeli na nasz kraj łaskawym okiem - mówi nam "Jankos", polska gwiazda League of Legends.

W tym artykule dowiesz się o:

[b]

Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Czwarty raz brałeś udział w mistrzostwach świata w League of Legends i czwarty raz dotarłeś przynajmniej do półfinału. Wróciłeś z Szanghaju zadowolony?[/b]

Marcin "Jankos" Jankowski, zawodnik G2 Esprots, czterokrotny mistrz Europy w League of Legends, półfinalista tegorocznych mistrzostw świata: Zadowolony jestem przede wszystkim z tego, że turniej w ogóle się odbył i udało się nam w końcu zagrać jakieś mecze offline. Wiadomo, mamy skomplikowaną sytuację na świecie, trudną dla nas wszystkich. A mimo to Riot Games świetnie te Worldsy zorganizowało. Może nie było takiego rozmachu, jak w poprzednich latach, brakowało kibiców - kilka tysięcy widzów pojawiło się tylko na meczu finałowym, w którym my nie zagraliśmy, ale stworzono dla nas bardzo fajną scenę, na której świetnie się nam grało.

Piłkarskie Euro odwołano, igrzyska olimpijskie odwołano, a MŚ w Ligę Legend się odbyły. A mówimy o bardzo dużej i trudnej do zorganizowania imprezie, z udziałem 24 najlepszych drużyn z całego świata. To, że się udało, powinno być twoim zdaniem powodem do dumy dla esportowej społeczności?

Zdecydowanie tak. Jestem wdzięczny Riot Games i chińskiemu rządowi, że mieliśmy możliwość walki o tytuł. Przecież w esporcie w ciągu roku też odwołano bardzo dużo turniejów. W Lidze Legend nie było chociażby Mid-Season Invitational, drugiej najważniejszej imprezy po Worldsach. Nie zdziwiłbym się, gdyby i mistrzostwa się nie odbyły. Tym bardziej się cieszę, że tak się nie stało i że kibice LoLa zobaczyli bardzo ciekawy turniej.

W tym roku mamy dziesięciolecie LoLa i Riot Games chciało, żeby te Worldsy były specjalne, efektowniejsze, niż wszystkie poprzednie. Koronawirus pokrzyżował te plany, więc spróbują za rok. Wiemy już, że kolejne mistrzostwa też odbędą się w Chinach i jeśli sytuacja na to pozwoli, będzie wielkie "bum".

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kapitalne uderzenie na polu golfowym. Nagranie jest hitem

Czego ci najbardziej brakowało w porównaniu z wcześniejszymi mistrzostwami, w których brałeś udział?

Przede wszystkim publiczności. Gdybyśmy doszli do finału i zagrali przed kilkoma tysiącami kibiców, może bym tak nie mówił. Druga rzecz - dwa tygodnie kwarantanny, które musieliśmy przejść po przylocie do Chin, były dla mnie dość męczące.

Trudno ci było wysiedzieć przez tyle dni w hotelowym pokoju i nie móc z niego wyjść nawet na chwilę?

Nie w tym rzecz. Chodzi mi o to, że w takich warunkach trudniej nam się przygotowywać. Nasze treningi są lepsze wtedy, kiedy siedzimy obok siebie, możemy wspólnie omawiać nasze gry, dyskutować. Z powodu kwarantanny musieliśmy robić to online, co nie jest optymalne.

W dniu, w którym wasza izolacja się skończyła, byliście pewnie najszczęśliwszymi ludźmi na świecie.

Ja byłem przede wszystkim bardzo głodny. Żeby nie było, hotel, w którym przechodziliśmy kwarantannę, bardzo o nas dbał. Jedzenie przynoszono nam pod drzwi pokoi, było dobre i było go dużo. Jednak nie mogliśmy decydować co i kiedy zjemy. Mi to doskwierało. Jak poszedłem na pierwsze śniadanie po kwarantannie i zobaczyłem ile jedzenia mam do wyboru, byłem wniebowzięty. Odkułem się za te dwa tygodnie. Szczególnie jeśli chodzi o słodycze, bo w czasie izolacji nie jadłem ich w ogóle, a jestem wielkim łasuchem.

Jak wyglądał Szanghaj w czasie, kiedy odbywały się tam mistrzostwa świata? W mieście było widać ślady po pandemii koronawirusa, którą Chiny chyba mają już za sobą?

Z tego co wiem, w tamtym czasie (październik 2020 - przyp. WP SportoweFakty) w Szanghaju nie wykrywano prawie żadnych zachorowań, ale mimo to prawie wszyscy nosili maseczki, czy to w pomieszczeniach, czy na świeżym powietrzu. Oczywiście zdarzało się, że ktoś maseczki nie miał, ale bardzo rzadko. Odniosłem wrażenie, że miasto wróciło do normalnego życia. Takie miejsca jak restauracje, bary czy kluby, były otwarte. Ale my rzadko z nich korzystaliśmy. Skupialiśmy się na przygotowaniach do kolejnych meczów.

Półfinał uważasz za dobry wynik? Masz satysfakcję z tego, co pokazało twoje G2 Esports?

Na pewno mam satysfakcję z postępu, jaki zrobiliśmy w trakcie turnieju. Na Worldsy jechaliśmy dość słabi, nie graliśmy dobrze w mecie, która obowiązywała w czasie mistrzostw. Na początku pobytu w Chinach przegrywaliśmy w grach treningowych nawet z zespołami ze Stanów Zjednoczonych, które nie należą do najmocniejszych na świecie. Ale potem z dnia na dzień się poprawialiśmy i pod koniec imprezy wygrywaliśmy większość sparingów z bardzo mocnymi ekipami chińskimi. W zeszłym roku, kiedy doszliśmy do finału, tak nie było. Wtedy przegrywaliśmy większość gier na reprezentantów Chin - FunPlus Phoenix i Invictus Gaming.

Z koreańskim DAMWON Gaming, które wyeliminowało was w półfinale, a potem zdobyło mistrzostwo, też w sparingach wygrywaliście?

Niestety nie mieliśmy wielu okazji, żeby się z nimi mierzyć. Graliśmy z nimi tylko przez jeden dzień. Z tego co pamiętam, wygraliśmy wtedy jedną mapę na pięć. Na scenie było podobnie, bo w półfinale przegraliśmy z DAMWON 1:3.

Rok temu mówiłeś, że po przegranym finale z FunPlus Phoenix czuliście się wypaleni, przez jakiś czas nie mieliście ochoty grać. Teraz było inaczej?

Tak. Nie wypaliliśmy się i bardzo się z tego cieszę. Po porażce z DAMWON byliśmy smutni, mieliśmy niedosyt, ale też nie mogliśmy uwierzyć, że to koniec grania i następnego dnia nie spotkamy się w gaming roomie, żeby trenować i przygotowywać się do kolejnych starć. Przerwy, które robiliśmy sobie w trakcie sezonu, pomogły nam nie stracić głodu grania i sprawiły, że w porównaniu z turniejem z 2019 roku była lepsza atmosfera w zespole.

Zawsze na Worldsach trafiasz na tę jedną drużynę, której nie jesteś w stanie pokonać.

Trzy razy na drodze do tytułu stawał mi późniejszy mistrz świata. W 2018 roku Invictus Gaming, w 2019 FunPlus Phoenix, teraz DAMWON Gaming. Tak sobie myślę, że gdyby nie ten jeden zespół, może byłbym już mistrzem świata. Ale taki urok rywalizacji. Żeby zdobyć mistrzostwo, trzeba pokonać wszystkich, a nie prawie wszystkich. To ostatni tytuł w Lidze Legend, którego jeszcze nie mam. Z G2 zdobyłem cztery mistrzostwa Europy, wygrałem MSI, ale tego najważniejszego trofeum nie udało się do tej pory zdobyć. Mam nadzieję, że przed końcem mojej kariery to się zmieni.

Najlepiej byłoby wywalczyć przed własną publicznością. Worldsy w Europie były w 2019 roku, więc kolejne odbędą się zapewne dopiero za trzy, cztery lata. Może coraz większa i silniejsza polska społeczność powinna się starać, żeby turniej częściowo był rozgrywany u nas?

Jak najbardziej jestem za tym, żeby jakaś runda Worldsów była w Polsce. W 2016 roku mieliśmy finały mistrzostw Europy w Tauron Arenie w Krakowie, ale niestety nie przyciągnęły na trybuny zbyt wielu fanów. Jestem pewien, że teraz byłoby inaczej, bo tak jak wspomniałeś polska scena się rozwinęła i w LEC, czyli europejskiej Lidze Mistrzów w naszej grze, mamy teraz dużo graczy w dobrych drużynach. Myślę, że kiedy mistrzostwa świata wrócą do Europy, Riot rozważy Polskę jako współgospodarza turnieju. A jeśli nie Worldsy, to może finał splitu w LEC. Byłoby super. Jeśli będę miał do tego okazję, na pewno zachęcę organizatorów najważniejszych turniejów w LoLa, żeby spojrzeli na nasz kraj łaskawym okiem.

Teraz jesteś w domu, w Poznaniu, ale to nie znaczy, że odpoczywasz. Przed nowym sezonem czeka cię dużo nauki.

Zgadza się. Do Ligi Legend wprowadzono bardzo dużo zmian. Doszło na przykład dużo nowych przedmiotów, których trzeba się nauczyć. A to dopiero początek zmian, bo jak wchodzą nowości, to przez pewien czas są jeszcze balansowane, czyli zmieniane tak, żeby nie były ani za silne, ani za słabe. Wiele osób narzeka, że co sezon w LoLu jest tyle zmian, ale mi to odpowiada. Lubię się adaptować. Gdyby gra ciągle była taka sama, to pewnie już dawno by mi się znudziła. Cieszę się, że te zmiany są. Może tym razem to my dostosujemy się do nich najlepiej i w 2021 roku wreszcie zostanę mistrzem świata?

Na pewno w najbliższych tygodniach League of Legends będzie moim głównym zajęciem. Staram się codziennie streamować po polsku i regularnie wrzucać nowe filmy na mój kanał na youtube. A poza tym w końcu mogę spędzić trochę czasu z rodziną i ze znajomymi. Codziennie wieczorem spotykam się online z przyjaciółmi, na co przez cały rok nie miałem czasu. Rozmawiamy, gramy w inne gry niż LoL, głównie w Battlefielda 5 i w Starcrafta II.

Wszystko wskazuje na to, że jak w 2021 roku wrócicie do rozgrywek LEC, będzie w nich jeszcze więcej polskich zawodników, niż do tej pory. Zapowiada się na powrót "polskiej mafii" - tak mówiono o was kilka lat temu, kiedy byliście najliczniejszą nacją w europejskiej "Lidze Mistrzów".

Jest na to szansa. Nie wiem, do jakiego stopnia ta mafia wróci, ale dobrze jest widzieć, że tylu Polaków trafia do najlepszych zespołów w Europie. Tych młodych graczy, którzy mają trafić do LEC, jak "Agresivoo" czy "Trymbi", jeszcze nie znam, ale z chęcią się z nimi spotkam i porozmawiam.

Ty jako 25-latek uchodzisz za weterana. Zdarza się, że któryś z młodszych zawodników mówi ci per pan?

Zdarza się, ale wtedy szybko ich proszę, żeby zwracali się do mnie po imieniu. Zdaję sobie sprawę, że dla 18-latka jestem dinozaurem, jednak w dalszym ciągu czuję się młody. Skorzystam z okazji i zwrócę się do tych młodych: Jak mówicie do mnie pan, to jest mi bardzo przykro. Żaden ze mnie pan, jestem Marcin.

Czytaj także:
Zrezygnował ze szkoły, żeby grać zawodowo. Teraz jest na szczycie. "Jankos" - najlepszy Polak w Lidze Legend
Marcin "Jankos" Jankowski 24-letnim weteranem. "Jestem jednym z dinozaurów Ligi Legend"

Źródło artykułu: