Wielka impreza wraca do Spodka. "Pracowaliśmy w pocie czoła"

Przygotowanie takiej imprezy jak IEM Katowice to nie lada wyzwanie. O organizacji 10. edycji opowiedział dyrektor ESL'a Michał "Carmac" Blicharz.

Kamil Sobala
Kamil Sobala
WP SportoweFakty / Szymon Łabiński / Intel Extreme Masters WP SportoweFakty / Szymon Łabiński / WP SportoweFakty / Szymon Łabiński / Na zdjęciu: Intel Extreme Masters
Już 25 lutego do Spodka wraca impreza, którą kojarzy cała Polska. Mowa tutaj o Intel Extreme Masters. To właśnie ten esportowy, wielki szlem od wielu lat sprawiał, że osoby chcące wziąć udział w tym wydarzeniu, ustawiały się w gigantycznych kolejkach.

W tym roku czeka nas jubileuszowa edycja. To już 10. raz, kiedy to najlepsi gracze Counter-Strike'a na świecie przyjeżdżają do Katowic, aby walczyć o prestiżowe trofeum.

- IEM Katowice to wydarzenie, które powstało z pasji i od tego trzeba zacząć. Obecnie to największa impreza esportowa w Polsce. Natomiast w skali globalnej, to też jeden z najważniejszych turniejów w ciągu roku - powiedział w rozmowie z WP SportoweFakty dyrektor ESL'a Michał "Carmac" Blicharz.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: w tej roli Lewandowskiego jeszcze nie widzieliśmy. Co on trzyma w dłoni?

- Nieprzerwanie od 10 lat (Intel Extreme Masters - dop. red.) przyciąga na trybuny tysiące fanów, na scenę topowe zespoły, a przed ekrany monitorów setki tysięcy kibiców. To odpowiednik finału piłkarskiej Ligi Mistrzów, który odbywa się co roku w Katowicach. Ten turniej jest po części odpowiedzialny za to, jak esport wygląda w naszym kraju i jak bardzo udało nam się go rozwinąć. Stąd jego wyjątkowość - tłumaczy.

Pandemiczna rzeczywistość


W minionym roku koronawirus zmusił organizatorów do opuszczenia Spodka i przeniesienia się do pobliskiej ESL Areny. Fani esportu byli zmuszeni do oglądania zmagań w domach, stąd nie potrzebowano do tego hali widowiskowo-sportowej. Jednak tym razem fani powrócą na trybuny.

- Przez cały okres przygotowania turnieju obserwowaliśmy aktualne rozporządzenia względem bezpieczeństwa w naszym kraju. Podjęliśmy decyzję o tym, że całość imprezy będzie biletowana, a każdy posiadacz biletu będzie musiał posiadać ważny europejski certyfikat COVID. Ponadto będziemy wymagali noszenia maseczek. Nie będziemy mierzyli temperatury przed wejściem - opowiada.

- Zorganizowanie IEM Katowice w tym roku wiązało się z wyzwaniem, ale nie ze względu na pandemię. Podjęliśmy niezbędne środki do zapewnienia bezpieczeństwa zawodnikom i kibicom i dzięki temu będziemy fizycznie w stanie spotkać się w Spodku - dodaje.


Coraz wyższe standardy


Ostatnie lata pokazały, że organizatorzy nie chcą spocząć na laurach i z każdą edycją impreza stoi na coraz wyższym poziomie - Tym, co stanowiło dla nas trudność, ale w pozytywnym znaczeniu, to podniesienie poprzeczki pod względem rywalizacji. Każdego roku chcemy robić coś większego, lepszego i bardziej spektakularnego, a 10. edycja IEM-u w Katowicach zdecydowanie na to zasługuje - tłumaczy.

- Pracowaliśmy więc w pocie czoła, aby sprawić, że weekend dla osób obecnych fizycznie na wydarzeniu, a także dla wszystkich oglądających rozgrywki zza monitorów komputerów i telewizorów będzie niezapomnianym przeżyciem. Wierzę, że tak faktycznie będzie - kończy.

Bilety są ciągle w sprzedaży. W tym roku organizatorzy spodziewają się przybycia blisko 8 tys. osób.

25 lutego w pierwszym ćwierćfinale Virtus.pro podejmie G2. Początek tego meczu o godzinie 15:30. Z kolei wieczorem, dokładnie o 19:00, wybrzmią pierwsze strzały starcia FaZe z broniącym tytułu Gambit.

Polacy odmówili meczu z Rosjanami! Zostali ukarani walkowerem
Nie tak to miało wyglądać. To koniec ich przygody na IEM Katowice

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×