EURO 2008: Szczęśliwe zwycięstwo Czechów (relacja)

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Pierwszy mecz EURO 2008 nie dostarczył kibicom oczekiwanych emocji. Spotkanie nie stało na najwyższym poziomie, a grający niedokładnie i bojaźliwie Czesi w szczęśliwych okolicznościach pokonali Helwetów 1:0. Po końcowym gwizdku włoskiego sędziego Roberto Rosettiego na St. Jakob Park słychać było przeraźliwe gwizdy.

W tym artykule dowiesz się o:

To niezadowolenie szwajcarskich fanów, którzy domagali się dwukrotnie podyktowania rzutu karnego. Ich prośby nie zostały wysłuchane. Ale po kolei…

Pierwsze minuty należały do gospodarzy. To oni grali składniej, dłużej operowali piłką i dzięki temu częściej zagrażali bramce rywala. Pierwsza groźna sytuacja była efektem głupiej straty w środku pola Jana Polaka, której omal nie wykorzystał Alexander Frei. Strzał napastnika Helwetów minął jednak słupek bramki Petra Cecha. Kilka chwil później Cech znów został zmuszony do interwencji, kiedy celny strzał na jego bramkę oddał Behrami. Szwajcarzy często szukali swojej szansy strzałami z dystansu. Najlepszym tego potwierdzeniem było atomowe uderzenie Freia z 25 metrów, które z trudem odbił przed siebie czeski golkiper. Czesi ograniczali się jedynie do obrony, licząc najwyraźniej na kontrataki. W pierwszych 45 minutach z ich taktyki jednak niewiele wynikało. Diego Benaglio w szwajcarskiej bramce był kompletnie bezrobotny.

Najważniejszym momentem pierwszej części spotkania była kontuzja, jakiej nabawił się Alexander Frei w starciu ze Zdenkiem Grygerą. Napastnik Helwetów doznał urazu kolana, który wykluczył go z meczu i najprawdopodobniej z całego EURO 2008. Piłkarz Borussi Dortmund ze łzami w oczach opuszczał plac gry…

Podobnie jak na początku spotkania, tak i zaraz po przerwie do ataków przystąpili gospodarze. Bardzo aktywny w ich szeregach był Hakan Yakin, który w przerwie zmienił kontuzjowanego Freia. W 66. minucie to właśnie on nie wykorzystał najlepszej do tej pory okazji do zdobycia bramki. Dokładne dośrodkowanie z prawej flanki spadło idealnie na głowę Yakina, ale ten uderzył tuż przy słupku. Pięć minut później nieskuteczność Szwajcarów zemściła się.

Piłka zagrana z rzutu rożnego przez Czechów została w pierwszej fazie wybita daleko od bramki, ale za sprawą jednego z obrońców szybko wróciła pod bramkę Benaglio. Zza pleców Senderosa wyskoczył do niej - wpuszczony nie tak dawno na plac gry - Vaclav Sverkos i płaskim strzałem dał prowadzenie naszym południowym sąsiadom. Odnotujmy, że prowadzenie mało zasłużone…

W 80. minucie powinno być 1:1. W zamieszaniu pod bramką Cecha (sędzia nie dostrzegł ręki Ujfalusiego) z linii pola karnego strzelał Barnetta, a Cech z trudem wybił piłkę przed siebie. Dopadł do niej Johan Vonlanthen i trafił w poprzeczkę. To była sytuacja niczym piłka meczowa w siatkówce. W samej końcówce Helweci nie opuszczali połowy Czechów, atakując bramkę Cecha niemal nieustannie. Ich ataki nie przyniosły jednak skutku.

Ekipa Karela Brucknera znów triumfująca, ale styl gry pozostawia wiele do życzenia. Zwycięstwo stawia Czechów w uprzywilejowanej sytuacji przed dalszymi zmaganiami z Portugalią oraz Grecją. Z kolei porażka w inauguracji stawia Szwajcarów pod przysłowiową "ścianą".

Szwajcaria - Czechy 0:1 (0:0)

0:1 - Sverkos 71'

Składy:

Szwajcaria: Benaglio - Lichsteiner (75' Vonlanthen), Senderos, Mueller, Magnin - Inler, Fernandes, Behrami (84' Derdiyok), Barnetta - Frei (46' Yakin), Streller.

Czechy: Cech - Grygera, Ujfalusi, Rozehnal, Jankulovski - Galasek, Polak, Plasil - Sionko (83' Vlcek), Jarolim (87' Kovac), Koller (57' Sverkos).

Żółte kartki: Magnin, Vonlanthen, Barnetta (Szwajcaria).

Sędzia: Roberto Rosetti (Włochy).

Widzów: 42 500.

Źródło artykułu: