Grecki mit o potędze prysł jak bańka mydlana (relacja)

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

W piątkowy wieczór na stadionie w Salzburgu spotkały się drużyny, które przegrały pierwsze mecze. Tylko zwycięstwo pozwalało którejkolwiek realnie myśleć o wyjściu z grupy i awansie do ćwierćfinału. Wygrali Rosjanie i to oni zagają w ostatniej kolejce ze Szwecją. Stawką tego spotkania będzie dalszy udział w turnieju.

W tym artykule dowiesz się o:

Podopieczni Otto Rehhagela wyszli na to spotkanie przede wszystkim z myślą, aby nie stracić bramki. Grecy dzielnie się bronili, ale z minuty na minutę rozkręcali się gracze Sbornej. Rosjanie coraz częściej zagrażali bramce Antoniosa Nikopolidisa, lecz ich strzały były, albo niecelne, albo blokowane przez Greków.

Po kwadransie gry Nikopolidis sparował na rzut rożny groźne uderzenie Romana Pawluczenki. Napastnik Spartaka Moskwa był najlepszym zawodnikiem na boisku i jeszcze wielokrotnie w trakcie spotkania zagrażał niebiesko-białym. W 20. minucie nieoczekiwanie zawodnicy Hellady mogli objąć prowadzenie. Angelos Basinas dokładnie dośrodkował z rzutu wolnego, lecz Angelos Charisteas w znakomitej sytuacji nie trafił w piłkę. Wybijający futbolówkę Igor Siemszow o mały włos nie pokonał własnego bramkarza.

W 33. minucie spotkania podopieczni Guusa Hiddinka dopięli swego. Siergiej Siemak znakomicie dograł przewrotką piłkę do Konstantina Zyrianowa, któremu pozostało tylko strzelić do pustej bramki. Warto zaznaczyć, że w tej sytuacji katastrofalny błąd popełnił Nikopolidis, który niepotrzebnie wychodził do piłki. Jak się później okazało był to błąd na wagę awansu.

Druga połowa to koncert gry Pawluczenki, który wielokrotnie sprawiał, że golkiper Grecji był w opałach. Po niemrawym początku zawodnicy Rehhagela obudzili się. Ich akcje nabierały tempa, były składniejsze, ładniejsze, a przede wszystkim szybsze. Hellada mogła doprowadzić do wyrównania już w 55. minucie, lecz Basinas fatalnie przestrzelił z piętnastu metrów.

Dwie minuty później Rosjanie mogli przypieczętować swoją dominację na boisku. Pawluczenko w niekonwencjonalny sposób odegrał do Konstantina Zyrianowa, którego uderzenie przeszło tuż obok słupka. Grecy atakowali, a Rosjanie wyprowadzali groźne kontry. Jednak żadna z nich nie zakończyła się bramką, bo zawodnicy Hiddinka mieli rozregulowane celowniki.

Jeszcze w 83. minucie Yuri Zhirkov próbował zaskoczyć uderzeniem z rzutu wolnego Nikopolidisa. Uderzenie obrońcy Sbornej przeszło jednak nad spojeniem słupka z poprzeczką. Trzy minuty przed końcem spotkania piłka zatrzepotała w bramce Igora Akinifiejewa. Gol jednak nie został uznany, ponieważ sędzia odgwizdał kontrowersyjnego spalonego.

Nasi wschodni sąsiedzi w drugiej minucie doliczonego czasu gry wyprowadzili podręcznikową kontrę, po której powinni zdobyć drugą bramkę, ale Pawluczenko fatalnie przestrzelił. Chwilę później zabrzmiał ostatni gwizdek sędziego w tym spotkaniu. Mit o potędze Greków prysł jak bańka mydlana. W piętek wieczorem dowiedzieliśmy się dwóch rzeczy - Rosja ma w dalszym ciągu szansę na awans do ćwierćfinału oraz tego, że z turnieju odpadła prezentująca antyfutbol Grecja, która bądź, co bądź jest jeszcze mistrzem Europy.

Grecja - Rosja 0:1 (0:1)

0:1 - Konstantin Zyrianow 33'

Składy:

Grecja: Antonios Nikopolidis - Georgios Seitaridis (40' Giorgios Karagounis), Sotirios Kyrgiakos, Traianos Dellas, Vassilis Torosidis - Angelos Basinas, Kostas Katsouranis, Christos Patsatzoglou, Angelos Charisteas, Ioannis Amanatidis (80' Stylianos Giannakopoulos) - Nikos Liberopolos (61' Fanis Gekas).

Rosja: Igor Akinifiejew - Aleksandr Aniukow, Denis Kolodin, Siergiej Ignaszewicz, Yuri Zhirkov (87' Aleksiej Bieriezucki) - Siergiej Siemak, Dinijar Bialetdinow (70' Ivan Sajenko), Igor Siemszow, Konstantin Zyrianow, Dmitri Torbinski - Roman Pawluczenko.

Żółte kartki: Karagounis, Liberopolos (Grecja) oraz Sajenko, Torbinski (Rosja).

Sędziował: Roberto Rosetti (Włochy).

Widzów: 30 000.

Źródło artykułu: