Jan Tomaszewski dla SportoweFakty.pl: To byli bandyci uliczni

We wtorek w Warszawie doszło do starć kibiców z Polski i Rosji. Ostro ten fakt skomentował Jan Tomaszewski. - Dla mnie to jest coś strasznego - powiedział poseł na sejm.

Artur Długosz
Artur Długosz

We wtorek przed, jak i po meczu Polski z Rosją, doszło do awantur na ulicach w Warszawie. Policja zatrzymała blisko 200 osób. - Dla mnie to jest taka łyżka dziegciu w beczce miodu. Apelowałem od pół roku do kibiców, Polaków, żebyśmy przyjęli tych zagranicznych gości wspaniale, po polsku. Mogą być różne niedoróbki z autostradami czy inne sprawy - rozpoczął Jan Tomaszewski.

W pierwszych dniach Euro 2012 atmosfera w wielu polskich miastach była wspaniała. - Nie spodziewałem się, że będzie coś takiego w strefach kibica. Tam miliony ludzi bawią się wspaniale. Jest to zryw narodowy. To, co wczoraj tych 150 czy 160 bandytów zrobiło, bo nie można nazwać ich pseudokibicami czy kibolami... To byli bandyci uliczni. To zepsuło nam wszystko. W tej chwili media europejskie piszą o nas o Polakach. Dla mnie to jest coś strasznego. Oni powinni przykładnie zostać ukarani. Powinni wszyscy otrzymać natychmiast sankcje. To nie byli kibice! To byli bandyci uliczni, którzy zaatakowali ten pochód rosyjski - grzmiał poseł na sejm.

- Tu nie ma co mówić, kto jest temu winny. Trzeba jak najszybciej wyciągnąć z tego wnioski. Rosjanie we Wrocławiu zrobili aferę, ale to sześć, siedem osób. We wtorek byłem zauroczony tym, jak po meczu Grecja - Czechy na rynku wrocławskim Grecy i Czesi odtańczyli Zorbę. To jest właśnie coś wspaniałego. Dla mnie jakieś służby popełniły błąd. Dlaczego? Proszę zauważyć - ta ustawka pewnie już była w Internecie. Wszyscy wiedzieli. Dlaczego nie można było tych 200 czy 150 bandytów wcześniej spacyfikować i mieć kontrolę nad nimi? - pytał były reprezentant Polski.

- Przykład tego jest taki - kiedy były mistrzostwa świata w Niemczech polska i niemiecka policja zrobiła wspólnie listę dwóch tysięcy bandytów z całej Polski. Takich bandytów i terrorystów stadionowych. I proszę zobaczyć co się stało. W Niemczech najlepsza publiczność była z Polski. Tak uznali organizatorzy. Wszyscy wiemy o kogo chodzi, wszyscy wiemy kto to jest, tylko że oni po prostu nie są spacyfikowani. Nie wiem jak to jest. Jest to kompromitacja dla nas wszystkich i dla tych ludzi, którym ja właśnie kibicuję - dla tego dwunastego zawodnika. Aż się serce raduje jak się widzi te wszystkie strefy kibica we wszystkich miastach - skomentował w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.

Odnośnie meczu reprezentacji Polski z Rosją, nie miał on zbyt dużo do powiedzenia. - Wynik jest taki, że pozostaliśmy w grze. Teraz wszystko leży w nogach piłkarzy. Mam nadzieję, że jak najwięcej Polaków będzie grało - zaznaczył bohater z Wembley.

Według Tomaszewskiego Franciszek Smuda w spotkaniu z Czechami we Wrocławiu będzie miał problem z obsadą bramki. - Po tym, co czytam ze statystyk, to kto będzie bronił w bramce? Tutaj jest pewien problem. Jeśli chodzi o profesjonalny futbol, to w nim jest tak, że jeśli zawodnik, który wywalczy sobie miejsce w pierwszej drużynie, obojętnie czy to jest piłkarz z pola czy bramkarz, jeśli otrzymuje czerwoną kartkę i wraca po tej karze, to jako zawodnik numer jeden. Wojtek Szczęsny przez dwa i pół roku walczył o tę pozycję. Przez ten czas wypracował chyba status bramkarza numer jeden, bo został wyznaczony do meczu inauguracyjnego. Jeden mecz nie może go przekreślić, nawet jak ten zastępca zagra wspaniale. W profesjonalnym futbolu zawsze wraca ten, który sobie to miejsce wywalczył. Tutaj nie chciałbym być na miejscu Smudy, bo moim zdaniem jaką decyzję nie podejmie, to będzie źle - stwierdził były reprezentant Polski.

Sam nie chciał jednak powiedzieć, na kogo by postawił. - Nie mogę powiedzieć jaką decyzję ja bym podjął, bo nie oglądałem spotkań. Od kilku miesięcy nie oglądam. Nie chcę się wypowiadać. Tu chodzi jednak o zasady - podsumował.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×