Grecy po dwóch meczach fazy grupowej Euro 2012 mają na koncie zaledwie jeden punkt. W dalszym ciągu zachowują jednak szanse na awans do ćwierćfinałów. Aby tak się stało mistrzowie Europy z 2004 roku muszą wysoko pokonać Rosję. Choć wszystkie znaki na niebie i ziemi mówią, że to niemożliwe, na Helladzie w dalszym ciągu żywa jest nadzieja, że tak się właśnie stanie.
W meczu z głównym faworytem grupy A wybrańcy Fernando Santos przystąpią bez swojego dotychczasowego pierwszego bramkarza, Konstantinosa Chalkiasa. Doświadczony golkiper w meczu z Czechami przy próbie zagrania piłki do rywala nabawił się kontuzji mięśnia dwugłowego uda i musiał opuścić boisko. Wcześniej jednak dwukrotnie skapitulował, przynajmniej przy jednym z trafień czeskiej drużyny mogąc zachować się zdecydowanie lepiej.
Podobnie sytuacja wyglądała zresztą w meczu Grecji z reprezentacją Polski. Grecki bramkarz minął się z piłką dogrywaną z prawego skrzydła przez Jakuba Błaszczykowskiego i sprawił, że Robert Lewandowski stanął przed pustą bramką. - W Grecji zapanowało powszechne zdziwienie, że w meczu z Polską Santos postawił na Chalkiasa. Wszyscy spodziewali się, że będzie on na turnieju wyłącznie bramkarzem rezerwowym, a selekcjoner postanowił inaczej i zapłacił za to srogą cenę, bo przez jego błędy Grecy dziś pożegnają się z turniejem - ocenia Maciej Bykowski, nasz ekspert na Euro 2012.
38-letni bramkarz stał się tym samym przedmiotem kpin w swoim kraju. - Ten turniej pokazał, że Chalkias najlepsze lata ma już za sobą i błędem było postawienie na niego w tak ważnym turnieju. Odpowiedzialność za swoje decyzje wziął jednak na siebie Santos i to on będzie z tego rozliczany - podkreśla były zawodnik m.in. Panathinaikosu Ateny i OFI Kreta.
Wobec absencji weterana jego miejsce między słupkami greckiej bramki zajmie Michalis Sifakis, gracz Arisu Saloniki. - Wydaje mi się, że kontuzja Chalkiasa jest mocno naciągana. Myślę, że o jego zmianie w meczu z Czechami zadecydował nie jakiś poważny uraz, a przyjęcie świadomości, że sobie nie radzi i działa na szkodę drużyny. Wyglądało to w moich oczach trochę na ucieczkę z tonącego okrętu - przyznaje 35-letni napastnik.
- Patrząc na to wszystko okiem piłkarza, wydaje mi się, że ta sytuacja nie była na tyle groźna, by ulec jakiemukolwiek rodzaju urazowi. Oczywiście nie jestem lekarzem i być może faktycznie do czegoś tam doszło i coś go zakuło, a wtedy nie warto ryzykować. Nie ulega jednak wątpliwości, że ten turniej był dla niego nieudany, a jego błędy rzutują na wyniki całej drużyny - zauważa Bykowski.
Nie tylko postawa Chalkiasa, ale cała gra defensywna Greków dziś pozostawia wiele do życzenia. W meczach eliminacji do mistrzostw w Polsce i na Ukrainie grecka drużyna narodowa straciła tylko pięć bramek, a w dwóch meczach turniejowych piłka w ich siatce lądowała aż trzykrotnie. W meczu z Rosjanami zapewne bilans strat jeszcze się powiększy.
- Linia obrony Greków należała do tej pory do jednej z najlepszych reprezentacyjnych defensyw Europy. Na Euro w ogóle nie stwarza monolitu i dlatego spodziewam się, że udział w tym turnieju Grecja zakończy wysoką porażką i ostatnim miejscem w grupie. Tym bardziej szkoda, że naszej drużynie nie udało się z nimi wygrać. Myślę jednak, że pokonamy Czechów i razem z Rosjanami wejdziemy do ćwierćfinałów - przekonuje ekspert portalu SportoweFakty.pl.