Pierwsze symptomy szaleństwa w stolicy Wielkopolski mieliśmy przed meczem Irlandii z Chorwacją. Fani z Zielonej Wyspy - wraz z mniejszą grupą z Bałkanów - opanowali Stary Rynek i stworzyli tam niezapomnianą atmosferę. Takiej spontaniczności, niezakłóconej nawet najmniejszym incydentem, nie widziano w Poznaniu od dawna.
Kontynuacja miała miejsce wieczorem na Stadionie Miejskim. Piłkarsko starcie Irlandczyków z Chorwatami nie było hitem, ale jego otoczka przyćmiła inne spotkania. Kibice z Zielonej Wyspy reagowali żywiołowo na każde udane zagranie swoich piłkarzy, serwując im nieprawdopodobne wsparcie. Nie zraziły ich nawet kiepskie wyniki. W pierwszej potyczce ekipa Giovanniego Trapattoniego poległa 1:3, z Hiszpanami przegrała aż 0:4, zaś przeciwko Włochom - choć wypadła lepiej - zanotowała trzecią porażkę, tym razem 0:2.
Włodarze i mieszkańcy Poznania nie spodziewali się, że przyjazd irlandzkich sympatyków futbolu tak bardzo ożywi miasto. Stolica Wielkopolski przez ponad tydzień mieniła się zielenią, a pobyt na Starym Rynku czy w Strefie Kibica był przeżyciem z innego świata.
Irlandczycy kibicowali spontanicznie, wymyślnie i głośno, zachowując przy tym pełną kulturę, mimo że piwo lało się strumieniami. W Polsce tak ekspresyjny styl uznawany jest czasem za obciach, ale fani z Zielonej Wyspy pokazali, że ekstrawagancki ubiór nie musi się kłócić z żywiołowym dopingiem.
Wielkie wrażenie Irlandczycy zrobili nie tylko na poznaniakach. Zachwycony ich postawą był m. in. selekcjoner reprezentacji Włoch, Cesare Prandelli. - Piłkarze Giovanniego Trapattoniego walczyli przeciwko nam bardzo dzielnie, ale to nie może dziwić, bo mieli niesamowite wsparcie z trybun. Nigdy nie widziałem tak fantastycznych kibiców - przyznał bez ogródek.
Warto też powiedzieć kilka słów na temat oficjalnej piosenki reprezentacji Irlandii na EURO 2012 "The Rocky Road To Poland". To doskonałe połączenie tradycji z nowoczesnością. Utwór ten, odśpiewany chóralnie przed meczami, brzmiał tak, że po plecach przechodziły ciarki.
"You'll never beat the Irish!" - niosło się po trybunach nawet przy niekorzystnym wyniku i braku jakichkolwiek szans na wyjście z grupy. To kolejny dowód na niesamowity entuzjazm, z jakim Irlandczycy przeżywali EURO 2012.