O zwycięstwie Polaków i Ukraińców w wyścigu o organizację Euro 2012 przesądziło osiem głosów. To o cztery więcej niż uzyskali drudzy na mecie Włosi. Chorwaci i Węgrzy nie zdobyli żadnego. Polsko-ukraińska delegacja wpadła w euforię. Nawet ci, który za sobą nie przepadali, rzucili się sobie w objęcia. Nadeszła chwila triumfu dla dwóch dużych krajów wschodniej Europy. Gospodarzy turnieju ogłoszono 15 lat temu w Cardiff. Prezydent UEFA Michel Platini kopertę z wynikiem głosowania otworzył o 11:41.
- Była radość, ale dla nas zaczęła się dopiero druga połowa meczu - podkreśla Adam Olkowicz, wtedy wiceprezes PZPN. Do pierwszego meczu było jeszcze pięć lat. Wyliczył, że to mniej niż 1900 dni.
Na pomysł organizacji mistrzostw w Polsce i Ukrainie wpadł prezes Federacji Futbolu Ukrainy, Grigorij Surkis. Po tym jak miał odbić się od Władimira Putina, ruszył z propozycją do polskich działaczy. Pierwszy raz powiedział im o tym w 2003 roku.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: dobre wieści dla kibiców kadry. Ten film daje nadzieje
"Prędzej mu kaktus wyrośnie"
- Byłem jedną z osób, które podczas wielu spotkań przekazywały informacje o stanie przygotowań. Pamiętam, że niektórzy ludzie reagowali ze zwątpieniem. A jeden z pracowników PZPN powiedział nawet na walnym zgromadzeniu, że prędzej mu kaktus wyrośnie, niż dostaniemy imprezę - wspomina Olkowicz.
Gdy Polska z Ukrainą zgłaszały akces o Euro 2012, infrastruktura wymagała gruntownego remontu. Stadiony były przestarzałe i zbyt małe, by przyjąć dziesiątki tysięcy kibiców z Europy. Łączna długość autostrad A2 i A4 nie przekraczała 300 km. Potrzeba było zmodernizować dworce, sieć kolejową i tabor komunikacji miejskiej.
Z pomocą rządu, który dał wszystkie gwarancje do złożenia oficjalnej aplikacji, turniej udało się zorganizować. Stał się też motorem napędowych zmian w największych miastach. Polska spuścizna po Euro to półtora tysiąca kilometrów nowych autostrad, tyle samo kilometrów zmodernizowanych linii kolejowych czy 15 odremontowanych dworców.
Adam Olkowicz, który był dyrektorem spółki Euro 2012, zwraca uwagę na jeszcze jeden z efektów wspólnej organizacji turnieju.
- Chcieliśmy zbudować coś nowego właśnie na bazie sportu, a nie polityki i to się udało. Dzięki Euro 2012 zlikwidowano też wiele uprzedzeń w trudnej, złożonej historii polsko-ukraińskiej. Wyszliśmy z założenia, że historię trzeba zostawić historykom - jej się przecież nie zmieni - dodaje.
Organizacja trzeciej największej imprezy sportowej na świecie - po piłkarskim mundialu i igrzyskach - okazało się też kamieniem milowym w relacjach polsko-ukraińskich. Po drugiej wojnie światowej były to trudne relacje, które zaczęły się odbudowywać po upadku ZSRR.
Pierwszym przełomem była Pomarańczowa Rewolucja, podczas której polscy przedstawiciele wyraźnie poparli ukraińskich demokratów walczących z korupcją. Kolejnym była wspólna organizacja Euro 2012.
- Rządy i federacje musiały ze sobą współpracować. Poznawaliśmy się nawzajem. Na potrzeby promocji wykorzystywaliśmy hasło, że wierzymy w otrzymanie turnieju, bo bardzo tego chcemy i jesteśmy tego warci - mówi Olkowicz.
- Po Euro 2012 została duża spuścizna - opowiada. - Wydarzenie wykraczało daleko poza sport. To było najważniejsze wydarzenie społeczne naszych historii. W strefach kibica było siedem milionów ludzi. Zapotrzebowanie na bilety przekraczało 27-krotność pojemności stadionów. A oferowaliśmy półtora miliona miejsc!
Łagodzenie różnic
Gdy kilka miesięcy przed turniejem polski Sejm odwiedzili ukraińscy parlamentarzyści również podkreślali coraz bliższe relacje z Polską. Pawlo Kostenko powiedział, że Polska pozostaje dla Ukrainy przykładem sukcesu transformacji. - Budujemy most relacji polsko-ukraińskich w sferze sportowej - dodał Ireneusz Raś, ówczesny przewodniczący sejmowej Komisji Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki
Olkowicz: - Gdy w 2003 roku padły pierwsze propozycje od Surkisa, nie myśleliśmy o trudnych etapach naszej historii. Dyplomacja i działania poprzez sport to istotny element utrzymania lub przywracania pokoju. To był impuls łagodzenia różnic, które powstały między nami po drugiej wojnie światowej. Skupialiśmy się jednak wyłącznie na przyszłości. Nie wychodziło to wprawdzie na pierwszy plan, że niesiemy istotny wkład w przywracanie przyjaznych stosunków między Polską a Ukrainą.
Przez kolejnych pięć lat oba kraje łączył wspólny cel - przygotowanie infrastruktury i stadionów do turnieju. Więzi podtrzymywały też oddolne inicjatywy budujące więzi między środowiskiem piłkarskim i kibicami. Takie jak organizowane od 2005 roku turnieje miast gospodarzy, w których rywalizowali 13-latkowie. W reprezentacji Warszawy bronił Wojciech Szczęsny, który w 2012 wyszedł w pierwszym składzie na mecz otwarcia z Grecją.
Wprawdzie inwestycje nie ruszyły z kopyta. Rok po przyznaniu nam organizacji turnieju, budowa autostrad i linii kolejowych nie ruszyła tak, jak oczekiwano. Było to zaledwie kilkadziesiąt kilometrów dróg. Lepiej było ze stadionami - najszybciej przebiegała budowa poznańskiej areny. Gorzej było w Ukrainie - UEFA była zaniepokojona sytuacją przede wszystkim we Lwowie i Kijowie. Ostatecznie organizatorzy zdążyli na czas ze wszystkimi kluczowymi inwestycjami.
- Cieszyło nas też poparcie społeczne - podkreśla Olkowicz. - Koledzy z UEFA dziwili się, że tak dużego poparcia nie było w poprzednich krajach-gospodarzach. A my odbieraliśmy to jako wyraz prestiżu, że możemy zorganizować trzecią co do wielkości imprezę sportową na świecie. Nie wstydziliśmy się, mówiąc, że chcemy się uczyć, a z Ukrainą jest wiele spraw, które nas łączą.
- Z historii trzeba wyciągać wnioski - opowiada. - Jednym z nich było nasze Euro 2012. To pokazało, że potrafimy zorganizować nawet tak dużą imprezę i zapewnić nowoczesną infrastrukturę.
#DziałoSięWSporcie: Euro 2012 dla Polski i Ukrainy, czyli dzień, który zmienił Polskę
Kontrowersje przed meczem Legii z Dynamem. Przeciwko tym braciom protestują kibice obu klubów