18 listopada 1984 to jeden z najgorszych dni w życiu Desailly'ego. W Wypadku samochodowym zginął jego przyrodni brat i pomocnik FC Nantes Seth Adonkor. Kiedy wstrząsająca wiadomość dotarła do klubu, Didier Deschamps zgłosił się na ochotnika i postanowił przekazać ją swojemu przyjacielowi. To był akt wielkiej odwagi i męskości dojrzewającego nastolatka, który miał na karku zaledwie 16 lat.
Desailly i Deschamps to rówieśnicy. Urodzili się w 1968 roku, a zaprzyjaźnili w szkółce piłkarskiej FC Nantes. Byli jak dwaj bracia. Żartowali nawet, że są bliźniakami, tylko z innych matek. Marcel przyszedł na świat w Ghanie, ale już jako 4-latek został adoptowany przez rodzinę francuskiego dyplomaty i wychował się we Francji. Seth Adonkor był jego przyrodnim bratem. Zginął tragicznie, bo nadmiernie rozpędził swojego Forda RS Turbo i stracił panowanie nad autem na zakręcie na drodze ekspresowej Nantes - Saint-Nazaire.
Marcel Desailly tak opisywał jeden z najtragiczniejszych dni w swoim życiu w autobiografii "Kapitan":
- Co tam "Blanchard"? (nazywałem Didiera tak, bo miał fryzurę i wygląd wieśniaka)
On położył zimną dłoń na moim ramieniu i miał kłopoty z mówieniem.
- Co jest Didier? - zapytałem.
- Marcel... Seth zmarł... Jean-Michel również... Sidi jest w szpitalu... Mieli wypadek w południe.
Desailly po latach mówił, że nikt w klubie nie miał odwagi przekazać mu szokującej wieści i dopiero Deschamps wziął na siebie tę odpowiedzialność. "Rozumiem tych, którzy nie byli w stanie powiedzieć mi o śmierci Setha. Sam nie wiem, czy miałbym tyle siły, dojrzałości i męstwa, by poinformować o takiej tragedii najbliższego przyjaciela".
Dla "DD" było to naturalne. Robert Budzynski, były reprezentant Francji polskiego pochodzenia i były dyrektor sportowy FC Nantes wspominał, że najważniejszym problemem w klubie było wówczas to, kto ma powiedzieć o śmierci Setha Marcelowi. Ówczesny trener nie czuł się na siłach. Deschamps obserwując zachowanie swoich kolegów i sztabu szkoleniowego zakomunikował, że może to zrobić i czuje, że musi. Zawsze był zimnokrwistym, twardym facetem. Nawet wtedy, gdy jego umysł zamknięty był w ciele nastolatka.
Obecny selekcjoner reprezentacji Francji już w początkowym etapie swojej kariery deklarował, że chce zostać trenerem. Przewyższał swoich rówieśników dojrzałością, sprawnością fizyczną i siłą. Nie był wirtuozem, ale nadrabiał ambicją. Uwielbiał matematykę. Był prymusem z geometrii. Uważał, że musi ją opanować w dobrym stopniu, bo to przyda mu się na boisku. A później w trenerce.
Jak widać, miał rację.
Korespondencja z Paryża
Mateusz Święcicki
ZOBACZ WIDEO #dziejesienaeuro. Sukces na Euro szansą na zjednoczenie Francji?