Irlandia spotkała się z Francją w 2009 roku w barażach do mistrzostw świata. W Dublinie Trójkolorowi wygrali 1:0 i wydawało się, że u siebie bez problemów przypieczętują awans. Tymczasem po 90 minutach gry na Stade de France było 1:0 dla rywali po trafieniu Robbiego Keane'a, sędzia Martin Hansson musiał zarządzić dogrywkę.
Decydująca dla losów rywalizacji okazała się 103 minuta meczu. Thierry Henry przyjął piłkę ręką i podał do Williama Gallasa, który zapewnił Francji awans. Przed niedzielnym meczem 1/8 finału Euro 2016 Gallas powiedział "L'Equipe", że atmosfera będzie gorąca, a Irlandczycy "są żądni rewanżu".
Shane Long przekonuje jednak, że przed meczem z gospodarzami turnieju w irlandzkim obozie panuje spokojna atmosfera. - Kiedy to było, siedem lat temu? Zapomnieliśmy już o tym. Oczywiście wówczas byliśmy załamani, bo ten gol kosztował nas awans na mistrzostwa świata, ale tak jak powiedziałem, w ogóle nie myślimy o tamtej sytuacji - zapewnił napastnik.
- Zagramy z bardzo dobrym francuskim zespołem na ich ziemi. Będzie trudno, ale chcemy podjąć wyzwanie i przysporzyć im problemów. Nie myślimy o ręce Hanry'ego - dodał.
Irlandia zagra z Francją w niedzielę w Lyonie (początek meczu o godz. 15).
ZOBACZ WIDEO: To dlatego Lewandowski i Milik stracili skuteczność na Euro 2016