Szwedzi mieli problem ze skutecznością napastników. Każdy z nich w minionym sezonie strzelił ledwie kilka bramek. W dodatku wypadł Zlatan Ibrahimović z powodu kontuzji. Z kolei Finowie zbierają cenne doświadczenie do swojego pierwszego wielkiego turnieju, szlifują granie trzema obrońcami z tyłu.
Początek tego sparingowego meczu szybko zdominowali Szwedzi. Ostry pressing w środku pola nie pozwolił rywalowi na rozgrywanie piłki. Udało się go zamknąć i okopać przed jego polem karnym. Sytuacji jednak nie byli w stanie stworzyć. Emil Forsberg i Viktor Claesson uparcie ścinali ze skrzydeł do środka, próbowali pograć koronkowo, ale koledzy psuli podania.
Dopiero w 22. minucie udało się stworzyć dobrą okazję i udało się ją zakończyć golem. Robin Quaison znalazł się po szybkiej wymianie podań w sytuacji sam na sam i z zimną krwią pokonał bramkarza Finów. Radość Szwedów mogła trwać dosłownie chwilę, ale w odpowiedzi nieznacznie pomylił się najgroźniejszy w drużynie "Suomi" Onni Valakari. Do przerwy ekipa "Trzech Koron" kontrolowała tempo gry, ale nie zachwycała kreatywnością i pomysłowością w swoich akcjach.
ZOBACZ WIDEO: Za Krychowiakiem udany sezon w klubie. Czy to oznacza wysoką formę w reprezentacji?
Druga część gry została zdominowana przez grę fizyczną, jeden na jeden, przez co nie dało się skonstruować żadnej składnej akcji. Z biegiem czasu Finowie zaczęli skupiać się na poprawie gry defensywnej, ale na nic to się zdało. Szwedzi podwyższyli prowadzenie po bramce Sebastiana Larssona z rzutu karnego, a stały fragment gry wywalczył Marcus Berg. Napastnicy na coś się przydawali w tym meczu.
W końcówce Szwecja znacznie spuściła z tonu. To pozwoliło Finom zbliżyć się pod bramkę i zmusić Robina Olsena do pracy. Bramkarz gospodarzy dobrze się spisywał i zachował do końca czyste konto.
Szwecja wygrała 2:0, ale nie można powiedzieć, że to jej pełnia możliwości. Paradoksalnie nie ma też czym się chwalić w grze ofensywnej. Akcje opierały się przede wszystkim na szybkim graniu przez środek, ale brakowało wiele razy wykończenia. Finowie odstawali jakościowo, ale wciąż mają czas, by przykryć czymś swoje braki.
Szwecja - Finlandia 2:0 (1:0)
1:0 - Robin Quaison 23'
2:0 - Sebastian Larsson (k.) 58'
Szwecja: Robin Olsen - Emil Krafth, Marcus Danielson, Joakim Nilsson, Pierre Bengtsson - Viktor Claesson (77' Dejan Kulusevski), Sebastian Larsson (66' Jens-Lys Cajuste), Mattias Svanberg (77' Gustav Svensson), Emil Forsberg (66' Ken Sema) - Marcus Berg (66' Jordan Larsson), Robin Quaison (84' Alexander Isak).
Finlandia: Jesse Joronen - Nikolai Alho (68' Pyry Soiri), Robert Ivanov, Juhani Ojala (62' Leo Vaisanen), Sauli Vaisanen, Jere Uronen (87' Nicholas Hamalainen) - Onni Valakari, Tim Sparv (46' Thomas Lam), Lassi Lappalainen, - Riku Riski (62' Fredrik Jensen), Jasin-Amin Assehnoun (46' Joni Kauko).
Żółta kartka: Alho (Finlandia).
Sędzia: Jakob Kehlet (Dania).
Czytaj też:
Wiemy, co z urazem Kozłowskiego
Piątkowski o uwagach Sousy