Być może Paulo Sousa nie chciał odkrywać wszystkich kart i kilka dni przed rozpoczęciem Euro 2020 celowo zmienił skład. Nikt nie powinien być jednak zdziwiony, jeżeli częsta rotacja i zaskakujące decyzje staną się czymś normalnym w reprezentacji. Sousa robi tak, odkąd przejął kadrę, ale do tej pory nie doczekał się pozytywnego zakończenia.
Selekcjoner zaskoczył przede wszystkim ustawieniem obrony. Portugalczyk po raz pierwszy dał szansę od początku Pawłowi Dawidowiczowi. Zagrał poprawnie. Za to dobrze pokazał się Tymoteusz Puchacz. Były piłkarz Lecha Poznań grał na swoim stadionie w taki sposób, jakby z trybun oglądali go wszyscy najlepsi kumple. Od początku nie bał się ofensywnych wejść i jeżeli coś dobrego działo się w naszej drużynie, to właśnie po akcjach nowego gracza Unionu Berlin.
Puchacz robił sporo zamieszania, ale dopiero później się rozkręcił. Wcześniej dość niespodziewanie naszą drużynę skarcili zawodnicy Islandii. Wystarczyło niezbyt groźne dośrodkowanie w pole karne polskiej drużyny i zrobił się problem. Tomasz Kędziora i Jakub Świerczok nie zdołali wybić piłki, co zapoczątkowało festiwal błędów. Na sam koniec Albert Gudmundsson musnął piłkę przed Wojciechem Szczęsnym i Islandia wyszła na prowadzenie.
ZOBACZ WIDEO: "Pamiętam, jak skończyło się w 2018". Wojciech Szczęsny ostrożnie, ale z optymizmem o potencjale Polaków na Euro 2020
Gol dla rywali dobrze podziałał na drużynę Sousy. Dziesięć minut później już był remis. Lewandowski wyprowadził akcję, minął dwóch rywali i został sfaulowany. Sędzia nie przerwał gry, Zieliński szybko podał do Puchacza na skrzydło, a były gracz Lecha po chwili znalazł Zielińskiego w polu karnym. Piłkarz Napoli był niepilnowany i z kilku metrów pewnie pokonał bramkarza gości. Były to dwa pierwsze, wyraźniejsze kontakty z piłką Zielińskiego. Dotąd nasz kluczowy zawodnik pozostawał w cieniu i po bramce szybko tam wrócił.
Kolejna akcja reprezentacji dała nadzieje, że nasi piłkarze obudzili się po niemrawych trzydziestu minutach. Znowu podawał Puchacz po akcji lewą stroną, a bramkę mógł zdobyć Jakub Moder. Niestety po tej sytuacji Biało-czerwoni znowu zwolnili.
Sousa wie, nad czym musi popracować przed meczem otwarcia Euro 2020. To stałe fragmenty gry. Zaraz na początku drugiej połowy polski zespół znowu stracił gola po dośrodkowaniu. Tym razem w piłkę nie trafił Krychowiak i Birkir Bjarnason miał przed sobą całą bramkę. Islandczyk uderzył bardzo mocno z powietrza i Szczęsny nawet się nie ruszył. Goście wyszli na prowadzenie po pięknym golu prawie stu krotnego reprezentanta swojego kraju.
Mecz z Islandią pokazał, że Sousa chce, by jego drużyna grała skrzydłami i wykorzystywała w ofensywie bocznych obrońców. Jego piłkarze spełniali te założenia jak zaprogramowani. Problem w tym, że taki sposób konstruowania akcji ograniczał Zielińskiego, a Lewandowski nie miał w tym spotkaniu żadnej dobrej okazji do strzelenia gola.
Dopiero po zejściu kapitana kadry, w samej końcówce spotkania, nastroje polskich kibiców poprawił Karol Świderski. Rezerwowy napastnik zachował się tak, jak w swoim klubie - PAOK-u Saloniki. Znalazł miejsce w polu karnym i sprytnym strzałem z kilku metrów umieścił piłkę w bramce. Przed startem mistrzostw Europy mamy jednak więcej zmartwień niż pozytywów.
Polska - Islandia 2:2 (1:1)
0:1 - Albert Gudmundsson 24'
1:1 - Piotr Zieliński 34
1:2 - Birkir Bjarnason 47'
2:2 - Karol Świderski 88'
Polska: Wojciech Szczęsny - Tomasz Kędziora, Kamil Glik, Paweł Dawidowicz, Tymoteusz Puchacz (80. Maciej Rybus) - Przemysław Frankowski (64. Przemysław Płacheta), Jakub Moder, Grzegorz Krychowiak (64. Karol Linetty), Piotr Zieliński (46. Kacper Kozłowski) - Jakub Świerczok (58. Kamil Jóźwiak) - Robert Lewandowski (81. Karol Świderski).
Islandia: Runar Runarsson (46' Ogmundur Kristinsson)- Alfons Sampsted, Hjortur Hermannsson, Brynjar Bjarnason, Gudmundur Thorarinsson - Mikael Anderson (74' Gisli Eyjolfsson), Aron Gunnarsson (87' Kolbeinn Thordarson), Andri Baldursson (78' Stefan Teitur Thordarson), Birkir Bjarnason, Albert Gudmundsson (90+1' Jon Dagur Thorsteinsson) - Jon Bodvarsson (84' Sveinn Aron Gudjohnsen).
Żółte kartki: Andri Baldursson
Sędziował: Balazs Berke (Węgry)
Widzów: 19 614