Syn marnotrawny wrócił, ale nie dla wszystkich to była dobra wiadomość

PAP/EPA / Matthias Hangst / Na zdjęciu: Karim Benzema (z prawej) w walce z Matsem Hummelsem
PAP/EPA / Matthias Hangst / Na zdjęciu: Karim Benzema (z prawej) w walce z Matsem Hummelsem

Decyzja Didiera Deschampsa o tym, by po latach zmienić zdanie i powołać do reprezentacji Francji Karima Benzemę, przez wielu została przyjęta ze sporym zadowoleniem. Nie dla wszystkich była to jednak dobra informacja.

Snajper Realu Madryt wrócił do kadry po sześciu latach przerwy. Selekcjoner skreślił go z powodu słynnej afery związanej z szantażem Mathieu Valbueny i jak pokazał czas, Trójkolorowi radzili sobie bez swojego najlepszego napastnika całkiem nieźle, czego najlepszym dowodem jest mistrzostw świata, a także wicemistrzostwo Europy.

Nie można mieć bowiem żadnych wątpliwości. To właśnie Benzema był na dystansie ostatnich lat francuskim snajperem nr 1 i chociaż Deschamps nie mógł się uskarżać na brak innych ciekawych rozwiązań ofensywnych, to jednak temat absencji piłkarza Realu Madryt wracał co jakiś czas niczym bumerang.

Selekcjoner w końcu się złamał i finalnie Benzemę na Euro 2020 powołał, wywołując powszechną euforię. Z nim w składzie Francja mogła być bowiem jedynie mocniejsza, a jej szanse na złoto poszybowały jeszcze bardziej w górę. Nie wszystkim jednak powrót syna marnotrawnego przypadł do gustu.

Największym poszkodowanym takiego rozwiązania jest bowiem Olivier Giroud, jeden z najwierniejszych żołnierzy Deschampsa i ten, który jeszcze nigdy go nie zawiódł. W 107 spotkaniach w reprezentacji 34-latek zdobył już 44 gole i do rekordu wszech czasów należącego do Thierry'ego Henry'ego brakuje mu już tylko pięciu trafień. Kiedy Giroud grał, z reguły nie zawodził, zdobywając kluczowe gole w eliminacjach, a także na ostatnich wielkich turniejach.

ZOBACZ WIDEO: Czas największym problemem reprezentacji Polski. "Zrobił się koszmarny bałagan"

Gdyby nie obecność w reprezentacji Benzemy, można w ciemno zakładać, że Olivier Giroud byłby zawodnikiem pierwszego wyboru. Jego współpraca z Antoine'm Griezmannem i Kylianem Mbappe układała się bardzo dobrze i Deschamps podjął spore ryzyko - nawet biorąc poprawkę na klasę Benzemy - rozbicia znakomicie funkcjonującego dotąd mechanizmu.

Pierwszy mecz mistrzostw Europy, w którym to napastnik Królewskich wyszedł w podstawowej jedenastce pokazał, że nie jest tak łatwo wrócić do reprezentacji. Benzema strzelił co prawda gola, dobijając piłkę do siatki z bliska, a jego trafienie nie zostało uznane z powodu pozycji spalonej.

Kto więc na tych mistrzostwach okaże się być kierowcą Formuły 1, a kto jedynie kartingu - nawiązując do słynnych słów Karima Benzemy z kwietnia?

Czytaj także:
Marta Barczok już czeka na reprezentację Polski. Od tego zdjęcia aż robi się gorąco
Nietykalny kapitan? Czy Kane może się zacząć obawiać o miejsce w składzie?

Komentarze (0)