Wybór składu przez Paulo Sousę wzbudza sporo kontrowersji. Trenerowi zarzuca się, że nie ma na niego pomysłu. Podczas programu "Cafe Euro" w Polsacie Sport dziennikarze i eksperci dyskutowali na ten temat.
Według Romana Kołtonia szkoleniowiec zadziwił tym, kogo oddelegował do gry w meczu Polska - Słowacja. Zwłaszcza pamiętając o tym, co mówił wcześniej o swoich piłkarzach.
- W Petersburgu ze Słowacją Sousa zaprzeczył sam sobie, bo nie wystawił drugiego napastnika. To coś, czego ja nigdy nie zrozumiem. Mam do tego prawo jako dziennikarz i jako kibic. Bo facet, który przekonuje, że możemy wychodzić na dwóch czy trzech napastników, w meczu ze Słowakami, najsłabszym rywalem w grupie, wystawia jednego - zastanawiał się Kołtoń.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: piękny gest duńskich fanów dla Christiana Eriksena. Robi wrażenie!
Dziennikarz przypomniał wcześniejsze spotkania. - Na Wembley Sousa nie mógł skorzystać z "Lewego", a mimo to wyszliśmy na dwóch napastników - Piątek i Świderski, który był cieniem samego siebie. Za niego wszedł Milik, czyli utrzymano liczbę napastników. Jest mecz z Rosją, gdzie wychodzimy na trójkę napastników, oczywiście, oni pełnią różne funkcje. Jest ostatni sprawdzian przed turniejem - Lewandowski i Świerczok. Trener ma przekonanie, że nawet jak nie ma Piątka i nie ma Milika, to wychodzi na dwójkę - wyjaśnił swój punkt widzenia.
Reprezentacja Polski na inaugurację Euro 2020 przegrała ze Słowacją (1:2), a w sobotę zagra z Hiszpanią. Początek o godz. 21:00.
Czytaj też:
Euro 2020. Niemcy są pod ścianą. Jasne oczekiwania Joachima Loewa
Horror w Londynie. Szkocki kibic wyskoczył przez okno