"Zwycięskiego składu się nie zmienia" - głosi znane piłkarskie porzekadło. I choć Polska nie wygrała, a zremisowała z Hiszpanami, to niewątpliwie dla naszej kadry był to duży sukces. Sukces potrzebny w tym momencie niczym tlen. Pytanie, czy po takim spotkaniu warto cokolwiek kombinować przy ustalaniu wyjściowego składu.
- Zremisowaliśmy z Hiszpanią po dobrym meczu, więc należałoby utrzymać podstawową jedenastkę taką, która wyszła w Sewilli - twierdzi w rozmowie z WP SportoweFakty Piotr Czachowski, który rozegrał 47 spotkań w barwach reprezentacji Polski.
Potrzebna przewaga w ofensywie
W Sewilli, od pierwszej do ostatniej minuty na boisku przebywał Tymoteusz Puchacz. To spore zaskoczenie. Były już Lechita, który kolejny sezon spędzi w Unionie Berlin, to w reprezentacji Polski całkowity nowicjusz. Debiutował ledwie trzy tygodnie temu - w towarzyskim meczu z Rosją. Mimo to, Paulo Sousa nie bał się zaufać 22-latkowi w arcytrudnym meczu o wszystko.
ZOBACZ WIDEO: Ekspert wskazał kluczowego piłkarza meczu Hiszpania - Polska. "Bardzo mi zaimponował"
- Jeżeli coś nam "zaskoczyło" akurat w tak ważnym dla nas spotkaniu, to wydaje mi się, że nie warto tego zmieniać. Tak więc moim zdaniem w meczu ze Szwecją stawiałbym bardziej na Puchacza, aniżeli Rybusa - dodaje nasz rozmówca.
Puchacz bowiem nie był pierwszym wyborem Sousy od początku Euro. W meczu ze Słowacją na lewej stronie spotkanie rozpoczął Maciej Rybus. Co więcej, zawodnik Lokomotiwu był jednym z nielicznych piłkarzy naszej drużyny, którzy zagrali tamten mecz na przyzwoitym poziomie. To on dogrywał do Karola Linetty'ego, przy jedynej naszej bramce.
- Można by się spierać czy postawić na Puchacza czy Rybusa. Nam jednak będzie potrzebna ta szybkość, pomysł w grze i mimo że Puchacz debiutuje u Sousy w reprezentacji, to powinien być tym piłkarzem, który da nam przewagę nad rywalami w ofensywie. To sprawi, że będziemy mogli atakować flankami - ocenia Czachowski.
Spokój i brak pompowania balonika
Byłemu defensorowi naszej reprezentacji wtóruje Paweł Kryszałowicz, który z kadrą Polski był m.in. na mistrzostwach świata 2002.
- Trudno mi jednoznacznie na to odpowiedzieć, nie jestem selekcjonerem, nie widzę obu piłkarzy na co dzień. Osobiście postawiłbym jednak na Puchacza. By awansować dalej musimy strzelić bramkę. Remis nic nam nie daje - twierdzi były napastnik takich klubów jak Wisła Kraków czy Eintracht Frankfurt.
- Nie powiedziałbym jednak od razu, że wyżej cenię akcje Puchacza. Po prostu on pomoże nam bardziej w ofensywie, a my musimy atakować. Musimy zdobyć bramkę, przy remisie dla nas jest koniec turnieju - podkreśla Kryszałowicz.
- W meczu ze Szwecją te ataki muszą być skumulowane w bocznych sektorach boiska. Tak żebyśmy o tym nie zapominali, to może nam przynieść upragnione zwycięstwo i awans - dodaje Czachowski.
Co na to wszystko sam zainteresowany? Na wtorkowej konferencji prasowej Tymoteusz Puchacz podkreślił, że choć gra na tak wielkim turnieju to dla niego nowość, to stara się zachować chłodną głowę, nie dać się ponieść emocjom.
- Pierwszy raz zetknąłem się z piłkarzami takiego formatu, zobaczyłem tempo na poziomie międzynarodowym. Przy takim szybszym graniu zawsze musisz być dobrze ustawiony, bo rywal wykorzysta każdy błąd. Selekcjoner dużo mi pomaga, staram się z tego jak najwięcej wyciągnąć. Mocno pracujemy nad detalami. Trener prowadził wcześniej zespoły na najwyższym poziomie, więc gdy na zgrupowanie przyjechałem ja, czyli chłopak z ekstraklasy, często zwracał mi uwagę na różne rzeczy, ale robił to w dobrej wierze. Sam staram się nie pompować balonika i ta otoczka staje się dla mnie normalnością. W przeciwnym wypadku mógłbym oszaleć - powiedział Puchacz.
Jeżeli jednak urodzony w Sulechowie zawodnik zaliczy kolejny dobry występ, a Polska pokona Szwecje i awansuje do 1/8 finału mistrzostw Europy, to wspomniany balonik bez wątpienia znacząco się rozrośnie. O tym, czy tak się stanie polscy piłkarze i kibice przekonają się już w środę. Początek meczu ze Szwedami zaplanowano na 18:00.
Czytaj także:
- Głośno po słowach Krystyny Pawłowicz. Jest komentarz szwedzkiej prasy
- MŚ 2022. Będą ograniczenia dla kibiców. Nie wszyscy wejdą na trybuny