- Słońce dziś przesadziło - rzucił jeden z dziennikarzy, gdy na koronie Polsat Play Areny grupa reporterów i operatorów kamer czekała na początek ostatniego treningu Biało-Czerwonych przed wylotem do Sankt Petersburga na mecz ze Szwecją. O godzinie 10 zapowiadane ochłodzenie jeszcze nie dotarło do Gdańska. Upał był tak samo nieznośny, jak w poprzednich dniach.
Nie przestraszył się go prezes PZPN Zbigniew Boniek, który pojawił się na murawie na długo przed piłkarzami i z upodobaniem przechadzał się po boisku, wcale nie szukając zacienionych miejsc. Jeszcze zanim zawodnicy zaczęli zajęcia, serdecznie wyściskał się z Paulo Sousą, a potem zza linii bocznej czuwał nad przebiegiem treningu. W pewnym momencie wziął do ręki aparat fotograficzny i przez kilka chwil bawił się w fotoreportera.
W środę decyzja w sprawie pomocnika
W zajęciach znów nie wziął udziału Jakub Moder, który zmaga się z urazem kolana. 22-letni pomocnik został w hotelu z jednym z fizjoterapeutów. Gdy jego koledzy rozgrzewali się, grali w dziadka i ćwiczyli strzały na bramkę, on był poddawany zabiegom.
ZOBACZ WIDEO: "To będzie najważniejsza rzecz ze Szwedami". Polacy muszą pokazać swój potencjał
Decyzja w sprawie występu Modera przeciwko Szwecji zapadnie w dniu meczu. Skład do UEFA trzeba zgłosić dopiero 75 minut przed rozpoczęciem spotkania, choć trudno się spodziewać, by Paulo Sousa wystawił do gry zawodnika, który skarży się na ból w kolanie i przez dwa dni był wyłączony z treningów.
Dobre wiadomości są takie, że poza piłkarzem angielskiego Brighton wszyscy pozostali kadrowicze trenowali. Jan Bednarek już z pełnym obciążeniem, Łukasz Fabiański też miał w końcu ciekawsze zajęcia, niż truchtanie wokół boiska. Żadnych nowych urazów wśród Biało-Czerwonych na szczęście nie ma.
Mem z Glikiem
Pustynne temperatury nie wypaliły z zawodników dobrego humoru. W czasie "dziadka" z murawy słychać było śmiech i entuzjastyczne okrzyki. Do dobrych nastrojów przyczyniła się ponoć odprawa taktyczna, zakończona w sposób, który zaskoczył i rozbawił piłkarzy - słynnym już memem z Kamilem Glikiem w roli głównej. Tym, na którym obrońca naszej reprezentacji robi groźną, zaciętą minę i rzuca najpopularniejszym polskim przekleństwem, z jeszcze słynniejszym utworem "I will survive" Glorii Gaynor jako muzycznym tłem.
— Samuel (@Tylko_TSW) June 21, 2021
Rzecznik prasowy reprezentacji Jakub Kwiatkowski poinformował w czasie treningu, że wszyscy w drużynie mają negatywne wyniki najnowszych testów na koronawirusa. Kadra leci zatem do Rosji bez obaw o problemy proceduralne.
Na gdańskie lotnisko Polacy wyjechali o godzinie 13, o 14 odlecą do Sankt Petersburga, a na miejscu będą o 16:50 czasu rosyjskiego. Wieczorem, o 20:15, mają jeszcze internetową konferencję prasową, w której poza selekcjonerem weźmie udział Mateusz Klich.
Potworny upał w Rosji
W dniu meczu Biało-Czerwoni będą mieli w hotelu lekki rozruch, a na stadion wyjadą około godziny 16. Szkoda że mecz ze Szwecją zaczynają o 18, a nie o 21, bo jak powiedział Kwiatkowski, prognozy pogody są dramatyczne. W środę w Sankt Petersburgu ma być aż 36 stopni. Kto by pomyślał, że "Wenecja Północy" okaże się dla Polaków miejscem o wiele gorętszym niż hiszpańska Sewilla? - Może i dobrze, że mamy teraz w Gdańsku takie warunki, bo dzięki nim trochę się przyzwyczaimy do upału - zastanawiał się rzecznik kadry.
Z Rosji kadra Paulo Sousy wróci bezpośrednio po meczu. W swojej trójmiejskiej bazie piłkarze będą w okolicach drugiej w nocy. Rezerwację w sopockim Mariotcie już przedłużyli. Aż do finału Euro 2020, który zostanie rozegrany w Londynie. Oby nie musieli opuszczać swojej bazy wcześniej. A przynajmniej niech po meczu ze Szwecją będą musieli jeszcze na kilka dni rozpakować walizki.
Czytaj także:
Sławomir Peszko nie ma wątpliwości. To on powinien zagrać w środku pola ze Szwecją
Jak reprezentacja Polski powinna zagrać ze Szwecją? Radosław Majdan: Wybieganiem, agresją można się postawić mistrzom świata