Wojciech Szczęsny: 6,0 (skala: 1-10, ocena wyjściowa: 6). Skapitulował trzy razy, ale trudno winić go za puszczenie któregokolwiek z goli. Forsberg dwukrotnie i raz Claesson po prostu wykonali wyrok, do którego dopuścili obrońcy. Z drugiej strony, nie obronił nic ekstra, czym mógłby natchnąć kolegów.
Bartosz Bereszyński: 4,0. Jakby czarny kot przebiegł mu drogę i wiecznie był piątek 13 - czegokolwiek nie zrobi, zawsze jest uwikłany w straty bramek. To on w łatwy sposób przegrał pojedynek o piłkę z Forsbergiem, który chwilę później dał Szwecji prowadzenie. Przy drugim golu stracił go z radaru, a trzeciego rywale też strzelili z jego strefy.
Kamil Glik: 5,0. Gdy zespół traci trzy gole i wszystkie z obrębu pola karnego, to szef obrony nie może być z siebie zadowolony. Cóż z tego, że Isak sobie przy nim nie pograł, skoro jego koledzy mieli fiestę? Mimo wszystko, apelujemy, żeby nie kończył reprezentacyjnej kariery, bo aż strach myśleć, co byłoby, gdyby zabrakło go na boisku.
ZOBACZ WIDEO: Co dalej z Paulo Sousą? Jasne stanowisko byłego reprezentanta
Jan Bednarek: 5,0. Spośród stoperów ma najmniej na sumieniu, choć trzeba przyznać, że Kulusevskiego przy drugim i trzecim golu potraktował z typowo polską gościnnością. Brakowało tylko, żeby rozłożył przed nim czerwony dywan na wejście w pole karne.
Kamil Jóźwiak: 5,0. Nie zdążył zareagować, gdy piłka odbiła się od pięty Isaka, wstydliwie się machnął, wpuścił Forsberga w pole karne i rywal prowadził 1:0. W ogóle na tle Szwedów wyglądał jak młodszy kolega, którego starsi zaprosili do gierki. W ofensywie błysnął tylko ciekawą próbą podania do Lewandowskiego, ale chwalić kogoś za ostatecznie nieudane zagranie? Mierzmy wyżej.
Grzegorz Krychowiak: 5,0. Przed naszym polem karnym Szwedzi mieli tyle wolnego miejsca, jakby spadł tam meteoryt odpowiedzialny za wyginięcie dinozaurów i to obciąża jego konto. W ogóle jego występ na Euro 2020 to popis nieodpowiedzialności. Ze Słowacją osłabił zespół, a teraz po jego stracie Szwedzi ruszyli z kontrą, po której zdobyli drugą bramkę. I nie wyciągnął z tego wniosków, bo chwilę później popełnił taki sam błąd: złe przyjęcie piłki starał się zatuszować uderzeniem, które zostało zablokowane. Wielki zawód.
Mateusz Klich: 5,0. Nie zaprezentował walorów, za które był chwalony w poprzednich meczach. W odbiorze nie był tak skuteczny, a w kreacji sprawiał wrażenie przytłoczonego Szwedami i stawką spotkania, mylił się w prostych sytuacjach. Do tego jest nie mniej odpowiedzialny od Krychowiaka za to, że Szwedzi hasali przed naszą "16".
Piotr Zieliński: 8,0. Na taki jego mecz czekaliśmy! Bezdyskusyjnie najlepszy spośród Polaków. Wszystko co było dobrego w naszej drużynie, przechodziło przez niego. Gdy kolegom nie szło, wziął sprawy w swoje ręce. Grał swój mecz. Tańczył z piłką między rywalami, nękał Olsena z dystansu i wreszcie (wreszcie!) znalazł nić porozumienia z Lewandowskim. Tuż przed przerwą we dwójkę rozmontowali obronę Szwecji, a w 61. minucie fantastycznym podaniem do "Lewego" rozpruł defensywę rywali. Aż trudno w to uwierzyć, ale to jego pierwsza w karierze asysta "z gry" do kapitana.
Tymoteusz Puchacz: 4,0. Sousa liczył na jego przebojowość, ale mocno się zawiódł. Gdy Polacy przeszli na "narodowy model gry" i słali dośrodkowanie za dośrodkowaniem, podjął najwięcej takich prób, ale tylko raz posłał piłkę do kolegi. Wstyd. Selekcjoner podsumował jego występ, zmieniając go już w przerwie.
Karol Świderski: 6,0. Sprawdził się w roli orbity Lewandowskiego. Harował na całym boisku i robił wszystko, by Szwedzi nie mogli poświęcić całej uwagi naszemu kapitanowi. Dobrze wywiązał się z tego zadania, na grę na swoje konto jeszcze przyjdzie czas.
Robert Lewandowski: 8,0. Nie ma żadnego wytłumaczenia dla tego, co zrobił w 17. minucie, gdy w ciągu sekundy dwukrotnie ostemplował poprzeczkę bramki Olsena. Nie miał prawa tego zmarnować, ale w drugiej połowie zrehabilitował się z nawiązką. Najpierw pokazał, czemu jest uważany za najlepszego napastnika świata - nic nie zrobił sobie z towarzystwa dwóch rywali i strzelił jednego z najładniejszych goli tego turnieju. Potem nie zadrżała mu noga, gdy doprowadził do remisu. Sprawiał wrażenie, jakby sam chciał wnieść zespół do 1/8 finału, ale nawet taki gigant nie mógł tego zrobić w pojedynkę.
Zmiennicy:
Przemysław Frankowski: 6,0. W porównaniu z Puchaczem - niebo a ziemia. Ale nie było o to trudno, bo wystarczyło celnie podawać. Wypracował jedną pozycję Zielińskiemu, asystował przy drugim golu "Lewego". Ale też przewrócił się, gdy trzeba było ruszyć za Kulusevskim przy akcji na 0:2.
Jakub Świerczok, Przemysław Płacheta, Kacper Kozłowski: bez oceny. Grali zbyt krótko, by ich ocenić.