Po losowaniu grup na tegoroczne Euro, Węgrzy skazywani byli na druzgocącą porażkę. Mieli zmierzyć się z aktualnymi mistrzami Europy, mistrzami świata oraz zawsze mocnymi Niemcami.
Tymczasem przez ponad 80 minut Węgrzy remisowali z Portugalią i osłabli dopiero w końcówce (0:3), a następnie zaliczyli dwa remisy - z Francją (1:1) i Niemcami (2:2). W obu tych meczach znajdowali się na prowadzeniu.
- Zremisowaliśmy z Francją i Niemcami. To zapisze się w najnowszej historii węgierskiej piłki nożnej - mówił podczas konferencji prasowej po środowym meczu trener Marco Rossi.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: piękny gest duńskich fanów dla Christiana Eriksena. Robi wrażenie!
- Oni zrobili coś, co ludzie będą wspominać w nadchodzących latach i będą z nich dumni. Moi zawodnicy są rozczarowani wynikiem, bo byliśmy bardzo blisko awansu, co byłoby niewiarygodne, niewyobrażalne. Niestety, nawet w najpiękniejszych bajkach może być inne zakończenie niż szczęśliwe - dodał.
Rossi przyznał, że z technicznego punktu widzenia Węgrzy nie są najmocniejsi. Są jednak najlepsi pod innym względem - stanowią monolit, pomagają sobie nawzajem i wspierają się na boisku.
- Jestem bardzo dumny, że mogę być trenerem tej drużyny. Pogratulowałem wszystkim zawodnikom. Powiedziałem im, że muszą trzymać głowy wysoko podniesione, ponieważ za dwa miesiące zostaną wznowione eliminacje MŚ 2022 - zakończył.
We wrześniu Węgrów czekają trzy spotkania - z Anglią, Albanią i Andorą. Z reprezentacją Polski zagrają w ostatniej kolejce, którą zaplanowano na 15 listopada.
Czytaj także:
- Niemcy urwali się ze stryczka. "Czujemy ulgę"
- Krzyki i frustracje Paulo Sousy. To do nich miał pretensje selekcjoner