Faza pucharowa Euro 2020 będzie rozgrywana już bez udziału reprezentacji Polski. Biało-czerwonych za burtę turnieju wyrzuciła porażka ze Szwecją.
- Najbardziej żal początkowych minut. Po słabym kwadransie zaczęliśmy grać nieco lepiej. Nie można chłopakom zarzucić braku zaangażowania, woli walki. Bardzo chcieli. Szwecja nie jest przypadkowym zespołem, prezentują bardzo fizyczny styl. W meczach z nimi trudno stwarzać sytuacje. Nam się to udało, ale niestety w pierwszej połowie Robert Lewandowski dwukrotnie trafił w poprzeczkę – mówi Jacek Krzynówek. - Przy wyniku 2:2 trzeba było się otworzyć, a to wiązało się z bardzo dużym ryzykiem. W takich okolicznościach można zrozumieć trzeciego gola dla rywali.
Uczestnik mistrzostw świata w 2002 i 2006 roku, a także Euro 2008 podkreśla, że kluczowym momentem meczu w Sankt Petersburgu była bramka stracona przez Polaków tuż po rozpoczęciu gry.
ZOBACZ WIDEO: Zaskakujący komentarz szwedzkiego kibica. Wolał zremisować niż wygrać z Polską
- Trudno powiedzieć, co było tego przyczyną. Może to kwestia przemotywowania? Bartosz Bereszyński chyba nie powinien być aż tak daleko od swojej strefy. Później nastąpił splot nieszczęśliwych wypadków. Kamil Glik interweniował dobrze, ale piłka pechowo trafiła pod nogi Szweda. Lekko się podbiła, na co nie był przygotowany Kamil Jóźwiak – zwraca uwagę Krzynówek.
Kadra wraca z Euro 2020 na tarczy. Plan minimum w postaci awansu z grupy nie został wykonany.
- Odpadliśmy zasłużenie. Jako drużyna zaprezentowaliśmy się poniżej oczekiwań i zawodnicy doskonale zdają sobie z tego sprawę. Zabrakło umiejętności. Zobaczyliśmy, jaka różnica dzieli Lewandowskiego i resztę zespołu. To nie jest przypadek, że tracimy tak wiele bramek. Nie chodzi o samą formację defensywną, ale o grę w obronie całej drużyny. To boli – przyznaje 96-krotny reprezentant Polski. - Uważam, że drugim wygranym tego turnieju jest Piotr Zieliński. W spotkaniach z Hiszpanią oraz Szwecją wyglądał pozytywnie, brał na siebie odpowiedzialność, a tego wszyscy od niego oczekują. Dobrze, że na wielkiej imprezie zadebiutował młody Kacper Kozłowski.
Nie brakuje głosów, że po nieudanym turnieju z reprezentacją powinien pożegnać się Paulo Sousa. Prezes PZPN, Zbigniew Boniek, zapowiedział jednak, że do zmiany selekcjonera nie dojdzie.
- Jesteśmy narodem, który popada ze skrajności w skrajność. Powinniśmy dać trenerowi czas. Za chwilę mamy kolejne mecze eliminacji mistrzostw świata. Sousa powinien je dokończyć, a potem być rozliczany – przekonuje Krzynówek. - Po rotacjach w drużynie widać było, że selekcjoner jeszcze nie znał dostatecznie zawodników. Przyglądał się, szukał odpowiedniego ustawienia. Nie można z miejsca wywracać wszystkiego do góry nogami. Sousa to zrobił i na tym polega jego wina. Postanowił natychmiast zmienić system i styl gry – dodaje były piłkarz między innymi Bayeru Leverkusen oraz VfL Wolfsburg.
Zobacz również:
Czekaliśmy na to długich 15 lat. Udało się dopiero Lewandowskiemu
Michał Kołodziejczyk: Winnych nie ma