Kubuś jest w szoku. Wciąż nie wierzy, że jego list dotarł do Roberta Lewandowskiego
- To mój idol. Niektóre jego mecze oglądam po pięć razy! - 26 czerwca dla Kubusia Ungiera z Jaworzna jest najszczęśliwszym dniem w życiu. To wtedy list chłopca dotarł do adresata. A był nim Robert Lewandowski.
Mama Kubusia post wrzuciła 25 czerwca wieczorem. Już na drugi dzień dotarł do adresata. W swoich instastories zamieściła go Anna Lewandowska, żona piłkarza. List opublikowano też na oficjalnym profilu reprezentacji Polski "Łączy nas piłka".
Więcej niż w Biblii
Reakcja małego kibica futbolu była, delikatnie rzecz ujmując, wylewna.
Kuba: - Ciągle nie wierzę, że ten list dotarł!
Mama: - Nie nadążam za tym, co się dzieje. Koleżanki dały mi znać, jak bardzo ten list jest popularny. Rano od razu pokazałam to Kubusiowi.
Kuba: - Myślałem, że dalej śnię!
Mama: - Kiedy dawał mi ten list i prosił, żebym udostępniła, nikt nie przypuszczał, że tak wiele osób poda go dalej, a tym bardziej, że Robert odpowie. Tymczasem w krótkim czasie mieliśmy 19 tysięcy udostępnień.
Kuba: - Myślałem, że 13 osób to poda dalej. No może 15!
Mama: - Kuba jest w szoku. Pod kolejnymi udostępnieniami jest sporo komentarzy zagranicznych.
Kuba: - Ja nic nie rozumiem. A niemieckiego to już w ogóle!
Mama: - Ale polskich oczywiście jest jeszcze więcej.
Kuba: - Tam jest więcej słów niż w Biblii!
Mama: - Kubusiowi chodzi o to, że nie zdążył wszystkich przeczytać. A w wielu, które czytał są nawiązania do wiary i fragmenty z Pisma Świętego. Naprawdę, wciąż to do nas nie dociera.
ZOBACZ WIDEO: Czy reprezentacja Polski potrzebuje przebudowy? "Sousa powinien szlifować to, co zaczął"Posty świadczące o tym, że Robert przeczytał list od Kubusia, pozwoliły zapomnieć chłopcu i jego rodzinie o codzienności. A ta jest dla nich niezwykle wymagająca.
- Kubuś choruje na neurofibromatozę typu 1. To choroba genetyczna, która prowadzi do rozwoju nowotworów w układzie nerwowym. Dlatego Kuba co roku przechodzi rezonans, aby wykluczyć pojawienie się raka. Ponadto ma niskorosłość, wadę serca i problemy ortopedyczne. Po wylewie dokomorowym, który przeszedł po urodzeniu, rozwijał się bardzo wolno. To, że dziś mówi i pisze, jest efektem długotrwałej i codziennej rehabilitacji - tłumaczy w rozmowie z WP SportoweFakty Martyna Żebrowska-Ungier, mama chłopca.
Rodzina na razie nie zbiera pieniędzy na leczenie, bo syn ma zapewnioną rehabilitację z poprzedniej zbiórki, a jego stan nie zagraża życiu.
- Poza tym, staramy się żyć normalnie, na tyle, na ile to możliwe, nie myśleć o chorobach. Zdecydowanie pomaga nam w tym całe zamieszanie, które wybuchło po publikacji listu synka do Roberta Lewandowskiego - nie ukrywa Żebrowska-Ungier.
A samemu Kubie o chorobie pozwala zapomnieć Euro 2020. Reprezentacja Polski wcale go nie zawiodła.
- Kiedy Robert strzelił drugiego gola, zacząłem krzyczeć. I to tak, że sąsiedzi słyszeli. Wiem, że Robert i jego koledzy nie wyszli z grupy. Ale najważniejsze jest to, że bardzo się starali. Bardzo chciałbym mieć koszulkę z jego podpisem. Albo spotkać się z nim i może chwilę zagrać, ale pewnie okiwałby mnie w trzy sekundy. Nieważne, moim idolem jest Robert. I tylko on! - cieszy się Kuba.
Odpowiedź
Po kilku godzinach Robert Lewandowski sam odpowiedział na list chłopca.