Trenerski dinozaur chce bronić tytułu tym samym sposobem. Fernando Santos, czyli taktyczny konserwatysta

PAP/EPA / HUGO DELGADO / Na zdjęciu: Fernando Santos
PAP/EPA / HUGO DELGADO / Na zdjęciu: Fernando Santos

Fernando Santos nie jest skłonny do nagłych zmian. Twardo trzyma się swojego planu. Zmieni coś, jeśli będzie potrzebował, bo jest początkiem procesu. Czuje, że wynika to z jego filozofii życia i religijności.

Kadra Portugalii to druga reprezentacja w trenerskiej karierze Fernando Santosa. Jednak ani z Grecją, ani z obecnymi mistrzami Europy nie grał widowiskowej, efektownej piłki. Często to był usypiający futbol, żeby ponieść jak najmniejsze straty w ludziach i w kondycji. Taktyka Santosa to trzymanie się wyuczonych schematów, pragmatyczne podejście do wydarzeń boiskowych, ustawienie trudno nazwać elastycznym. Kiedy świat piłkarski nastawia się coraz bardziej na granie z wahadłowymi i trzeba środkowymi obrońcami, a o takim ustawieniu mówi się, że to taktyka przyszłości, Santos trwa uparcie przy swoim. Portugalczyk jakby chciał za wszelką pokazać, że w trzeciej dekadzie XXI w. wciąż jest miejsce na taktyczny konserwatyzm.

Wszystko kosztem piękna

Portugalia otwarcie mówi, że poważnie myśli o obronie mistrzowskiego tytułu, a odpadnięcie przed półfinałami będzie traktować jako duże rozczarowanie. W związku z tym oczekiwania wobec niej są dużo większe. W kadrze jest więcej młodszych zawodników, którzy już mają świetną renomę w Europie.

Na przestrzeni lat wyrosło kilku jakościowych graczy w ofensywie, m.in. Diogo Jota, Bernardo Silva, Joao Felix i Bruno Fernandes, co teoretycznie powinno uczynić grę Seleção das Quinas bardziej dynamiczną, żywszą i szybszą. Jednak trudno doszukać się nagłego przypływu polotu w grze mistrza Europy.

ZOBACZ WIDEO: Dwa oblicza reprezentacji Polski na EURO. Terlecki apeluje: Nasza młodzież nie będzie w stanie wejść na taki poziom

Wszelkie strony statystyczne wskazują, że Santos preferuje ofensywne 4-3-3. Jednak w praktyce boiskowe ustawienie Portugalczyków bardziej przypomina nastawione defensywnie 4-2-3-1. Na Euro 2016 Portugalia grała 4-4-2 łatwo przechodzącym w takie samo 4-3-2-1 Trudno tu zatem o dominację, to taktyka wskazana na zabijanie przeciwników kontratakami. Kibice mają więc pełne prawo domagać się finezyjnej gry od zespołu takiej klasy.

Taktykę trzeba też dostosować pod Cristiano Ronaldo, by mógł dać od siebie jak najwięcej. Tutaj jest twardy orzech do zgryzienia. – Kiedy Portugalia gra w trójce, to Cristiano często ląduje na skrzydle, a to źle wpływa na płynność i szybkość gry. Widać w ostatnich latach, że najlepiej radzi sobie, kiedy ma idealnego partnera: w Realu to był Benzema, na Euro 2016 Nani, a w Juventusie Morata - mówił portalowi newonce.sport Radosław Misiura, ekspert od portugalskiej piłki.

Santos ma szczęście, że może pracować z tak wybitnymi piłkarzami, ale trudno mu dostosować do nich swoją wizję, albo graczy pod swój pomysł. Cierpi gra techniczna, na jeden kontakt, całość jest schematyczna. Wychodzi na to, że lepiej przeszkadzać przeciwnikowi niż grać z piłką przy nodze. Trener musiał iść w kierunku "coś kosztem czegoś". Przynosiło to jednak sukcesy - mistrzostwo Europy, Liga Narodów - ale Santos chce więcej i jest na to gotowy. Mają mu pomóc religia i papierosy.

Nałóg

Piłkarze, fani i sam selekcjoner liczą na powtórkę sprzed pięciu lat. Są gotowi, by w lipcu zawitać do Londynu na półfinały i finał. - Oczywiście, że przystępujemy do mistrzostw z myślą, by wygrać. Spakowałem się na cały miesiąc, a w walizce jest też wystarczająco dużo tytoniu - mówił na jednej z konferencji prasowych.

Santos nigdy nie ukrywał, że lubi palić. To dla niego sposób na wolny czas i relaks. Powstrzymuje się od palenia na stadionie, na czym przyłapany został m.in. Maurizio Sarri, co stało się momentem ikonicznym w jego trenerskiej karierze.

Siła wiary

Portugalczyk, oprócz bycia namiętnym palaczem, jest zagorzałym katolikiem. Triumf we Francji zawierzał Bogu i Maryi. Dziś też liczy na ich opatrzność, choć jeszcze w latach 90. uznawał siebie za niewierzącego. Przeżył nawrócenie w 1994 r.

- Spotkanie z Chrystusem było najważniejszym momentem w moim życiu. Zmieniło moje relacje z Nim i Matką Bożą. Na początku to nawrócenie było dość "nieśmiałe". Wróciłem już do Kościoła, ale wciąż siadałem w tylnych ławkach, czekając, aż wszystko się skończy. Czekałem, aż coś się zmieni, ale to my dokonujemy zmiany - wspominał w jednym z wywiadów.

Każdy dzień zaczyna od modlitwy, czyta Biblię. Gdy tylko może, bierze udział w rekolekcjach, a nawet udziela kursów przedmałżeńskich. Otwarcie dzieli się swoją wiarą oraz ogromnym przywiązaniem do Fatimy. Stara się odwiedzać to miejsce dość regularnie. Obecność tam i modlitwa pomagają mu osiągnąć wewnętrzny spokój.

- To, co sprawiło, że zakochałem się w tym miejscu, to cisza. Cisza Fatimy. Tu znajduję milczenie Maryi, która dyskretnie cierpiała z Jezusem. Która wszystko usłyszała i zachowała w swoim sercu. Orędzie stąd płynące jest tak jasne, że słyszy się je w sercu jak przez głośnik. Bóg i Maryja niczego nam nie narzucają, pokazują jedynie konsekwencje podążania lub niepodążania drogą zbawienia - opowiadał.

Podobno mężczyzna bez pasji nie jest w stanie kochać. Santos ewidentnie żyje piłką nożną całym sobą. Jednak twardo staje przy swojej filozofii futbolu, jak prawdziwy taktyczny konserwatysta. Zdaje sobie sprawę, że zmiany bywają konieczne. Dla niego przychodzą naturalnie. Sam coś zmienia, gdy potrzebuje. To od niego w kadrze ten proces się zaczyna.

- Współcześnie jednym z największych problemów ludzkości jest owo wyczekiwanie na zmianę. Tymczasem, aby zmieniać innych musimy rozpocząć ten proces od zmieniania nas samych - stwierdził w jednym z wywiadów.

Czytaj też:
Wielka zemsta Lukaku
Dzieciństwo Depaya było jak dżungla

Komentarze (0)