Niepożądany efekt uboczny Euro 2020. Nie tak miało być

Getty Images / Kirill Kudryavtsev - Pool / Grzegorz Krychowiak zawiódł na Euro 2020
Getty Images / Kirill Kudryavtsev - Pool / Grzegorz Krychowiak zawiódł na Euro 2020

5 lat temu na Starym Kontynencie zapanowała moda na Polaków. Tylko na uczestników Euro 2016 zagraniczne kluby wydały wtedy ponad 100 mln euro. Po "wielkim wybuchu" kurz już opadł i dziś Biało-Czerwoni znów nie są w Europie pierwszym wyborem.

Latem 2016 padał rekord za rekordem. Najpierw Jerzego Dudka, który przez 15 lat (!) zasiedział się na fotelu lidera zestawienia najdroższych Polaków, zdetronizował Grzegorz Krychowiak. Potem dotychczasowego rekordzistę poza podium zepchnęli Kamil Glik i Arkadiusz Milik, a na koniec wyprzedził go jeszcze Piotr Zieliński.

Po Euro 2016, na którym ekipa Adama Nawałki dotarła do ćwierćfinału, aż 7 Polaków trafiło do klubów czołowych lig Europy, do których zalicza się angielską, francuską, hiszpańską, niemiecką i włoską - pod tym względem było to najlepsze okno transferowe w historii. A 5 kolejnych naszych piłkarzy zmieniło barwy w obrębie TOP5.

Mało tego, po uczestników mistrzostw we Francji sięgały czołowe kluby Premier League, Ligue 1 i Serie A. Na naszych graczy skusili się mistrz Anglii Leicester City (Bartosz Kapustka), mistrz Francji PSG (Krychowiak), wicemistrz Włoch Napoli (Milik, Zieliński), wicemistrz Francji Olympique Lyon (Maciej Rybus) i trzecia siła Ligue 1 - AS Monaco (Glik).

ZOBACZ WIDEO: Dwa oblicza reprezentacji Polski na EURO. Terlecki apeluje: Nasza młodzież nie będzie w stanie wejść na taki poziom

Efekt Euro

Glik, Krychowiak czy Milik na ten awans pracowali dłużej, a udanym występem na Euro 2016 postawili kropki nad "i". Zieliński natomiast we Francji rozczarował, bo zagrał tylko 45 minut w meczu z Ukrainą (niezadowolony z jego występu Nawałka zmienił go już w przerwie), ale nie przeszkodziło mu to wybierać między współpracą z Juergenem Kloppem w Liverpoolu a Maurizio Sarrim w Napoli. To luksusowy dylemat, z którym większość polskich piłkarzy nigdy nie będzie musiała się zmierzyć.

"Efekt Euro" był jednak realny. Ile znaczył udany występ (zarówno drużynowy, jak i indywidualny) na Euro 2016, najlepiej świadczy przykład Kapustki, który był pierwszym od 34 lat zawodnikiem, który prosto z PKO Ekstraklasy przeniósł się do aktualnego mistrza jednej z czołowych lig Europy. Ostatnim przed nim bohaterem takiego transferu był sam Zbigniew Boniek.

Udane eliminacje Euro 2016 i dotarcie do ćwierćfinału turnieju finałowego sprawiły, że polscy piłkarze przestali być w Europie traktowani jako zawodnicy drugiej kategorii. Tylko na polskich uczestników mistrzostw zagraniczne kluby wydały wtedy łącznie 104,2 mln euro, a na Polaków ogółem - 113 mln euro. Ta suma byłaby jeszcze bardziej okazała, gdyby na ostatniej prostej Rennes nie zablokowało mającego opiewać na 8 mln euro transferu Kamila Grosickiego do Burnley.

Transfery uczestników Euro 2016 - lato 2016:

ZawodnikCenaZDo
Arkadiusz Milik 32 mln euro Ajax Amsterdam SSC Napoli
Grzegorz Krychowiak 26 mln euro Sevilla FC Paris Saint-Germain
Piotr Zieliński 20 mln euro Udinese Calcio SSC Napoli
Kamil Glik 11 mln euro Torino FC AS Monaco
Jakub Błaszczykowski 5 mln euro Borussia Dortmund VfL Wolfsburg
Bartosz Kapustka 5 mln euro Cracovia Leicester City
Karol Linetty 3,2 mln euro Lech Poznań Sampdoria Genua
Mariusz Stępiński 2 mln euro Ruch Chorzów FC Nantes

5 lat temu przeżyliśmy transferowe lato wszech czasów, o jakim dziś polska piłka może tylko pomarzyć. Na razie kluby zmieniło tylko trzech uczestników Euro 2020: Kamil Piątkowski, Tymoteusz Puchacz i Jakub Świerczok. Transfer tego pierwszego z mistrzostwami nie ma jednak nic wspólnego - jego przejście z Rakowa Częstochowa do Red Bulla Salzburg zostało sfinalizowane w styczniu. Puchacza Lech Poznań sprzedał Unionowi Berlin dzień po ogłoszeniu powołań na turniej, ale jeszcze przed debiutem piłkarza w reprezentacji.

Ciekawy jest przypadek Świerczoka - 29-latek został wykupiony przez Piasta, do którego był wypożyczony z Łudogorca Razgrad, ale nie oznacza to, że zostanie przy Okrzei 20. Gliwiczanie zdecydowali się na wyłożenie miliona euro, bo inwestycja może się szybko zwrócić z nawiązką. Świerczok jest na liście życzeń takich klubów jak Glasgow Rangers, Trabzonspor czy Zenit Sankt Petersburg. To nie ten sam kaliber transferów co po Euro 2016.

Transfery ratunkowe

Transfery lubią ciszę, ale tego lata nie jest to cisza przed burzą. Jeśli reprezentanci Polski będą zmieniać kluby, to tylko w ramach transferów ratunkowych: albo dlatego, że w obecnych drużynach nie ma dla nich miejsca, albo po to, by utrzymać się na dotychczasowym poziomie. O spektakularnych ruchach z pierwszych stron gazet możemy zapomnieć.

Do pierwszej grupy należą Karol Linetty i Przemysław Płacheta. Linettego w Torino nie widzi nowy trener Ivan Jurić, ale już wiosną, po zwolnieniu swojego "taty" Marco Giampaolo, został zdegradowany do roli rezerwowego. Jego nazwisko pada w kontekście przenosin do Spezii albo 1.FSV Mainz 05.

Płacheta natomiast awansował z Norwich City do Premier League, ale trudno wyobrazić sobie, że nagle z przyspawanego do ławki rezerwowych piłkarza stanie się graczem pierwszej "11". Tym bardziej po sprowadzeniu przez Kanarki Milota Rashicy z Werderu Brema. W jego przypadku niewykluczony jest powrót do Polski, co byłoby dla niego brutalną negatywną weryfikacją.

Z Benevento Calcio, które spadło z Serie A, ma pożegnać się Glik. Na nieszczęściu Czarownic chcą skorzystać kluby Serie A i ściągnąć do siebie weterana, który na calcio zjadł zęby. Mowa tu o Udinese i Torino, czyli kolejno 14. i 17 zespole minionego sezonu. Filar obrony Biało-Czerwonych na Euro 2020 potwierdził, że zna się na swojej pracy, więc raczej nie będzie miał kłopotów z pozostaniem we włoskiej ekstraklasie, ale znów czeka go batalia o ligowy byt.

Transfery, które nie dojdą do skutku

Marny występ na Euro 2020 nie oznacza, że wśród Polaków nie ma żadnych łakomych kąsków transferowych. Dużo do wygrania miał Arkadiusz Milik, który po udanej rundzie wiosennej w Olympique Marsylia miał szybko wrócić do Włoch. Na Euro 2020 mógł poprawić swoją pozycję negocjacyjną, ale plany pokrzyżował mu uraz kolana. Ze względu na kontuzję myśli o transferze będzie musiał odłożyć do stycznia. I jesienią potwierdzić, że zasługuje na ponowną grę w Serie A.

Od lat europejskie potęgi, na czele z Manchesterem United, starają się o wyrwanie z Pogoni Szczecin Kacpra Kozłowskiego, a występ 17-latka na Euro 2020 tylko zaostrzył ich apetyt. Najmłodszy piłkarz w historii mistrzostw Europy może pobić transferowy rekord PKO Ekstraklasy, który należy do Jakuba Modera (11 mln euro), ale nie w tym oknie. Zarówno Pogoń, jak i on sam i jego najbliżsi uważają, że za wcześniej na skok na głęboką wodę.

Jak zwykle nie brakuje też chętnych (ostatnio dołączył do tego grona Arsenal) na usługi Zielińskiego, ale jego odejścia z Napoli też nie należy się spodziewać. Aurelio De Laurentiis nadał Polakowi status piłkarza nie na sprzedaż, a Luciano Spalletti, podobnie zresztą jak wcześniej Maurizio Sarri, Carlo Ancelotti i Gennaro Gattuso, wokół niego chcą budować drugą linię.

Są też piłkarze, którzy transferem głowy sobie nie zaprzątają. Nie do ruszenia z Monachium jest Robert Lewandowski, a Wojciech Szczęsny nie ma interesu w tym, by opuszczać Juventus. Z kolei Marcelo Bielsa nie wyobraża sobie "11" Leeds United bez Mateusza Klicha, a sam piłkarz chce grać na Elland Road nawet do emerytury. Jakub Moder z Brighton and Hove Albion na tym etapie kariery też odchodzić nie musi.

Największym przegranym Euro 2020 jest Krychowiak. Po sezonie życia w barwach Lokomotiwu Moska mógł liczyć na powrót do ścisłej elity - liga rosyjska, jakkolwiek dobrze by się tam nie czuł, to nie jest wielka scena, na której chciałby występować ktoś znający smak La Ligi, Ligue 1 i Premier League. Jego transfer był prawdopodobny, bo Lokomotiw nie awansował do Ligi Mistrzów i chętnie załatałby budżet sprzedażą Polaka. Tymczasem Krychowiak był jednym z antybohaterów turnieju, zawiódł w kluczowych momentach, więc oddalił się od powrotu do TOP5.

Także pozostali reprezentanci, którzy mierzą wyżej niż obecne kluby, na Euro 2020 nie zawalczyli o swoją przyszłość. Jan Bednarek, Bartosz Bereszyński, Kamil Jóźwiak czy Przemysław Frankowski nieudanym albo co najwyżej przeciętnym występem na mistrzostwach nie zbliżyli się do miejsc, w których chcieliby występować. Podobnie zresztą jak Linetty czy Płacheta. Przyzwoicie na Euro 2020 wypadł Karol Świderski, ale nie był to tak dobry występ, by przekonał nim do siebie kluby z czołowych lig Europy.

A inni, dla których Euro 2020 mogło być przepustką do lepszego klubu, albo odegrali epizodyczną rolę (Paweł Dawidowicz) albo żadną (Tomasz Kędziora, Dawid Kownacki) i padli ofiarą słabego wyniku drużyny. Sam status uczestnika mistrzostw Europy ich pozycji na rynku transferowym nie poprawił.

Transfery uczestników Euro 2020 - lato 2021:

ZawodnikCenaZDo
Kamil Piątkowski 7 mln euro Raków Częstochowa Red Bull Salzburg
Tymoteusz Puchach 3,5 mln euro Lech Poznań Union Berlin
Jakub Świerczok 1 Łudogorec Razgrad Piast Gliwice


Bez związku z Euro 2020 do klubów Serie A trafili za to Adrian Benedyczak i Aleksander Buksa. Pierwszy zamienił Pogoń Szczecin na Parmę, a drugi Wisłę Kraków na Genoę. To kontynuacja drenażu z utalentowanych zawodników, którą w ostatnich latach poddają PKO Ekstraklasę włoskie kluby. Odnotujmy też transfery Karola Fili z Lechii Gdansk do Strasbourga i Paweł Wszołek z Legii Warszawa do Unionu Berlin.

Najdroższym polskim piłkarzem od stycznia 2019 roku pozostaje Krzysztof Piątek, za którego Milan zapłacił wtedy Genoi 35 mln euro. To rekord, który długo pozostanie niepobity.

Komentarze (4)
avatar
Dżorcz Klunej
4.07.2021
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Moda na Polaków? Przypomina mi się to słynne TRIO z BVB i nic poza tym ;( 
avatar
Wiktorek
4.07.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Z tonu tego artykułu przebija taka nutka - jakby radochy. Z czego się cieszysz autorze?! 
avatar
MrLouie
4.07.2021
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
5 lat temu na Starym Kontynencie zapanowała moda na Polaków. Czytaj całość