- Wiadomo, Hiszpanie zawsze mierzą wysoko i mają argumenty, żeby pokonać dzisiaj w półfinale Euro Włochów. To bardzo mocna ekipa, choć... mam wrażenie, że kiedyś była znacznie mocniejsza - mówi Tomasz Kucz, były reprezentant naszej młodzieżówki, obecnie bramkarz hiszpańskiego klubu Palencia.
- W dawnych czasach Hiszpanie wszystkich rozjeżdżali. Pamiętam mecz z Polską wiele lat temu, zdaje się jeszcze ze Franciszka Smudy, kiedy pokonali nas 6:0. Oni wtedy z nami grali piłką w sposób niewiarygodny. Teraz wszystko przychodzi im znacznie ciężej - mówi.
Hiszpanie doszli do półfinału Euro 2020, ale przyszło im to bardzo trudno. W dwóch pierwszych meczach grupowych zremisowali, ze Szwecją i Polską. - Na selekcjonera spadła fala krytyki. Pojawiła się teoria spiskowa, że nie wziął na turniej nikogo z Realu, bo sam jest związany z Barceloną. To oczywiście takie prasowe spekulacje - zauważa polski bramkarz. - Na pewno ludzie oczekiwali, że pokażą więcej w fazie grupowej, że wszystkich rozjadą. Nie ma już takich piłkarzy jak Xavi, Iniesta ale w kadrze wciąż są znakomici zawodnicy. Dopiero od spotkania ze Słowacją, kiedy wygrali 5:0, się rozkręcili. Ok, byli lepsi w meczu z Polską, ale nie było tak, że nas miażdżyli. Myśmy się oczywiście świetnie bronili, ale w końcówce widać wręcz było u nich brak jakiegokolwiek pomysłu na stworzenie zagrożenia.
ZOBACZ WIDEO: Dwa oblicza reprezentacji Polski na EURO. Terlecki apeluje: Nasza młodzież nie będzie w stanie wejść na taki poziom
Hiszpanie musieli więc czekać aż do ostatniej kolejki grupowej na rozstrzygnięcia, potem pokonali Chorwację w dogrywce i Szwajcarów dopiero po rzutach karnych.
- Mimo to wciąż mają taką jakość, żeby ten turniej wygrać. Trudno to jakoś racjonalnie wytłumaczyć, bardziej przemawia pewnie przeze mnie głos serca, ale czuję, że to oni zagrają w finale z Anglią - mówi Tomasz Kucz.
Polski bramkarz przyjechał do Hiszpanii w lutym. Ma 21 lat i wcześniej nie mógł sobie znaleźć miejsca na ziemi. - Gdy byłem w kadrze Bayeru Leverkusen, mogłem grać w 4. lidze na wypożyczeniu. Moi ówcześni agenci tłumaczyli, że to bez sensu, bo się już nie wygrzebię. I to sobie wbiłem do głowy. To był błąd. Poszedłem do Dunajskiej Stredy, rywalizowałem z Martinem Jedlicką. Trener mówił, że jesteśmy na tym samym poziomie, ale sezon zacznie Martin a potem zobaczymy. Tak wyszło, że Martin zagrał mecz życia i już został w bramce. Był fantastyczny i nie było sensu go zmieniać. No to zobaczyłem - śmieje się Kucz. Wkrótce wylądował w Portugalii w Vitorii Guimaraes.
- Tam dochodziło do dziwnych sytuacji. Kiedyś powiedziano mi, że jest za dużo obcokrajowców i nie jadę na mecz. To mnie trochę dobiło, odpuściłem - opowiada.
Wybawieniem była oferta z Palencii. 5 liga, ale... - To projekt jak Wieczysta w Polsce. Dużo pieniędzy, sporo chłopaków z 2. i 3. ligi hiszpańskiej. Świetny poziom. Mieliśmy nawet zawodników wychowywanych w Barcelonie, Realu i musieli naprawdę ostro walczyć o miejsce - mówi.
Kucza do 5. ligi hiszpańskiej skierował agent Marcin Kloch. Miał tu bardzo dobre kontakty i przekonał bramkarza, że to dla niego dobry krok. Może do tyłu, ale pozwoli zrobić kolejny, tym razem do przodu. - I to było znakomite posunięcie. W końcu regularnie co tydzień grałem, świetnie mi szło, odbudowałem głowę, nabrałem pewności siebie, której już czasem zaczynało brakować. Odżyłem - zauważa.
Palencia po awansie do wyższej ligi chce zatrzymać u siebie Polaka, ale może nie być łatwo, bo po świetnym sezonie jest spore zainteresowanie naszym bramkarzem z wyższych lig.
Sam mówi, że chce zostać. Zwłaszcza że nikt mu nie mówi, że jest niski. - Prawda taka, że jak wchodzę do sklepu w Palencii, jestem najwyższy - śmieje się bramkarz, który mierzy 185 centymetrów wzrostu. - W Polsce to za mało, w Anglii również. Wyjątek zrobili tylko dla Pickforda. Kiedyś byłem na testach w Sheffield Wednesday, byłem w niesamowitej formie, naprawdę fantastycznie mi szło. A jednak nie dostałem kontraktu. Uznali, że jestem za niski. W Hiszpanii jest inna kultura gry, nikt mi nie mówi, że jestem niski. Gram i to się liczy - zaznacza Kucz.
Polski bramkarz ma 21 lat i wciąż sporo do udowodnienia. To wychowanek warszawskich klubów, Drukarza oraz Polonii, kiedyś uznawany za jeden z największych polskich talentów bramkarskich. - Sporo się nie ułożyło po mojej myśli, ale teraz karta się odwróciła, odzyskałem wiarę, że będzie dobrze - mówi z nadzieją.