Stracił córkę, wyrzucił zaufanego współpracownika, a prasa go nie lubi

Luis Enrique przeżył wielką rodzinną tragedię, wyrzucił ze sztabu najbardziej zaufaną osobę, a w Hiszpanii jest trenerem niekochanym. Od początku szedł pod prąd i to doprowadziło go do półfinału Euro 2020.

Mateusz Skwierawski
Mateusz Skwierawski
Luis Enrique PAP/EPA / Alexander Hassenstein / Na zdjęciu: Luis Enrique
Gdyby kadra Polski znalazła się wśród czterech najlepszych drużyn Europy bez porażki na koncie, to o trenerze i zawodnikach mówiłyby kolejne pokolenia. Ale w Hiszpanii to za mało. Tam kibic jest spragniony nie tylko wygrywania, ale też pięknego stylu, piłki w czystej postaci i pełnej dominacji nad przeciwnikiem. Obecna kadra Luisa Enrique nie spełnia tych warunków. Widząc, jak Hiszpanie prezentują się na Euro 2020, można mówić nawet o lekkim "farcie". La Roja zwyciężyła tylko jeden raz: ze Słowacją (5:0). W czterech pozostałych meczach remisowała, ale dwa z tych spotkań Hiszpanie wygrali po dogrywce i karnych. Z piłki, z której robili sztukę, a każdy mecz był jak premiera w teatrze, zaproponowali widzowi projekcję na telefonie komórkowym w słabszej jakości.

Wywołał zamieszki

Enrique nie dał się ugiąć pod naciskiem krytyków. Najpierw dostawało mu się za styl, później za pominięcie graczy, którzy wyróżniali się w La Liga. Szkoleniowiec już przed turniejem wywołał w kraju słowne "zamieszki". Nie wziął na mistrzostwa Nacho Fernandeza, rozgrywającego świetny sezon w Realu Madryt, i najlepszego asystenta tych rozgrywek - Iago Aspasa. Zrezygnował też z Sergio Canalesa, a powołał Adama Traore. Po jego decyzjach tamtejsi eksperci pukali się młotkiem w czoło.

ZOBACZ WIDEO: Nowe spojrzenie na zwolnienie Jerzego Brzęczka? "Zaczął zrywać się Bońkowi ze smyczy"

A gdy Enrigue powiedział "nie" Sergio Ramosowi, legendarnemu obrońcy kadry i Realu, Hiszpanie zastanawiali się, czy selekcjoner czasem nie oszalał.

Po raz pierwszy w historii zdarzyło się, że na duży turniej nie pojechał żaden z piłkarzy Realu Madryt. Enrique postawił na "szkolną" drużynę, czyli graczy znających się ze wcześniejszych lat wspólnych występów w młodzieżowych reprezentacjach. Swoje wybory skomentował krótko: - Nie będę kompletował składu, żeby kogoś uszczęśliwić - stwierdził. Były gracz Barcelony i Realu miał od początku jasną wizję swojej kadry. To zawodnicy mają pasować do jego koncepcji, a nie odwrotnie.

Moreno? Out

Przekonał się o tym Roberto Moreno. To nie tylko były asystent Enrique, ale ktoś znacznie więcej. Jego prawa ręka, oddany współpracownik, który rósł przy selekcjonerze od początku jego trenerskiej kariery. Moreno, dziś samodzielny szkoleniowiec Granady, zaczynał przy Enrique w drugiej drużynie Barcelony. Za swoim "guru" jeździł później do Romy, Celty Vigo, Barcelony i reprezentacji. To Enrique wprowadził go na salony, bo wcześniej Moreno pracował w prowincjonalnym CF Damm. Ale po latach trener wyrzucił go ze swojego sztabu.

Stało się tak po największej życiowej tragedii obecnego selekcjonera Hiszpanów. Latem 2019 roku Enrique zrezygnował z pracy w hiszpańskiej federacji, ponieważ jego córka Xana zmagała się z nowotworem kości. Po miesiącach walki z chorobą zmarła w wieku 9 lat. Podczas nieobecności Enrique, Hiszpanów prowadził Moreno. Z dziewięciu meczów wygrał siedem i dwa zremisował. W hiszpańskim związku piłkarskim czekano jednak, aż na nogi, po tym dramatycznym zdarzeniu, stanie Enrique. Gdy tak się stało, tamtejszy prezes zaproponował trenerowi powrót na stanowisko. Wtedy dom Enrique odwiedził Moreno.

- Przyszedł do mojego domu i powiedział, że chce poprowadzić kadrę podczas Euro 2020, a potem chętnie znów będzie moim asystentem - mówił rozgoryczony Enrique na konferencji prasowej. - Rozumiem, że ciężko pracował, by być trenerem, i że jest ambitny, ale według mnie zachował się nielojalnie. Ja nigdy bym tak nie postąpił i nie chcę osoby o takich cechach w moim sztabie. Ambicję należy wspierać, ale gdy jest nadmierna, to jest wadą, a nie cnotą. Jedyną osobą odpowiedzialną za to, że Robert Moreno nie jest już członkiem sztabu szkoleniowego, jestem ja - zakończył temat.

Hiszpania mniej rozrywkowa

Nieważne, co kto mówi i myśli - Enrique posłucha własnego sumienia. Nie boi się "kasować" ludzi, którzy nie pasują do jego filozofii. Potrafi też jednak bronić swoich ludzi jak lew. Doskonałym przykładem jest Alvaro Morata. Napastnik jest najbardziej krytykowanym piłkarzem hiszpańskiej reprezentacji. Po pierwszym grupowym spotkaniu ze Szwecją (0:0) tamtejsze media domagały się głowy gracza Juventusu. Enrique powiedział wtedy: - Jutro zagra Morata i dziesięciu innych zawodników - stwierdził przed meczem z Polską (1:1). A piłkarz odpłacił mu się golem, a później kolejnym, pięknym wolejem, w spotkaniu z Chorwacją w 1/8.

Obecna Hiszpania ma twarz selekcjonera. Nie jest to typowa hiszpańska fantazja, tiki-taka, brawura. Enrique też nie przypomina stereotypowego Hiszpana - z ciemnym zarostem, rozpiętą koszulą, będącego w gotowości rzucić się w wir długiej imprezy. To nowe wydanie zespołu jest jednak krok od finału, na co tamtejsi kibice czekają od dziewięciu lat.

Luis Enrique zaskoczył przed półfinałem. "Jak wygrają, będę im kibicować w finale"
Najpiękniejsi na kontynencie. Włosi uczą futbolu Europę

Kto zagra w finale?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×