NFL: Seahawks i Patriots w finałach konferencji. Cztery przyłożenia Blounta

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Obydwa sobotnie spotkania wyłoniły po jednym finaliście każdej konferencji. Do najlepszej czwórki ligi awansowali Seattle Seahawks oraz New England Patriots.

W pierwszym meczu tegorocznej Division Round, Seattle Seahawks podejmowali na własnym stadionie New Orleans Saints, których to pokonali w przedostatniej kolejce sezonu regularnego. Od samego startu tego meczu pogoda była niezwykle niesprzyjająca. Ulewny deszcz wydawał się mieć gorszy wpływ na Drew Breesa, który w pierwszej połowie zaliczył tylko 34 jardy (najmniej w karierze), a gospodarze zdobyli trzy field goale i przyłożenie po ziemi Marshawna Lyncha z piętnastu jardów. Obydwa zespoły postawiły w tych warunkach na bieganie z piłką, a nie podawanie. Mimo, że "Świętym" szło po ziemi równie świetnie to ich wyprawy w połowę rywali kończyły się na stratach lub nietrafionym kopnięciu. Seahawks schodzili do szatni z prowadzeniem 16:0, a ich obrona mogła czuć się zdecydowanie najlepiej.

Druga połowo to już, jak można się było spodziewać, zupełnie inny Brees, który w tej części meczu miał już 16 celnych podań na 275 jardów i przyłożenie do Marquesa Colstona. Stało się to na pół minuty przed końcem meczu, po tym jak swoje drugie przyłożenie zdobył Lynch. Saints przegrywali ośmioma punktami i potrzebowali udanego onside kicku aby myśleć o szansie na remis. Nieprawdopodobne, że im się to udało i byli na swoim 42 jardzie z jednym timeoutem. Brees zdołał wykonać dwa celne podania, ale po tym na jedenaście sekund przed końcem Colston próbował wykonać kolejne podanie. Wide receiver za pewne przez wysoki poziom emocji podał do przodu, co jest oczywiście nielegalne. Sędziowie przerwali akcję i zgodnie z przepisami musieli zabrać z zegara meczu dziesięć sekund co oznaczało zwycięstwo "Jastrzębi" i pierwszy od dziewięciu lat awans do finału National Football Conference.

Niedawno pisaliśmy o rekordach bitych przez Peytona Manninga, w których wyprzedzał Toma Brady’ego. Po sobotnim starciu z Indianapolis Colts to Brady może się pochwalić jednym z bardziej prestiżowych rekordów. Mianowicie został on jedynym zawodnikiem w historii NFL, który w fazie pucharowej ma na swoim koncie ponad sześć tysięcy jardów. Ale po kolei. Od początku meczu Brady i spółka dyktowali warunki. Dwa przyłożenia LeGarrette Blount’a w pierwszej kwarcie pokazały, że "Patrioci" stawiają w tym meczu na bieganie z piłką a nie ramię Brady’ego, co musiało zszokować przyjezdnych. Jednak Andrew Luck zdołał odpowiedzieć dość szybko, podając na TD do LaVona Brazilla z 38 jardów. Tuż przed przerwą Colts zmniejszyli straty do dziewięciu punktów, kiedy Stephen Gostkowski miał wykonać punt ale nie złapał piłki i zamiast rzucić się na nią, kiedy ją dogonił, próbował wykonać podanie, które zostało zablokowane a piłka wypadła ze strefy punktowej.

Druga połowa to więcej pierwszej czyli świetne rushing w wykonaniu New England Patriots. Steavan Ridley był autorem kolejnych dwóch z aż sześciu przyłożeń gospodarzy zdobytych po ziemi. Pozostałe cztery to oczywiście wyczyn i osobisty rekord kariery w wykonaniu Blounta, z czego ostatnie aż na 73 jardy. Colts zdołali zdobyć w trzeciej kwarcie 10 punktów, ale dwa przyłożenia Bostończyków w pierwszych minutach ostatniej kwarty pozbawiły ich złudzeń. Patriots wygrali pewnie 43:22 i w finale American Football Conference zmierzą się z dzisiejszym zwycięzcom meczu Denver Broncos - San Diego Chargers. Wszystko wskazuje na to, że doczekamy się kolejnego klasyku Brady – Manning, niestety nigdy w Super Bowl.

Divisional Round: Seattle Seahawks - New Orleans Saints 23:15 New England Patriots - Indianapolis Colts 43:22

Źródło artykułu:
Komentarze (0)