O tym, że nie warto dotykać cudzego bolidu Formuły 1 przekonał się w ubiegłym roku Max Verstappen. Holender na torze Interlagos sprawdzał tylne skrzydło w bolidzie Mercedesa, sprawdzając jego elastyczność. W tamtym okresie niemiecki zespół oskarżał bowiem Red Bull Racing o stosowanie zbyt giętkich materiałów, podczas gdy sam montował podobne w swoich maszynach.
Sprawą Verstappena zajęła się FIA, która nałożyła na niego karę w wysokości 50 tys. euro za naruszenie zasad parku zamkniętego, w myśl których nie należy dotykać i ingerować w bolidy F1.
Tymczasem do sieci wyciekło nagranie z GP Hiszpanii. Jeden z kibiców uwiecznił moment, w którym Lewis Hamilton przechodził obok bolidu Sergio Perez i starał się uniknąć kontaktu z maszyną "czerwonych byków". Zdaniem części kibiców, Brytyjczyk dotknął jednak tylnego skrzydła w pojeździe Red Bulla. Film został nagrany pod takim kątem, że trudno to jednoznacznie ocenić.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Justyna Kowalczyk-Tekieli wyglądała zjawiskowo. A to był zwykły spacer
W tej chwili nie jest jasne, czy bolidy F1 znajdowały się jeszcze pod ochroną zasad parku zamkniętego. Hamilton po GP Hiszpanii został wezwany na próbę antydopingową i musiał udać się do centrum medycznego w tym celu. Dlatego nie można wykluczyć, że 37-latek pojawił się obok samochodu Pereza na tyle późno, że zniesiono już obowiązywanie przepisu ochronnego. W takiej sytuacji, nawet jeśli reprezentant Mercedesa dotknął tylnego skrzydła, nie spotka go za to żadna kara.
Redakcja motorsport.com poprosiła FIA o komentarz do sytuacji, ale przedstawiciele światowej federacji nie odpowiedzieli na zapytanie redakcji.
Dotykanie bolidów F1 po zakończeniu wyścigu czy kwalifikacji swego czasu było normą, a w takich działaniach przodował Sebastian Vettel. Po incydencie z ubiegłorocznego GP Sao Paulo sędziowie postanowili ukrócić ten proceder. Jak podkreślili oni w swoim komunikacie, "tendencja była postrzegana jako nieszkodliwa i dlatego nie była właściwie nadzorowana", ale "stanowi naruszenie przepisów parku zamkniętego i może spowodować szkody w bolidzie".
Czytaj także:
Kilka zespołów F1 nie dokończy sezonu? Sytuacja wygląda coraz gorzej
Ferrari przekazało fatalne wieści. Charles Leclerc może się martwić