Do wypadku Fernando Alonso doszło podczas kwalifikacji Formuły 1 na torze Albert Park w Melbourne. Chociaż samo zdarzenie nie wyglądało groźnie, to kierowca Alpine nie zdążył zdjąć rąk z kierownicy i jego nadgarstki mocno odczuły uderzenie o bandy ochronne.
Od przygody Alonso w GP Australii minęły niemal dwa miesiące, a podczas niedawnego GP Monako dwukrotny mistrz świata F1 został przyłapany na posiadaniu dwóch bandaży na swoich rękach. - To wciąż pamiątka z Australii - powiedział 40-latek, cytowany przez agencję Reuters.
- Kości, więzadła, ścięgna. Moje nadgarstki są teraz w totalnym bałaganie. Potrzebuję dwóch lub trzech miesięcy odpoczynku, tu nie pomoże żadna operacja. Nic nie mogę zrobić. Pozostaje mi odpoczywać. Niestety, co dwa tygodnie muszę wsiadać za kierownicę bolidu F1, więc staram się chociaż odpoczywać w domu. Dojście do pełni sił zajmie mi kilka miesięcy - dodał Alonso.
ZOBACZ WIDEO: Pudzianowski nie wytrzymał. Mocne, bezpośrednie słowa
Niektórzy zasugerowali kierowcy z Oviedo, by zrobił sobie przerwę, a wtedy do bolidu Alpine wskoczyłby rezerwowy - Oscar Piastri. Jednak były mistrz świata nie chciał słyszeć o takim rozwiązaniu. - Zespół desperacko potrzebuje punktów - zauważył Alonso.
Fakt, iż Alonso nie chce oddać bolidu utalentowanemu 21-latkowi nie powinien dziwić. Doświadczony Hiszpan nie posiada jeszcze umowy z Alpine na sezon 2023, a francuski zespół wybiera pomiędzy nim a właśnie Australijczykiem. Gdyby Piastri podczas kilku występów pokazał się ze świetnej strony, mogłoby to zadecydować na dalszej karierze Alonso w F1.
Mistrz świata z sezonów 2005-2006 w obecnej kampanii zdobył dotąd 10 punktów. Daje mu to trzynastą lokatę w klasyfikacji generalnej F1.
Czytaj także:
Ruszyło transferowe domino w F1. Red Bull podpisał kontrakt z kierowcą
Ojciec Verstappena krytykuje zespół. "Pozbawiono Maxa punktów"