Formuła 1 w roku 2021 wprowadziła limit wydatków dla zespołów, który stopniowo ma być zmniejszany. Obecnie wynosi on 140 mln dolarów i zaczyna być problemem dla największych ekip F1, które w związku z wysoką inflacją mają do opłacenia znacznie wyższe rachunki od zakładanych. Faktycznie teamy wydają jednak dużo więcej niż 140 mln dolarów.
Do limitu wydatków niezaliczane są bowiem m.in. pensje kierowców i trzech najdroższych pracowników każdej ekipy, koszty marketingu czy podróży. Jednak wkrótce sytuacja ulegnie zmianie, bo w F1 coraz głośniej dyskutuje się o ograniczeniu zarobków zawodników.
- O tej kwestii zaczęliśmy dyskutować z FIA i F1 przed miesiącem. Rozumiemy, jak ważne jest to, by chociaż spróbować ograniczyć wydatki. W zespole są przecież nie tylko kierowcy czy też trzej czołowi menedżerowie czy inżynierzy. Jest też kwestia silnika, jego rozwoju. To wszystko trzeba w przyszłości ograniczyć kosztowo - powiedział Mattia Binotto, cytowany przez racingnews365.com.
ZOBACZ WIDEO: Legenda polskiego kolarstwa przestrzega przed Rosjanami! "Będzie wielka tragedia"
Jest też dobra informacja dla kierowców F1 - drastyczne cięcia pensji nie zostaną wprowadzone od razu. Królowa motorsportu ma pracować nad odgórnym terminem, po którym w życie weszłyby nowe rozwiązania. Prawo nie działa wstecz, więc Formuła 1 musi honorować wieloletnie umowy kierowców. Chociażby Max Verstappen posiada porozumienie z Red Bull Racing do końca sezonu 2028.
- Nie ma prostego rozwiązania. Staramy się zrozumieć, jak wypracować kompromis. Nie jest to zadanie krótkoterminowe. Mamy już obowiązujące kontrakty i nie możemy ich naruszyć, bo wiązałoby się to z konsekwencjami prawnymi. Dlatego ten proces trochę zajmie, ale przejdziemy przez niego pozytywnie - dodał szef Ferrari.
Gdy temat ograniczenia pensji kierowców pojawił się w F1 po raz pierwszy w roku 2019, proponowano, aby każdy zespół mógł wydać na ten cel 30 mln dolarów rocznie. Tymczasem sama umowa Maxa Verstappena kosztuje Red Bulla ok. 50 mln dolarów.
Czytaj także:
Najważniejszy wyścig na świecie. Z Polakami w składzie
Co z aferą szpiegowską w F1? Aston Martin się nie boi