Mercedes sam na placu boju. Nikt nie kupuje jego blefu

Mercedes szuka sojuszników, którzy poparliby pomysł zmian w regulaminie F1 i ograniczyliby w ten sposób problemy ekipy z podskakującym samochodem. Jednak nikt nie kupuje tłumaczeń zespołu z Brackley.

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
Lewis Hamilton Materiały prasowe / Mercedes / Na zdjęciu: Lewis Hamilton
Przy okazji GP Azerbejdżanu wyszło na jaw, że Mercedes stara się znaleźć sojuszników, którzy poparliby pomysł wprowadzenia zmian w przepisach Formuły 1. Zespół w ten sposób chce rozwiązać problemy związane z podskakującym samochodem. Zjawisko to pojawiło się w F1 wraz z początkiem sezonu 2022 i zmianami regulaminowymi w królowej motorsportu.

Lewis Hamilton po wyścigu w Baku twierdził, iż podskakujący bolid przyczynił się u niego do kontuzji pleców. George Russell uważał natomiast, że wcześniej czy później obecne zjawisko doprowadzi do tragedii w F1. 24-latek wystosował też pismo do FIA, w którym jako szef Stowarzyszenia Kierowców F1 (GPDA) poprosił o zbadanie wpływu podskakiwania na zdrowie zawodników.

- Wszyscy kierowcy zgodzili się, że podskakiwanie jest problemem. Tylko jeden był odmiennego zdania. To Alonso - powiedział w ostatni weekend Toto Wolff, szef Mercedesa.

ZOBACZ WIDEO: Mistrzyni olimpijska zrobiła niezłe show. "Taniec z różowym młotem"

Jednak "Auto Motor und Sport" prostuje słowa Austriaka. Niemiecki serwis twierdzi, iż na piątkowej odprawie przed GP Azerbejdżanu tylko trzech kierowców wyrażało obawy związane z podskakiwaniem. Słowa przedstawicieli zespołu z Brackley mają być jedynie formą wywierania nacisku na F1 i FIA, by wywalczyć korzystne dla siebie zmiany.

Z ustaleń "AMuS" wynika jednak, że Mercedes jest sam na placu boju. Aston Martin ma mniejsze problemy z podskakiwaniem, po tym jak w maju zaprezentował mocno zmodernizowaną wersję bolidu, która przypomina Red Bull Racing. W samochodach "czerwonych byków" zjawisko w ogóle nie występuje, tak jak i w Alfie Romeo.

Z podskakiwaniem nieźle radzi sobie też Alpine, Haas zwiększył prześwit samochodu i problem ustąpił. Zmiany w konstrukcji bolidu, które zmniejszyły to zjawisko wprowadziły też Alpha Tauri i Ferrari. Jedynie Mercedes od początku sezonu 2022 narzeka na obecne regulacje, choć mógłby równie dobrze podnieść wysokość zawieszenia.

"Gdyby wszyscy mieli ten sam problem, to byłaby inna historia. Wtedy Formuła 1 musiałaby coś zrobić. Zwłaszcza że można by mówić o jakimś niebezpieczeństwie. Obecnie cierpi jednak tylko Mercedes" - czytamy w "AMuS".

- Mercedes i jego kierowcy chcą zmian, bo znajdują się w trudnej sytuacji. Inne zespoły poradziły sobie z tym problemem, więc nie dziwię się słowom, że to kłopot Mercedesa. Oni mogą podnieść bolid, ale wtedy stracą ogromną siłę docisku. Dlatego zespół poświęca komfort kierowców na rzecz prędkości. Zwracanie się do rywali, by zgodzili się na zmianę zasad i pomogli Mercedesowi brzmi tak, jakby indyk prosił o ratunek przed Świętem Dziękczynienia - powiedział w Sky Sports Martin Brundle, były kierowca F1 i ekspert telewizyjny.

Czytaj także:
Prośba Ferrari odrzucona. To dopiero początek kłopotów
Robert Kubica w rozkroku. Czy tak trudno porzucić F1?

Czy F1 zmieni przepisy pod presją Mercedesa?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×