Robert Kubica w rozkroku. Czy tak trudno porzucić F1? [OPINIA]

Materiały prasowe / Alfa Romeo F1 ORLEN / Na zdjęciu: Robert Kubica
Materiały prasowe / Alfa Romeo F1 ORLEN / Na zdjęciu: Robert Kubica

Robert Kubica osiągnął sukces w 24h Le Mans, ale nie wie, czy wystąpi w kolejnej edycji imprezy. Chociaż wyścigi długodystansowe przyciągają kolejne wielkie marki, to Polak ciągle spogląda w kierunku F1. Czy warto?

Robert Kubica ukończył tegoroczne 24h Le Mans na drugim miejscu. To niewątpliwie sukces, bo jest pierwszym Polakiem, który stanął na podium zawodów rozgrywanych na Circuit de la Sarthe. Oczywiście, krakowianin przyjechał do Francji, by powetować sobie niepowodzenia sprzed roku i wygrać. Tego zadania nie udało się zrealizować, więc pewien niedosyt łatwo zrozumieć.

Zawsze jednak lepiej dojechać do mety na drugim miejscu i przeżywać chwile radości na podium, niż prowadzić przez większą część wyścigu i zanotować awarię w ostatniej minucie rywalizacji, po której nie dojedzie się nawet do mety.

Trudny wybór przed Kubicą

Czy Kubica w roku 2023 podejmie trzecią próbę walki o zwycięstwo w 24h Le Mans? - Nie wiem - powiedział dziennikarzom zgromadzonym na torze. Czy skusi go prężnie rozwijająca się kategoria hypercar/LMDh, w której pojawią się lada moment tacy giganci jak Peugeot, Ferrari, Porsche, Lamborghini, BMW i kilka innych marek? Nie wiadomo.

ZOBACZ WIDEO: Mistrzyni olimpijska zrobiła niezłe show. "Taniec z różowym młotem"

- Gdybyś mnie zapytał, czy chciałbym się ścigać samochodem hypercar albo podobnej klasy LMDh, to skłamałbym, gdybym powiedział "nie". Jednak moja lojalność względem Alfy Romeo i pracy w F1 uczyniłaby to niezwykle trudnym do realizacji - stwierdził Kubica w rozmowie z dailysportscar.com.

Przy okazji 24h Le Mans krakowianin ujawnił portalowi powrotroberta.pl, że "są pewne propozycje". Tyle że znów jest jedno "ale". Kubica nie wyobraża sobie reprezentowania dwóch konkurencyjnych marek samochodowych. Gdyby chciał na poważnie postawić na wyścigi długodystansowe WEC i stać się liderem projektu któregoś z gigantów motoryzacyjnych, musiałby pożegnać się z Formułą 1.

Robert Kubica osiągnął sukces w tegorocznym 24h Le Mans
Robert Kubica osiągnął sukces w tegorocznym 24h Le Mans

Teoretycznie można sobie wyobrazić sytuację, w której Kubica tak wybiera partnerów w F1 i WEC, by pogodzić przyjemne z pożytecznym. Alfa Romeo i Peugeot mają tego samego właściciela - grupę Stellantis, Alfa Romeo jest też powiązana kapitałowo z Ferrari. Lamborghini i Porsche należą do grupy Volkswagen, która pojawi się w F1, ale dopiero w roku 2026.

Łączenie dwóch programów wyścigowych nie jest jednak łatwe, biorąc pod uwagę ogrom pracy do wykonania, latanie na różne wyścigi i testy, dlatego nie powinno dziwić, że Kubica "nie widzi innego wyjścia" jak pożegnanie z F1 w momencie postawienia na wyścigi długodystansowe. Każdy kierowca ma swoje życie prywatne i nie chce, aby hotel stawał się jego domem. To dość zrozumiałe.

Czy warto zostawać w F1?

W obliczu pojawienia się w WEC takich marek jak Ferrari, Lamborghini czy Porsche, a nie mam wątpliwości, że każda z nich chciałaby krakowianina w swoich szeregach - z różnych względów, Kubica musi sobie odpowiedzieć na ważne pytanie. Czy trwanie w F1 ma jeszcze jakikolwiek sens? Słowo "trwanie" nie jest w tym przypadku użyte przypadkowo.

Kubica w grudniu skończy 38 lat, od sezonu 2020 jest rezerwowym Alfy Romeo - przy wsparciu finansowym Orlenu. Pojedyncze występy w treningach i testach F1 pokazują, że wciąż ma to "coś". Świadczyć może o tym choćby trzynasta pozycja w piątkowym treningu F1 przed GP Hiszpanii. Zwłaszcza że Polak rywalizował z kierowcami, którzy mają większe obycie z tegorocznymi bolidami i oponami.

Robert Kubica na mecie 24h Le Mans
Robert Kubica na mecie 24h Le Mans

Najpewniej Kubica ciągle ma świadomość tego, że ma coś do zaoferowania F1. Jednak najpewniej nigdy nie pokaże już tego potencjału, bo żaden z zespołów nie zaryzykuje dania mu szansy w pełnym sezonie. Nie w obliczu kolejnych młodych talentów, które docierają do królowej motorsportu z niższych serii wyścigowych.

Bez wątpienia poprowadzenie bolidu Formuły 1 to niesamowite doznanie dla kierowcy, którego nie daje hypercar, samochód klasy LMDh, LMP2 i żadnej innej. Czy warto jednak poświęcać przyszłość w długodystansowych mistrzostwach świata, być może piękną historię w nieco innym wyścigowym świecie, na rzecz tego, by kilka razy w roku wystąpić w piątkowych sesjach treningowych F1?

Kubica stracił kilka lat swojej kariery wskutek fatalnego wypadku rajdowego, a powrót do świata F1 kosztował go mnóstwo wyrzeczeń, energii i sił. Dlatego tak trudno rozstać mu się z padokiem po raz kolejny. Przecież w roku 2011 został z niego "wyrwany" nagle, to nie była jego decyzja.

To nie jest dzieło przypadku

Dwa występy Kubicy w 24h Le Mans nie były dziełem przypadku. Zarówno przed rokiem WRT, jak i teraz Prema Orlen Team debiutowały w najbardziej prestiżowym wyścigu na świecie. Obrazki z garażu obu ekip były takie same - to Kubica był "mózgiem" całej operacji, zespół i inżynierowie opierali się na jego wnioskach i informacjach zwrotnych.

Można w ciemno założyć, z dużą dozą prawdopodobieństwa, że jeśli Kubica w roku 2023 podejmie próbę startu w 24h Le Mans, to znów będzie się liczyć w walce o zwycięstwo. Czy jednak się na to zdecyduje? Jeśli tak, to w jakiej kategorii i z jaką marką?

To pytania, na które musi sobie odpowiedzieć najlepszy polski kierowca. Chociaż do przyszłorocznego 24h Le Mans pozostał rok, to czasu na dywagacje jest niewiele. Chociażby Ferrari chce testować swojego hypercara na torze jeszcze w tym sezonie.

Łukasz Kuczera

Czytaj także:
Charles Leclerc zdruzgotany. Trwa koszmar kierowcy Ferrari
George Russell ostrzega przed tragedią w F1. "To tylko kwestia czasu"

Źródło artykułu: