W czwartek FIA opublikowała dyrektywę techniczną ws. podskakujących bolidów, co wywołało gorącą dyskusję w padoku Formuły 1. Przedstawiciele wielu zespołów uważają, że federacja zaczęła działać, by pomóc Mercedesowi. To właśnie ekipa z Brackley ma największe problemy ze zjawiskiem, które pojawiło się w F1 w roku 2022 wraz ze zmianą przepisów technicznych.
Kontrowersje wywołał też fakt, że Mercedes już na GP Kanady przygotował zmodyfikowaną podłogę, podczas gdy dyrektywa techniczna ukazała się w czwartek - na dzień przed rozpoczęciem treningów w Montrealu. Istnieje zatem podejrzenie, że niemiecka ekipa została wcześniej poinformowana o zmianach przez FIA.
Rywale zagrozili protestem w przypadku skorzystania przez Mercedesa ze zmodyfikowanej podłogi w kwalifikacjach albo wyścigu o GP Kanady. Niemcy pod presją zrezygnowali z nowego komponentu w bolidzie George'a Russella, ale atmosfera w padoku jest daleka od idealnej.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: takie sceny możemy zobaczyć bardzo rzadko. Co tam się działo!
- To sport, w którym próbujesz utrzymać przewagę w osiągach albo ją zdobyć. Jednak sytuacja zaszła za daleko. Wszyscy kierowcy, przynajmniej po jednym z każdego zespołu, przyznali się do odczuwania bólu po wyścigu w Baku. Każdy z nich z powodu podskakiwania miał problemy z utrzymaniem bolidu na torze - powiedział Toto Wolff, cytowany przez motorsport.com.
- Szefowie zespołów próbują tym wszystkim manipulować. Wszystko po to, aby zachować przewagę osiągów. Rozgrywają jakieś gierki polityczne, podczas gdy FIA naprawdę szuka rozwiązania problemu - dodał szef Mercedesa.
Zdaniem Austriaka, działania FIA wcale nie mają na celu pomocy Mercedesowi. - W Baku niemal każdy bolid ucierpiał przez podskakiwanie. W Kanadzie problem się powtarza. Bolidy są zbyt sztywne. Do tego dochodzą długoterminowe skutki na zdrowie kierowców, których nawet nie jesteśmy w stanie ocenić. To zagrożenie dla bezpieczeństwa, tymczasem w tle pojawia się mnóstwo spekulacji, jakichś szeptów za plecami. To wszystko jest żałosne - powiedział Wolff o zachowaniu szefów konkurencyjnych ekip.
Po ostatnim GP Azerbejdżanu Lewis Hamilton narzekał na kontuzję pleców, do której miało się przyczynić podskakiwanie bolidów. 37-latek przyznał się też do regularnego zażywania środków przeciwbólowych. Natomiast George Russell ostrzegł, iż negatywne zjawisko może doprowadzić do tragedii w F1.
- Ludzie będą kwestionować, czy moje stanowisko jest szczere. Jednak to nie tylko nasz problem. Przecież nawet Perez, czyli kierowca Red Bulla, mówił o problemie przy prędkości 300 km/h, że można stracić ostrość widzenia przy takim hamowaniu - wskazał Wolff.
- Sainz z Ferrari, Ricciardo z McLarena, Ocon z Alpine i Magnussen z Haasa, oni wszyscy też mówili o swoich obawach. To nie tylko Mercedes ma problem. To kwestia bolidów z efektem przyziemnym. Ustawienie bolidu nic tu nie da, bo to nie rozwiązuje problemu sztywności obecnych konstrukcji - zakończył Austriak.
Czytaj także:
Mercedes przestraszył się protestu rywali. Natychmiastowa reakcja
Ferrari straci przewagę? Nerwowa atmosfera w F1