Zaraz po wyścigu Formuły 1 w Azerbejdżanie podawano w wątpliwość start Lewisa Hamiltona w GP Kanady. Na wyboistym torze w Baku siedmiokrotny mistrz świata nabawił się kontuzji pleców. Do jego urazu miał przyczynić się podskakujący bolid Mercedesa, a Toto Wolff powtarzał, że to dowód na to, iż należy zająć się tym negatywnym zjawiskiem i zmienić przepisy F1.
Ostatecznie 37-latek wystartował w Montrealu i stanął na podium, finiszując w czołowej trójce po raz pierwszy od wyścigu otwarcia sezonu 2022 w Bahrajnie. Nie przeszło to bez echa w padoku F1. - Hamilton jakoś szybko wysiadł z samochodu. Jak jest na podium, to nagle nic go nie boli i łatwiej mu wyskoczyć z bolidu - powiedział w rozmowie z "F1 Insider" Helmut Marko.
Doradca Red Bull Racing ds. motorsportu nawiązał tym samym do wydarzeń z Baku, kiedy to Hamilton zaraz po wyjściu z kokpitu Mercedesa wyraźnie utykał i chwytał się za dolną część pleców.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co tam się wydarzyło? Szalone sceny po meczu Polaków!
Zdaniem Austriaka, Mercedes robi teraz wszystko, by poza torem wywalczyć korzystne dla siebie zmiany w regulaminie F1. Dlatego też 79-latek bardzo negatywnie ocenił ostatnią dyrektywę techniczną FIA, która teoretycznie ma pomóc w uporaniu się z podskakującymi bolidami, a w praktyce jest pomocną dłonią wyciągniętą w kierunku ekipy z Brackley.
- Nie sądzę, aby decyzje FIA były słuszne. Mercedes ma ogromne problemy i nagle mamy w połowie sezonu reakcję federacji. Przecież jest na to proste rozwiązanie. Niech w końcu podniosą zawieszenie w bolidzie. Nie będzie podskakiwania, ale stracą na prędkości - zauważył Marko w niemieckim Sky.
- Mercedes reaguje w taki sposób, że próbuje narzucić FIA nowe uprawnienia, które pozwolą federacji wybierać ustawienia bolidów. To szybkie rozwiązanie, które w ogóle nie zostało przemyślane - dodał doradca Red Bulla.
Sprzeciw większości zespołów F1 sprawił, że dyrektywa techniczna FIA nie weszła w życie podczas ostatniego GP Kanady. W Montrealu delegaci techniczni zbierali jedynie informacje na temat podskakiwania samochodów poszczególnych ekip. Być może nowe przepisy wejdą w życie przy okazji GP Wielkiej Brytanii (1-3 lipca).
- Trzeba wprowadzić poprawki do tej dyrektywy, bo zawarte w niej parametry są niejasne. Narażalibyśmy się na sytuację, w której z góry narzucalibyśmy komuś jakieś ustawienia - podsumował Marko.
Czytaj także:
Ferrari oskarża FIA. Afera w F1 zatacza coraz szersze kręgi
Burzliwe spotkanie w F1. Doszło do awantury z udziałem szefa Mercedesa