W tym tygodniu światło dzienne ujrzał wywiad z Nelsonem Piquetem, w którym trzykrotny mistrz świata Formuły 1 nazwał Lewisa Hamiltona "czarnuchem". Brazylijczyk został potępiony za swoja wypowiedź i otrzymał nawet zakaz wstępu do padoku F1. Sam zainteresowany przeprosił za swoje słowa, ale podkreślił, iż doszło do błędnego przetłumaczenia słowa "neguinho", a jego użycie nie miało podłoża rasistowskiego.
Rozmowa z Piquetem ukazała się tuż przed GP Wielkiej Brytanii, a czwartkowa konferencja prasowa była okazją, aby Hamilton po raz pierwszy przemówił publicznie od momentu wybuchu afery. - Przez długi czas byłem atakowany i krytykowany ze względu na kolor skóry. Kierowano przeciwko mnie różnego rodzaju negatywne i archaiczne komentarze - powiedział 37-latek, cytowany przez Sky Sports.
- Dla mnie te słowa nie są niczym nowym. Chodzi o szerszy obraz. Nie wiem, dlaczego nadal dajemy tym starszym głosom platformę do promocji. Wypowiadają się na temat naszego sportu, podczas gdy my w dzisiejszych czasach szukamy zupełnie czegoś innego. Oni nie reprezentują tego, jakim sportem jesteśmy teraz i dokąd chcemy zmierzać - dodał Hamilton.
ZOBACZ WIDEO: #dziejewsporcie: tak wyglądają wakacje reprezentanta Polski
- Chcemy się rozwijać w USA i innych krajach, myślimy o wyścigu w USA. Musimy patrzeć w przyszłość i dać młodym platformę, która będzie bardziej reprezentatywna względem obecnych czasów. Nie chodzi o jedną osobę, o jedno słowo. Mam tu na myśli szerszy obraz - stwierdził kierowca Mercedesa.
Po słowach Piqueta natychmiast zareagowały FIA i Formuła 1, publikując oświadczenia, w których odcięły się od wypowiedzi byłego mistrza świata. Hamilton uważa jednak, że taka reakcja nie jest wystarczająca.
- Odruchowa reakcja polegająca na potępieniu rasizmu nie wystarczy. Tu chodzi o konkretne działania. Musimy w końcu zacząć działać. To sprowadza się do roli F1 i mediów. Nie powinniśmy dawać takim ludziom platformy do promocji. Te starsze osoby mają inne poglądy niż otaczające mnie osoby. Nie zgadzają się chociażby z tym, że kobiety powinny współtworzyć F1 - zauważył Hamilton.
- Dyskryminacja nie jest czymś, co powinniśmy promować. Nie powinniśmy tworzyć z F1 platformy do dzielenia ludzi. W ciągu ostatnich tygodni nie było praktycznie dnia, by ktoś z dawnych dziejów F1 nie próbował mówić negatywnych opinii na mój temat. Jednak wciąż tu jestem i stoję przed wami - zakończył siedmiokrotny mistrz świata.
Hamilton najpewniej nawiązywał do krytyki, jaka spadła na niego z ust Jackiego Stewarta oraz Berniego Ecclestone'a. Stewart w jednym z wywiadów zasugerował, że lepiej byłoby, aby 37-latek zakończył karierę, bo nie jest już w stanie wrócić na szczyt F1. Z kolei Ecclestone krytykował reakcję Hamiltona na komentarze Piqueta.
Czytaj także:
Nelson Piquet przeprosił Lewisa Hamiltona. Jest tylko jedno "ale"
Mick Schumacher na wylocie z F1. Zostały mu cztery wyścigi