Formuła 1 należy do ukochanych dyscyplin sportowych Brytyjczyków, o czym mogą świadczyć tłumy na Silverstone już przy okazji piątkowych treningów. Rzadko zdarza się bowiem, aby już w trakcie pierwszych sesji trybuny pękały w szwach. Tymczasem świadkami takich obrazków jesteśmy podczas GP Wielkiej Brytanii.
W piątek policja w Northamptonshire wydała jednak specjalne ostrzeżenie, bo okazuje się, że część grup może wykorzystać najbliższy wyścig F1 do manifestacji politycznych. Funkcjonariusze powołują się przy tym na "wiarygodne źródła".
"Zwracamy się bezpośrednio do tej grupy ludzi. Zdecydowanie namawiamy was - nie narażajcie swojego zdrowia, kierowców, a także funkcyjnych i kibiców. Wasz lekkomyślny plan może zagrażać życiu wielu ludzi" - napisała policja w specjalnym komunikacie.
ZOBACZ WIDEO: #dziejewsporcie: tak wyglądają wakacje reprezentanta Polski
"Oczywiście, każdy w tym kraju ma prawo do protestowania. My z przyjemnością pomożemy wam zorganizować pokojowy wiec na torze. Jednak nie stwarzajcie żadnej sytuacji zagrażającej życiu podczas wyścigu" - dodały służby.
Z informacji zgromadzonych przez brytyjskie służby wynika, że część fanów ma brać pod uwagę w ramach protestu wkroczenie na tor podczas niedzielnego wyścigu F1.
O ile tego typu incydenty często mają miejsce na stadionach piłkarskich, gdzie kibice wbiegają na murawę, o tyle w królowej motorsportu trudno o taką formę happeningu. Wynika to m.in. z faktu, że zazwyczaj nitka wyścigowa toru oddalona jest od trybun o kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt metrów. Daje to ochronie wystarczająco sporo czasu na reakcję.
Do protestu przy okazji wyścigu F1 na Silverstone doszło już w 2020 roku. Wówczas policja aresztowała cztery osoby, które weszły na tor i rozwiesiły specjalny baner. Aktywiści chcieli zwrócić uwagę na konieczność walki o klimat.
Czytaj także:
Zespół Kubicy zadecydował. Kolejne transferowe układanki w F1
Bernie Ecclestone chwali Władimira Putina. Jest reakcja Formuły 1