Nowe przepisy uderzą w Red Bulla i Ferrari? Hamilton na to liczy
Począwszy od GP Belgii w F1 stosowana będzie dyrektywa techniczna, która ma ograniczyć podskakiwanie bolidów. Lewis Hamilton ma nadzieję, że nowe przepisy dotkną przede wszystkim Red Bull Racing i Ferrari.
Delegaci techniczni FIA będą mogli też ingerować w ustawienia bolidów, jeśli ustalą, że podskakują one zbyt mocno. To wszystko sprawia, że Lewis Hamilton ma cichą nadzieję, że to pomoże jego ekipie, a uderzy w Red Bull Racing i Ferrari, czyli zespoły dyktujące obecnie tempo w Formule 1.
- Mam nadzieję, że możemy poprawić swoją formę i wiem, że wszyscy w zespole ciężko nad tym pracują. W tle dzieją się różne rzeczy z podłogami bolidów. Ciekawe będzie to, jak nowe regulacje wpłyną na innych - powiedział Hamilton w Channel 4.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tak się bawili reprezentanci PolskiCzy rywale Mercedesa obawiają się zmian? Christian Horner z Red Bull Racing już kilkukrotnie mówił o tym, że modyfikowanie przepisów w trakcie sezonu jest niesprawiedliwym rozwiązaniem w sytuacji, gdy część ekip poradziła sobie z podskakiwaniem samochodów.
- Czuję ogromną ulgę, gdy wsiadam do samochodu i okazuje się, że on nie podskakuje. Były momenty, że to zjawisko było tak silne, że musiałem odpuszczać na prostych. To było wyzwanie dla organizmu. Jednak w wyścigu to jest niemożliwe, bo myślisz o punktach dla zespołu i sytuacji w mistrzostwach. Włączasz wtedy tryb przetrwania - dodał Hamilton.
Hamilton naraził się urazu wskutek podskakiwania podczas GP Azerbejdżanu. Po wyścigu w Baku głośno było o jego kontuzji kręgosłupa. - Potrzebowałem trzech tygodni, aby dojść siebie, ale na szczęście to nie było związane z żadnym kręgiem czy dyskiem. To była kwestia mięśni. W plecy wbito mi wiele igieł, abym doszedł do siebie! - zakończył siedmiokrotny mistrz świata F1.
Czytaj także:
Lekarz podjął szybką decyzję. Wiadomo, co z Zhou i Kubicą
"Nie wiem, jak przeżyłem". Wstrząsająca relacja kierowcy F1 po wypadku