Nowe przepisy uderzą w Red Bulla i Ferrari? Hamilton na to liczy

Materiały prasowe / Mercedes / Na zdjęciu: Lewis Hamilton
Materiały prasowe / Mercedes / Na zdjęciu: Lewis Hamilton

Począwszy od GP Belgii w F1 stosowana będzie dyrektywa techniczna, która ma ograniczyć podskakiwanie bolidów. Lewis Hamilton ma nadzieję, że nowe przepisy dotkną przede wszystkim Red Bull Racing i Ferrari.

Mercedes ma największe problemy z podskakiwaniem bolidu w sezonie 2022, ale niewykluczone, że wkrótce sytuacja ulegnie zmianie. Począwszy od GP Belgii (28 sierpnia) zacznie obowiązywać nowa dyrektywa techniczna, która ma ograniczyć to negatywne zjawisko. Pozwala ona ekipom m.in. na zamontowanie dodatkowego wspornika w podłodze.

Delegaci techniczni FIA będą mogli też ingerować w ustawienia bolidów, jeśli ustalą, że podskakują one zbyt mocno. To wszystko sprawia, że Lewis Hamilton ma cichą nadzieję, że to pomoże jego ekipie, a uderzy w Red Bull Racing i Ferrari, czyli zespoły dyktujące obecnie tempo w Formule 1.

- Mam nadzieję, że możemy poprawić swoją formę i wiem, że wszyscy w zespole ciężko nad tym pracują. W tle dzieją się różne rzeczy z podłogami bolidów. Ciekawe będzie to, jak nowe regulacje wpłyną na innych - powiedział Hamilton w Channel 4.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tak się bawili reprezentanci Polski

Czy rywale Mercedesa obawiają się zmian? Christian Horner z Red Bull Racing już kilkukrotnie mówił o tym, że modyfikowanie przepisów w trakcie sezonu jest niesprawiedliwym rozwiązaniem w sytuacji, gdy część ekip poradziła sobie z podskakiwaniem samochodów.

- Czuję ogromną ulgę, gdy wsiadam do samochodu i okazuje się, że on nie podskakuje. Były momenty, że to zjawisko było tak silne, że musiałem odpuszczać na prostych. To było wyzwanie dla organizmu. Jednak w wyścigu to jest niemożliwe, bo myślisz o punktach dla zespołu i sytuacji w mistrzostwach. Włączasz wtedy tryb przetrwania - dodał Hamilton.

Hamilton naraził się urazu wskutek podskakiwania podczas GP Azerbejdżanu. Po wyścigu w Baku głośno było o jego kontuzji kręgosłupa. - Potrzebowałem trzech tygodni, aby dojść siebie, ale na szczęście to nie było związane z żadnym kręgiem czy dyskiem. To była kwestia mięśni. W plecy wbito mi wiele igieł, abym doszedł do siebie! - zakończył siedmiokrotny mistrz świata F1.

Czytaj także:
Lekarz podjął szybką decyzję. Wiadomo, co z Zhou i Kubicą
"Nie wiem, jak przeżyłem". Wstrząsająca relacja kierowcy F1 po wypadku

Źródło artykułu: