"Nie wiem, jak przeżyłem". Wstrząsająca relacja kierowcy F1 po wypadku

Guanyu Zhou po raz pierwszy otworzył się przed dziennikarzami i ze szczegółami opowiedział, co przeżywał, gdy jego bolid koziołkował i sunął przez kilkaset metrów do góry kołami podczas GP Wielkiej Brytanii.

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
Guanyu Zhou Materiały prasowe / Alfa Romeo F1 ORLEN / Na zdjęciu: Guanyu Zhou
Wypadek Guanyu Zhou miał miejsce w ostatnim GP Wielkiej Brytanii. Zaraz po starcie w bolid Chińczyka trafił George Russell, po czym wzbił się on w powietrze, koziołkował i sunął po asfalcie przez kilkaset metrów. Ostatecznie maszyna 23-latka uderzyła w bariery ochronne, lądując w luce pomiędzy bandami a ogrodzeniem.

Kierowca Alfy Romeo miał mnóstwo szczęścia, bo nie doznał żadnych obrażeń i może wystąpić w GP Austrii. W briefingu prasowym przed kolejnym wyścigiem Zhou miał okazję opowiedzieć ze szczegółami o tym, co mu się przytrafiło.

- Gdy doszło do pierwszego koziołkowania, to próbowałem w pierwszej kolejności uwolnić ręce z kierownicy. Podczas takiego wypadku bardzo łatwo je złamać. Następnie, gdy już toczyłem się po ziemi, wiedziałem, że muszę się szykować na mocne uderzenie. Bolid nie wytracał bowiem prędkości - zrelacjonował Zhou, cytowany przez racefans.net.

ZOBACZ WIDEO: #dziejewsporcie: tak wyglądają wakacje reprezentanta Polski

- Próbowałem się ułożyć w najbezpieczniejszej pozycji, czekając na ostatnie uderzenie. Trzymałem ręce za sobą, ale też utrzymywałem ciało w napięciu, tak aby nie było zbyt rozluźnione w momencie ostatniego uderzenia. Czekałem aż to się skończy - dodał kierowca Alfy Romeo.

Pomimo ogromu zniszczeń, silnik w bolidzie Zhou nie wyłączył się, dlatego kierowca w pierwszej chwili obawiał się pożaru. - Gdy się zatrzymałem, to nie wiedziałem, gdzie jestem. Wisiałem do góry nogami, a następnie poczułem, że coś przecieka. Nie byłem tylko pewien, czy to pochodzi z mojego ciała, czy może z samochodu - wyjaśnił Azjata.

- Próbowałem wyłączyć silnik, bo nadal działał. Wiedziałem, że jeśli wybuchnie pożar, to trudno będzie mi się wydostać z wraku. Dlatego wyłączyłem jednostkę - dodał.

Dopiero po czasie Zhou zdał sobie sprawę z tego, że płyn, który odczuwał po wypadku, był najprawdopodobniej odrętwieniem spowodowanym przez silne uderzenie. - Nie czułem bólu, jedynie było mi bardzo zimno. Nie wiedziałem, czy to krew czy może straciłem czucie - stwierdził.

- Bardziej martwiłem się o to, że silnik się zapali. Bolid utknął w takiej pozycji, że nie wiem czy wydostałbym się jakoś spod ogrodzenia. W takiej sytuacji musisz czekać, aż funkcyjni się do ciebie dostaną i cię jakoś wydobędą - dodał Zhou.

Chińczyk zapamiętał rozmowy z funkcyjnymi i lekarzami, którzy pojawili się na miejscu wypadku. Przez cały czas zachowywał przytomność. Wcześniej z tłumu dobiegały okrzyki w jego stronę, bo kibice chcieli wiedzieć, czy żyje. Jednak 23-latek nie był w stanie ich usłyszeć.

- Zdałem sobie sprawę, jak poważny był to wypadek dopiero w momencie, gdy byłem już poza centrum medycznym. Zobaczyłem powtórki i dopiero wtedy uświadomiłem sobie, że wylądowałem w przestrzeni za bandami. Nie wiem, jak przeżyłem, ale spoglądając na powtórki mogę powiedzieć, że uratował mnie system Halo - podsumował kierowca Alfy Romeo.

Czytaj także:
Charles Leclerc nie stracił wiary w Ferrari. Zdecydowana odpowiedź
Ferrari odkryło karty. Czy tym samochodem przekona Kubicę?

Czy Guanyu Zhou może w tej sytuacji mówić o ogromnym szczęściu?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×