Charles Leclerc i Carlos Sainz mieli wyraźną przewagę pod względem tempa nad Maxem Verstappenem. Dlatego wydawało się, że Ferrari zgarnie w GP Austrii dublet. Jednak na 57. okrążeniu zapalił się silnik w bolidzie Sainza, co zmusiło kierowcę z Madrytu do wycofania się z rywalizacji na Red Bull Ringu. Chwilę później problemy pojawiły się też w maszynie Leclerca.
Podczas, gdy u Sainza zawiódł silnik, Leclerc miał problemy z zacinającą się przepustnicą. W efekcie Verstappen zaczął niwelować straty do Monakijczyka. - Byłem przerażony - powiedział lider Ferrari w Sky Sports, po tym jak ostatecznie udało mu się zwyciężyć w GP Austrii.
Lider ekipy z Maranello zdradził, że pedał gazu w jego samochodzie utknął w zakrętach w położeniu 20-30 proc., przez co było mu "bardzo trudno" idealnie pokonywać kręte sekcje toru. - To był bardzo dobry wyścig, bo mieliśmy niezłe tempo i stoczyliśmy kilka fajnych pojedynków z Maxem. Jednak sama końcówka była niesamowicie trudna. Miałem kłopoty przy jeździe z małą prędkością - dodał Leclerc.
ZOBACZ WIDEO: #dziejewsporcie: tak wyglądają wakacje reprezentanta Polski
Kierowca Ferrari został zapytany o to, czy awaria Sainza wywołała u niego dodatkowy niepokój. - Tak, bo to dziwne zachowanie się pedału gazu pojawiło się w tym samym czasie, więc miałem to z tyłu głowy - wyjaśnił.
- Wiedziałem, że to nie problem z silnikiem, że to pedał gazu dziwnie się zachowuje. Nie wracał do startowej pozycji. Na szczęście udało się dojechać do mety - dodał.
Dla Leclerca triumf w GP Austrii oznacza przerwanie fatalnej passy, która trwała od połowy kwietnia. Wtedy kierowca Ferrari po raz ostatni stał na najwyższym stopniu podium F1. Później dwukrotnie Monakijczykowi w odniesieniu wygranej przeszkadzały awarie. Jego bolid odmawiał posłuszeństwa w Hiszpanii i Azerbejdżanie, gdy znajdował się na czele stawki.
Dodatkowo w Monako i Wielkiej Brytanii kierowca Ferrari stracił szansę na zwycięstwa za sprawą błędnej strategii ekipy. - Potrzebowałem tego sukcesu. Ostatnie wyścigi były trudne nie tylko dla mnie, ale też dla zespołu. Chcieliśmy pokazać, że mamy odpowiednie tempo i stać nas na wygraną - podsumował Leclerc.
Czytaj także:
Koszmarny wypadek Guanyu Zhou. Alfa Romeo się tłumaczy
Red Bull wybrał lidera. Nie będzie bratobójczej walki w zespole